niedziela, 6 kwietnia 2014

THE END.!

Więc, to już koniec opowiadania. Chciałabym podziękować wszystkim, którzy to czytali. Dziękuję wam za to jak mnie wspieraliście, za wszystkie komentarze za tyle wyświetleń. Bardzo wam dziękuje za ten czas poświęcony temu blogowi. 
Dziękuję.!

środa, 2 kwietnia 2014

epilog.!

Uczucie, że wszystko schrzaniłaś i myślisz, że nic dobrego teraz stać się nie może w jednej sekundzie prysnęło jak bańka mydlana. Gdy poczułam jak Nialler mnie całuje wtedy poczułam się szczęśliwa, ale tak naprawdę szczęśliwa. Nie musiałam wymuszać uśmiechu ani martwić się o cokolwiek bo jego usta sprawiły, że zapomniałam jak to się mówi o bożym świecie. Niby  porostu chłopak....ale ten Irlandczyk skradł moje serce. Jak to banalnie brzmi.? Ale miłość właśnie taka jest i dzięki niej znów jestem szczęśliwa. Jak szybko wszystko może się zmienić. Normalnie magia, taaaa.
-Chcesz małą na raczki.? - popatrzyła na mnie Nessi. 
Pokiwałam głową i wzięłam malutką Brooklyn na rączki. 
-Słodka jest co nie.? A ja będę ojcem chrzestnym. - ucieszył się Zayn, który siedział koło mnie. 
-Najsłodsza. Nessi za kilka miesięcy twoja kolej. - wystawiłam język przyjaciółce i patrzyłam na malutkiego człowieka w moich ramionach. Później podałam ją ucieszonemu Mulatowi. Wyglądał z nią najsłodziej na świecie.
Mała istotka nie wie jeszcze, że ma najlepszych wujków na świecieno i ciocie oczywiscie. Za chwilę jeszcze przyjedzie Justin z Jazzy i Jaxonem. Tak dawno nie widziałam tych szkrabów. Ostatnio ten dom jest pełen dzieci. Lux, Brooklyn, siostry Tomlinsona, po prostu maluchy nas kochają nie ma co.
David i Nessi teraz siedzą w Londynie. W sumie nie wiadomo kiedy wrócą znów do Szwajcarii może jak moja przyjaciółka trochę urośnie. Postanowili zrezygnować z Bostonu i zamieszkać w UK. Tutaj mają mieszkanie a Davidek stara się o pracę. Ogólnie jak sprawy zawsze się knociły teraz wszystko jest super. W tej chwili nie mogę narzekać na swoje życie co jest nowością, ale mi się podoba.

                                     *******Kilka miesięcy później*******
-Nialler.! - wydarłam się najgłośniej jak umiałam. W całym domu było jeszcze lekkie  echo więc słychać to było trzykrotnie głośniej.
-Co jest skarbie.? - zjawił się od razu obok.
-Pomożesz.? - popatrzyłam na niego słodko. Miałam w rękach okropnie ciężki karton i jeszcze chwila i by spadł.
-Mówiłem Ci, że masz tego nie nosić. Jesteś niemożliwa. - westchnął i skierowaliśmy się do góry.
Prawie kończymy urządzać nasz nowy dom. Tak nasz, wspólny.! Niall zaproponował żebyśmy razem zamieszkali gdy Louis zamieszkał z Eleanor. Dla niego to ważny krok, który musieliśmy zrobić a ja bardzo się z niego cieszę. Teraz jako para jesteśmy idealni. To bzdura co mówią, że nie ma ideałów, Nialler jest czystym dowodem na to, że istnieją. Kocham go mocno i to jest super, że w tak młodym wieku wiem z kim chce być całe swoje życie. Takaaa wielka telenowela.!
Po tygodniu nasz dom był gotowy. Cały czas się jaram tym jak to brzmi. Nasz, nie mój nie jego tylko n a s z.
-Zaprosiłem chłopaków na parapetówę, przyjdą jakoś o dwudziestej, dobrze skarbie.? - podszedł do mnie blondyn i przytulił.
-El, Dan też przyjdą o i Bieber bo nie wiem czy o nim pomyślałeś. - wyszczerzyłam się.
-Pomyślałem a teraz może...- zaczął całować mnie po szyi. No nie powiem kuszące ale przecież nie byłabym sobą gdybym się z nim nie drażniła.
-Idziemy na spacer.? - zapytałam jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
-Zwariuję z tobą. - westchnął biorąc mnie za rękę.
-Tak, tak też cię kocham. - po tym jak odpowiedział mi tym samym wyszliśmy z mieszkania

                                           *******Harry*******
Moja mała kuzyneczka sobie życie układa i to bardzo dobrze a ja dalej nie mogę nikogo znaleźć. Jestem przecież do cholery Harry Styles ale jakoś to działa tylko na nieodpowiednie dziewczyny. Mniejsza o to. Teraz siedzę z Paynem i gram w Fifę. On odkąd się rozstał z Dan tez nikogo nie ma, ale to z wyboru. Nie szuka nikogo aktualnie. Zayn.? On chyba najbardziej się zmienił. Jest ciągle mego uśmiechnięty, pozytywny i rzuca wszędzie mądrymi radami. Takiego go chyba wszyscy kochamy najbardziej. Stwierdził, że musi sobie odpuścić Bellę i teraz czeka na swoją księżniczkę, którą  pokocha tak jak ją.
Louis mnie zostawił, mieszka teraz z El. Nie ważne, że trzy domu dalej ale nie mam już komu robić w nocy żartów. Tak czy siak wszyscy przesiadują u nas bo niby weselej ale jednaj jest ta świadomość, że mieszkają gdzie indziej. Dorastamy trzeba się przyzwyczaić.
-Dobra Payno szykuj się impreza u Horanów. - klepnąłem przyjaciela w plecy.
Musimy się przygotować bo trzeba oblać ich nowy dom. Tak sobie myślę mamy po 20 więcej lub mniej lat a w sumie już dużo przeliśmy. Najlepsze jest to, że Vanessa będzie miała dziecko. Taka mała smarkula i już będzie mamą. Chcę to widzieć.
Cóż stwierdzam, że nasze życie jest szalone i pełne niespodzianek, ale to jest fajne.

                                               *******Nessi*******
Jeszcze tylko dwa miesiące i nasz mały potworek będzie z nami. Tym wszystkim najbardziej podniecony chyba jest Justin. Mimo, że to dziecko moje i Davida oczywiście to on chciał sam urządzić pokój. Nie wie czy to chłopak czy dziewczynka z resztą my też nie. Będziemy mieli taką niespodziankę.
Razem z Davidem mieszkamy w Londynie. On ma tu pracę, mamy mieszkanie i przyjaciół a to najważniejsze. No i jest jeszcze jedna super nowina, że Bella i Niall razem mieszkają. Skakałam jak głupia aż dostałam skurczy.
Tak nasze życie było i w dalszym ciągu jest jak ogromny rollercoster, ale nam się to podoba.
Wszyscy sobie pomagamy, kochamy się i troszczymy o drugiego nawzajem. jesteśmy młodzi ale trochę przeliśmy. Chodź dalej uważam nas za niedojrzałych bachorów, którzy co pierwszy piątek miesiąca robią wypad do McDonalda po to żeby kupić Happy Meal.
Nie zmieniłabym niczego w swoim życiu...no może poza kolorem moich włosów, ale to drobiazgi. Teraz szykujemy się na imprezę u naszych jak to mówi Harry, Horanów.
Tak pogodziłam się ze Stylesem. Jak się go pozna nie jest znów taki najpaskudniejszy.
Siedziałam na łóżku patrząc na to jak David pakuje jakieś rzeczy do mojej torebki. Nie wierzę, że za jakiś czas będziemy rodzicami, cieszę się. Najlepszy okres w moim życiu.
-Dobra mamucie chodź bo się spóźnimy. - mój narzeczony, który jest strasznie miły popędzał mnie bo Biebs już czeka w samochodzie.




Mimo wszelkich zawirowań grupa przyjaciół przetrwała wiele kłótni, kłamstw i rozłamów. Wszyscy się bardzo zżyli co widać na pierwszy rzut oka. Jak Bella może wyobrazić sobie teraz życie bez Louis'a czy Zayna.? Nie ma takiej opcji. Wszyscy się kochają i spędzają ze sobą czas aż maja dość.....co w sumie zdarza się zadziwiająco rzadko.
Tylko razem mają masę przypałów, odpałów i wszystkiego co z tym związane. Chodź i Justin i 1D nie zapominają o swoich karierach to spędzają każdą chwilę w dziewiątkę....no dziewięć i pół.
Można pokazać to co się działo w telewizji jako kabaret albo jakąś tandetną telenowele, ale taka jest prawda ich życie tak wygląda. Jakby byli durnymi aktorami, którzy świetnie odgrywają swoje role.
Można powiedzieć o nich wiele ale jak się na nich patrzy na usta od razu cisną się trzy słowa...
                                             Piękni, młodzi, pojebani....

poniedziałek, 17 marca 2014

Chapter sixty two.!

Jak słyszałam głos, który mówił, że możemy się spóźnić przez turbulencje byłam mega wystraszona. Chyba serio wszechświat czy inne gówno nie chce żebym się pogodziła z Niall'em. Głupie turbulencje. Teraz nie lecimy tylko we dwie bo Nessi ma w sobie małego człowieczka. Jaram się tym ale jakoś do mnie to jeszcze nie dotarło. No cóż ile razy można mówić żeby się zabezpieczali.? Z jakimś półgodzinnym opóźnieniem nareszcie wylądowaliśmy w Holandii. Wzięłyśmy swoje bagaże i poszliśmy w stronę czekającego na nas Harry'ego.
-Już się bałem jak usłyszałem o turbulencjach. - przytulił mnie olbrzym.
-Pff..Ty nie miałeś czego byłeś na ziemi. - prychnęła Nessi.
Osobiście wolałam się nie wtrącać i tylko poprosiłam żebyśmy my już pojechali.
-Macie hotel na przeciwko naszego. - poinformował nas Styles biorąc nasze bagaże.
-A chłopaki wiedzą, że przyjechaliśmy.? - zapytałam jak zabiegaliśmy klucz z recepcji. No nie powiem hotel fajny. Jakiś młody boy hotelowy wziął walizki i po kilku minutach byliśmy w naszym pokoju. Mój kuzynek się postarał.
-Tylko Louis. Przed nim nie mam sekretów ale spokojnie nie wygada. - powiedział szczerząc się. No nie powiem Harry to ciacho, ale to u nas rodzinne.
-Dzięki Hazz.! - przytuliłam go mocno.
-Nie ma sprawy mała. Dla mojej małej kuzynki wszystko a jak nie pogodzisz się z Niallem to lepiej uważaj bo ci nie daruję - szturchnął mnie ale mówił poważnie. Uśmiechnęłam się i lokers skierował się do wyjścia.
-Hej Styles.! - zawołała za nim Nessi co mnie zdziwiło.
-Dzięki.- uśmiechnęła się.
Bosz co ja widzę...nareszcie.!
-To jak na basen.? - zapytała mnie moja przyjaciółka. Nie miałam za bardzo ochoty ale jej nie odmówię po tym co dla mnie robi. Kiedyś inaczej bym się zachowywała....ciągle porównuję się do przeszłości. Wiem, że się zmieniłam i to diametralnie. Chodź moim zdaniem ludzie się nie zmieniają tylko udają kogoś kim nie są. Może ja nie tyle, że się zmieniłam ale dorosłam.? Musze skończyć gadać ze sobą  i analizowania wszystkiego co o czym akurat pomyślę.
Wzięłam strój i szybko się przebrałam tak samo jak Nessi.
-Jak gotowa.? Musisz się odprężyć bo wyglądasz jak zombi. - zaśmiała się brunetka i razem biorąc ręczniki wyszłyśmy z wielkiego pokoju.
Od razu wskoczyłyśmy do wody, która była lodowata. Nikogo oprócz nas nie było i to wielki plus mogłyśmy pogadać. Po jakimś półgodzinnym pływaniu w końcu poszłyśmy do siebie
-Ej jak jesteś w ciąży nie...to ile razy ty i David. - zaczęłam jak szłyśmy go pokoju ale nie dała mi skończyć.
-Przestań. - zakryła sobie uszy. Ohh czyżbym ją zawstydziła.?
-Seks jest fajny nie ma się czego wstydzić. - puściłam jej oczko i ją wyprzedziłam.
 W końcu mam ją przy sobie i na razie niczego więcej nie chcę...no oprócz Nialla, Justina i reszty przyjaciół. Czyli chce dużo. Pech.
Po przebraniu się i w gołe poszłyśmy pochodzić po mieście i coś zjeść. W końcu chyba o 21 poszłyśmy spać. Jutro może być jeden z najlepszych lub najgorszych dni jak do tej pory, ale co poradzić. Chcesz coś.? Walcz o to.!


Chłopcy od rana byli zajęci. Liam nagrywał swoją solówkę na nowy album, Zayn miał jakby mała lekcje tańca razem z Louisem. Natomiast Harry i Niall siedzieli w salonie a Lou robiła im włosy. Styles już miał za długie loczki a blondynowi znów trzeba było rozjaśnić. Dzisiaj ostatni koncert przed przerwą to muszą dobrze wypaść.
Natomiast dziewczyny spały do 11 jakby nigdy nic. Nie chciało im się wstać a zwłaszcza Belli. Ta ciągle wahała co ma zrobić. Ma dziewczyna problem. Jak kocha niech walczy, proste. Nikt na pewno nie zrobi tego za nią. Nigdy nie miała takich problemów nawet jeśli to je olewała. Kiedyś była inna, zmieniła się każdy to zauważył chyba. Najbardziej w jej życiu namieszali chłopacy z 1D, ale cieszy się z tego zamieszania.
A co u Justina.?
Bieber po jutrze też wraca na kilka dni do Anglii. Chwilę pobędzie  z Bella i musi odwiedzić też tatę, i rodzeństwo, które blondynka chce tez bardzo zobaczyć.
Bella wstała i poczłapała do jakby kuchni żeby nalać sobie, i przyjaciółce soku. Znów męczył ją natłok myśli ale zdążyła się do tego przyzwyczaić.
Zayn też nie miał łatwo. Cały czas wszystko obraca się wokół Belli i Nialla wciąż słyszy tylko o tym a czy nikt nie pamięta, że on też coś czuje do blondynki.? Denerwowało go to, że zostaje pominięty w tej kwestii chodź rozumie, że Horan bez Belli nie daje rady jakby normalnie funkcjonować. Sam chciałby wziąć tą bestię w ramiona i nikomu nie oddać ale wie, że ona je jest mu pisana. Wciąż ma nadzieję, że może kiedyś więc się nie poddaje. Wie, że jej na nim zależy i to tez go napędza. Malik jest jednak najmądrzejszą, najmilszą i najbardziej kochaną osobą na świecie i postanowił, że szczęście Horana będzie ważniejsze i pomoże mu odzyskać Bellę.
Wszystkim życie się pokomplikowało. Chyba tylko Louis jest w miarę szczęśliwy. Nie ma żadnych problemów, układa mu się z Eleanor nie może narzekać na razie.
Wszystko jednak może zmienić się w bardzo zaskakującym tempie.

                                               ******* Niall *******
Właśnie zaczynamy próbę dźwiękowa a ja już jestem zmęczony. Jakoś ten czas cięgle mi się dłuży, i wszystko jest takie monotonne. Ale wiem z jakiego powodu. Po raz kolejny chodzi o moją księżniczkę. Mogę ją tak nazywać co nie.? Mimo, że nie ma jej tu przy mnie to ciągle o niej myślę. Jak mogłem być tak głupi.? No cóż ludzie popełniają błędy. Ciągle tylko Bella, trasa, Bella, próby, Bella, chłopaki, Bella i tak w kółko, o niczym innym nie myślałem to stało się już moją codziennością. Zamiast spiąć tyłek i jechać do niej to ja wolę po narzekać, i czekać aż za sprawą jakiegoś czasu wszystko się ułoży.
-Horan nie śpij.! - walnął  mnie nagle mikrofonem w głowę Tommo.
-Ty pasiasty popaprańcu. - zaśmiałem sie i zaczęliśmy się gonić. Nasze próby zawsze wyglądają tak jak wyglądają ale na sam koniec dajemy czadu.  No cóż nie chwaląc się jesteśmy najlepsi i to niezaprzeczalnie. Trzeba się czasem dowartościować.
-Chłopaki idźcie się doprowadzić do porządku bo za półtorej godziny koncert. - usłyszeliśmy Paula. Całą piątką poszliśmy do garderoby i tam znów zaczęliśmy rzucać się z Lou żelkami. On jest niemożliwy ale gdyby nie ci wariaci to bym oszalał. Już jestem tego bliski.

                                          *******Bella*******
Nie wierzę, że Nessi udało się mnie do tego przekonać. Jedziemy na tą arenę gdzie za chwilę chłopcy wystąpią, a ja się cała trzęsę. Wszyscy fani byli praktycznie cali ubrani na pomarańczowo. Ja osobiście nie specjalnie lubię ten kolor ale muszę przyznać, że wygląda to super. Ja miałam na sobie czarne dżinsy też musiałam ubrać pomarańczową bluzę żeby się szczególnie nie wyróżniać a to wszystko część planu Nessi.
Pokazałyśmy swoje przepustki i wpuścili nas razem z kilkoma fankami do strefy vip. Harry stwierdził, że mimo, że będziemy tak blisko sceny Niall nas nie zobaczy. Mam wielką nadzieję. Mimo, że do tego całego plany jestem raczej sceptycznie nastawiona to chyba chcę żeby wypalił. Chciałabym żeby wszystko było już dobrze. Stanęłyśmy w wyznaczonym miejscu a reszta areny zaczęła się napełniać w błyskawicznym tempie.
Na scenę weszli chłopaki z 5 Seconds Of Summer. Zaczęli grać i mogę przyznać szczerze, że w głosie Luke'a można się zakochać. Gdy oni śpiewali te cztery piosenki moje myśli były wyłączone. Śpiewałam, tańczyłam po prostu się bawiłam. Od dzisiaj oficjalnie jestem ich fanką. Muszę iść po autografy. Oni są perfekcyjni. Patrząc jak schodzą ze sceny zaczęłam gadać Nessi jakie to było super.
-Nie ekscytuj się tak. To twój pierwszy koncert czy co.? - wyśmiała mnie ale wiedziałam, że też jej się podobało.
Po chwili, która wydawała mi się wiecznością w końcu na scenę wyszło 1D. Wtedy na całej arenie rozległy się takie piski, że musiałyśmy z Ness zatkać uszy.
Liam zaczął śpiewać i wszyscy skakali po scenie. Fajnie było zobaczyć ich w ich własnym żywiole. Są niesamowici no muszę to przyznać. Razem z Ness świetnie się bawiłyśmy, a gardło mnie już strasznie bolało.
-Jak się bawicie.? - krzyknął zdyszany Louis ciesząc się jak głupi.
Zamiast odpowiedzi usłyszał tylko głośne piski. Szaleństwo. Pokręciłam głową i znów mój wzrok skierował się na Lou.
-A teraz Last First Kiss. - powiedział do mikrofonu Harry a mnie aż ciarki przeszły. Jaki on ma niski głos.! Ta chrypka, bosz i to jest mój kuzyn. Nieźle.
Liaś zaczął śpiewać a moja przyjaciółka zaczęła mnie szturchać, że to już czas. No nie powiem teraz się zestresowałam. Ściągnęłam moją pomarańczową bluzę a pod spodem miałam białą koszulkę z napisem "I ♥ Niall".
Przełknęłam ślinę i znów skupiłam się na tym co się działo na scenie. Harry zaczynał swoją solówkę i zaczął błądzić wzrokiem po widowni. Jak mnie zobaczył puścił mi oczko, i wszyscy zaczęli śpiewać refren. Wszyscy skakali i się świetnie bawili, niesamowite.
I zaczęła się solówka Niall'a. Blondasek śpiewał ale nagle Harry coś mu szepnął do ucha a jego wzrok skierował się w naszą stronę. Oczywiście nie przestawał śpiewać dopóki jego wzrok nie spotkał się z moim.
Nie mogłam się ruszyć a moje serce stanęło. Nie mogłam jednak odczytać z wyrazu jego twarzy czy cieszy się czy nie. Co mam teraz zrobić.?

                                                   *******Niall*******
Zacząłem śpiewać swoją solówkę jakby nigdy nic i skakać jak głupi. Nie byłem w wspaniałych humorze ale czego nie robi się dla fanów. Nagle Harry zaczął mówić mi coś do ucha. Kompletnie go nie zrozumiałem, ale po chwili zaczął pokazywać w jakimś kierunku. Popatrzyłem się w stronę gdzie pokazuje i wtedy zobaczyłem ją. Nie mogłem się ruszyć a moje serce zaczęło bić sto razy szybciej. Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy i wtedy nic się nie liczyło. Tylko ona. Nie mogłem nawet dokończyć śpiewać ani nawet się nie ruszałam. Patrzyłem na Bellę jak zahipnotyzowany. Naprawdę tu jest.! Stoi i patrzy na mnie, w dodatku ubrana w tą koszulkę. Nie śnię prawda.? Nagle poczułem, że ktoś mnie szarpie.
-Jeszcze jedna piosenka Horan. - krzyknął mi Louis do ucha.
Payno zaczął śpiewać What Makes You Beautiful a ja ciągle patrzyłem się na Bellę ale byłem tak....nie wiem jak to nazwać spanikowany.? Tak byłem za bardzo spanikowany żeby utrzymać z nią kontakt wzrokowy.
-Dobranoc kochani.! - krzyknął Zayn gdy skończyliśmy śpiewać i chyba Harry wziął i mnie zaciągnął na tył sceny.
Czy to co sie stało przed chwilą to prawda.? Bella na koncercie.? Proszę, błagam niech mi się to nie śni.
-No idź do niej. Na co czekasz.? - chłopaki stali i szczerzyli się.
Czyli to teraz.? Teraz się może się wszystko ułożyć.?
Jak głupi znów wbiegłem na scenę i ignorując pisk, podbiegłem do barierek, i je przeskoczyłem. Pognałem prosto do strefy vip a kilku ochroniarzy od razu za mną ale teraz nie liczyło się nic oprócz tego, że mogę znów zobaczyć Bellę. Zobaczyłem ja stała do mnie tyłem i gadała z Nessi, bo najprawdopodobniej tak ma na imię jej przyjaciółka. Brunetka gdy mnie zobaczyła uśmiechnęła się, powiedziała coś do blondynki na co ta kiwnęła głową, i się odwróciła.
Nasze wzroki znów się spotkały a mnie po raz kolejny sparaliżowało. Nie mogłem się ruszyć ale jakimś cudem zrobiłem krok a potem drugi. Nie musiałem się więcej ruszać bo Bella podbiegła do mnie i od razu wskoczyła w moje ramiona. Nareszcie. Mam znów moją księżniczkę przy sobie.
Po chwili się ode mnie odsunęła, popatrzyła mi w oczy i po sekundzie poczułem jej usta na swoich. To uczucie jakie poczułem....nie do opisania. Jednak po zbyt krótkim czasie Bella się ode mnie odsunęła.
-Przepraszam, ja...po prostu. Ughh. Rozumiem, że nie chcesz mi wybaczyć ale nie mogłam się po prostu powstrzymać. - zaczęła gadać i próbowała się ode mnie odsunąć ale złapałem ją za ręce.
-Wybaczam. - przyciągnąłem ją do siebie i znów pocałowałem. Z racji tego, że teraz ja przejąłem inicjatywę, pocałunek był dłuższy i było nim więcej uczuć.
-Kocham Cię. - wyszeptałem gdy oderwaliśmy się od siebie. Mocno przyciągnąłem blondynkę do siebie nie oczekiwałem od niej tych słów ale jednak po chwili odpowiedziała mi tym samym. Od bardzo długiego czasu nie czułem się tak szczęśliwy. Znów jestem szczęśliwy. Mam przy sobie moją księżniczkę. Czego można jeszcze chcieć.? Tylko wrócić z nią do domu i nigdzie nie wypuszczać. Znów wszystko może być perfekcyjnie, już ja się o to postaram.


______________________________________________
Pisałam go dwa razy bo mi się usunął skarby, PRZEPRASZAM.! Mam nadzieję, że wam się podoba. Bo mogę was zaskoczyć tym, że epilog będzie nieźle długi. I myślę, że nie bedziecie długo czekać. Proszę was o szczere opinię jak zawsze. Proszę piszcie co myślcie.! Kocham was..:)x

niedziela, 16 lutego 2014

Chapter sixty one..!

Brian musiał szybko złapać Bellę bo ktoś na nią wskoczył i wylądowała by na podłodze. Od razu zorientowała się kto jest tym ktosiem.
-Co ty tu robisz.? - krzyknęła ucieszona. Obie zaczęły się ściskać, śmiać i krzyczały jak to za sobą tęskniły tym samym powodując, ze cała stołówka pożerała je wzrokiem. Ale co niech się gapią.! Nie codziennie może przyjeżdżać jej przyjaciółka ze Szwajcarii.
-Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę to robisz. Niby gadałyśmy o tym i w ogóle ale musiałam to zobaczyć na własne oczy. Moja Bella na studiach to nawet brzmi niedorzecznie. - zaczęła się śmiać. Bella wywróciła oczami a jej wzrok mówił cała Nessi.
Po chwili cała stołówka zamilkła i tylko się przyglądała przyjaciółką ale w porę to zauważyły. Co za frajerzy nie mają się czym zająć.? Warknęła Bella a brunetka szybko pociągnęła ją za rękę i obie jak jak jakieś idiotki wybiegły ze stołówki kierując się w stronę pokoju blondynki. Po połowie a raczej ćwiartce drogi zmęczyły się i po prostu szły dysząc.
-A teraz opowiadaj. Czemu studia.? - brunetka zapytała gdy obie piły wodę siedząc na przeciw siebie na łóżku. Opowiedziałam jej wszystko. Jak spieprzyłam sprawę ale jej reakcja mnie zdziwiła.
-Frajer. W ogóle nie powinnaś się czuć winna. Pamiętasz jak ty przez niego cierpiałaś.? Jak on cię zdradził.? Jak zaczęłaś przez niego brać narkotyki.? Bella proszę Cię przejrzyj na oczy. Nie tylko ty jesteś winna tym wszystkim aferom w twoim życiu. - powiedziała patrząc na blondynkę.
Serio mam się nie czuć winna.? Pomyślała i zamknęła oczy przypominając sobie to co było. Obrazy z jej życia same pojawiły się w jej głowie.
Udawany związek z Zayn'em, prawdziwy z Niall'em a potem jego zdrada. Trasa z Justin'em, poznanie Jul i Dylana, narkotyki, imprezy, wypadek, śmierć Dylana....i to wszystko kurwa przeze mnie.
Krzyczała na siebie w myślach.
-Wiesz, że mimo tego nie powinnaś uciekać.? Widzę, że się tu męczysz. Mów co chcesz ale to nie jest miejsce dla ciebie na prawdę znam cię lepiej niż ty znasz siebie. - zaczęły się śmiać ale Iss wiedziała, że przyjaciółka ma rację. Na początku chciała tutaj być a teraz nie odejdzie żeby nie rozczarować taty. Chciała by być w trasie z Justinem i chciałaby być z Niall'em. Przecież to tak nie wiele powiedział by ktoś ale dla niej to by było duże osiągnięcie.
Obie dziewczyny przegadały cały dzień a potem razem zasnęły. Przez całą noc Bella nie mogła zmrużyć oka. Ciągle wszystko analizowała i nie chciała ale w końcu się zdecydowała.

Byłam z siebie zadowolona, chciałam żeby tata był ze mnie dumny, narobiłam w okół siebie wielkiego szumu. Jestem wielką idiotką. Czemu w ogóle się zgodziłam przyjechać wtedy z nimi do Londynu. Nie było by tylu kłopotów. Jestem załamana tym jak wygląda moje życie. Czemu nie mogę być szczęśliwa.? Głupie pytanie idiotko, bo na to nie zasługujesz.?  Całą noc toczyłam ze sobą rozmowę w myślach i doszłam do wniosku, że Nessi ma rację. Nie mogę przestać myśleć o tym, że miałam nauczyć się jak nie ranić każdego dookoła ale no kurde już sama nie wiem czego chcę.
Wszyscy mogą myśleć o tym, że zapomniałam o tym co kiedyś było ale nie mogę...Wszyscy myślą, że jestem silna ale ja jestem słaba.

Już dwa dni jesteśmy z Nessi w naszym mieszkaniu w Londynie. Dowiedziałam się, że David nie przyjechał bo jest na jakiejś wymianie i dlatego ona odwiedza mnie. Właśnie jadłyśmy śniadanie i nagle Nessi pobiegła do łazienki zwymiotować. Ja od razu za nią, trzymałam jej włosy i masowałam po plecach.
-Już drugi raz odkąd tu jesteśmy. Boże Nessi może ty jesteś w ciąży..? - westchnęłam nie mówiłam poważnie ale brunetka od razu bardziej pobladła.
-Możesz być w ciąży.? - popatrzyłam na nią poważnie.
-Faktycznie okres mi się spóźnia ale nie mogę mam dopiero 20 lat. - zaczęła gadać. Serio.? Moje życie to porażka a moja najlepsza przyjaciółka może być w ciąży. Kurde zabijcie mnie do cholery...całe moje życie wygląda jak jakiś głupi film. Pewnie ci co to oglądają mają ze mnie nie złą bekę.
-Musimy zrobić test. Apteka jest nie daleko. Za chwilę będę z powrotem. - uśmiechnęłam się zostawiając ją w salonie. Fajnie by było gdyby okazało się że naprawdę jest w ciąży. Przy najmniej ona sobie ułożyła życie. Jako jej najlepsza przyjaciółka cieszę się jej szczęściem.
Szybko kupiłam kilka testów ciążowych i w mgnieniu oka byłam przy Nessi.
-Zrób trzy na wszelki wypadek. - przytulając ja poszłam z nią do łazienki zostając oczywiście za drzwiami. Po jakiś pięciu minutach przyjaciółka wyszła.
-I jak zostanę ciocią.? - wyszczerzyłam się dodając jej otuchy i czekając na wiadomość.
-Tak. Już nie mogę się doczekać żeby powiedzieć Davidowi. Wiem, że mnie nie zostawi i wiem, że będzie ciężko ale będę mamą. - mimo wszystko uśmiechała się szeroko a ja razem z nią.
Dobrze, że nie zareagowała jak inne laski, które się dowiadują, że są w ciąży i robią wielkie halo a potem chcą usunąć. Nie ona ma cudowne życie i tego jej zazdroszczę, że mimo wszystko jest szczęśliwa.
Siedziałyśmy oglądając i czytając coś o ciąży. Moja przyjaciółka będzie mamą. Czy tylko ja nie mogę w to uwierzyć.?
Spędziłyśmy cudowne kolejne dwa dni. Ostatniej nocy rozmawiałam z Justinem na Skypie długo a raczej bardzo długo i powiedziałam mu wszystko a on się ucieszył tak samo jak ja. Obiecał, że też będzie pomagał, i że będzie najlepszym wujkiem na świecie. Obie spędziłyśmy super tydzień. Zapomniałam jak to jest jak za kimś tęsknisz a potem spędzasz z nim tyle czasu.
-To co robimy z tobą i Niall'em.? - zapytała gdy chodziłyśmy po centrum.
-Nie mam pojęcia. Pojechałabym do niego, przepraszała i w ogóle ale po co jak on tego nie chce.? - brunetka już nic nie powiedziała bo nie wiedziała co. Chciałabym go przytulić ale nie mogę. Jestem taka głupia. Wróciłyśmy do domu a ja poszłam do siebie.
Włączyłam laptop i oglądałam zdjęcia. Głownie Niall'a i moje potem leżałam myśląc o nas. To śmieszne jak moje życie jest popieprzone.
Nie mogło wszystko potoczyć się jak w jakiejś romantycznej historii i bylibyśmy ze sobą szczęśliwi na zawsze.? Zamiast tego wszystko dzieje się jak w jakimś durnym serialu, który oglądają ci co nie mają nic lepszego do roboty.
Mogłam nie zgadzać się na propozycję, nie udawać związku z Malikiem....cały wieczór spędził mi na myśleniu co by było gdyby.
Ale scenariusz niestety był inny i wcale nie wyglądał oszałamiająco.

                                                             *******Niall*******
Myślałem o niej praktycznie cały czas. Wiem, że ja już dla niej tak wiele nie znaczę jak kiedyś ale musz ją przytulić przy najmniej na chwilę. Głupi jestem albo chyba lepiej pasuje określenie zakochany.
Zdradziła mnie i to boli cholernie ale ja popełniłem o wiele więcej błędów a ona mi wybaczała. Za trzy dni będziemy w Holandii a teraz mamy wolny dzień i cały spędziłem z chłopakami spacerując po Berlinie. A wieczór.? Wtedy leżałem na łóżku myśląc co by było gdyby.
Gdybym się tak nie bał i wykrzyczał całemu światu, że kocham Bellę pierwszy raz gdy mnie pocałowała to wyglądało by to wszytko inaczej. Teraz nie jest tragicznie bo mam osoby, które mnie wspierają ale nie mam jej. Najważniejszej osoby w moim życiu. Z Malikiem się już pogodziłem. On chyba wie jak bardzo mi na niej zależy a ona niby mu powiedziała, że zawsze ja będę ważniejszy. Już nie jestem pewien czy ona dalej czuje coś do mnie, ale trzeba mieć nadzieję. Najbardziej chciałbym żeby to wszystko był sen.
Chciałbym wstać i poczuć, że blondynka leży wtulona we mnie. Mam dopiero dwadzieścia lat ale wiem z kim chcę spędzić całe swoje życie i wiem, że nigdy się to nie zmieni.
To dziwne, że w tak młodym wieku wiesz już co chcesz robić, z kim być ale jeśli masz przy siebie przyjaciół, robisz co kochasz i masz dziewczynę, którą kochasz to czujesz, że możesz wszystko.
Czuję się tak gdy Bella jest obok wiem, że muszę ją odzyskać ale za cholerę nie wiem jak.
Jestem frajerem jak mogłem kiedykolwiek dać jej odejść.? To pytanie ciągle nie dawało mi spokoju.
Gdy wychodziłem na scenę wtedy tylko moje myśli były wyłączone. Nasi fani tez mi pomogli ale nie tak jak czwórka debili, którzy siedzą w salonie. Jestem szczęściarzem mimo wszystko.

                                                       *******Nessi*******
Cały wieczór Bella nie wychodziła z pokoju. Wiedziałam o czym myśli i wiem, że on tez myśli o niej. To jest takie słodkie i głupie za razem. Czuję się jak w jakimś romantycznym filmie z debilami w roli głównej. Wiem jedno muszę coś zrobić żeby pogodzić Bellę i Nialla chodź by nie wiem co.
Jestem narzeczoną najprzystojniejszego faceta na świecie i jestem z nim w ciąży, jestem przyjaciółka Justina Biebera i znam dużo innych sław więc kurwa nie ma dla mnie rzeczy nie możliwych. Jeszcze będę światkiem na ich ślubie i kropka. Leżałam oglądając jakiś film i nagle pojawiło mi się, że David dodał jakieś zdjęcie na Twittera. Zdjęcie z dedykacją dla mnie. Uwielbiam tego wariata. Zobaczyłam też, że chłopaki z 1D są w Holandii piszą o koncercie, który jest po jutrze. Wszyscy mają się ubrać na pomarańczowo. Jej będzie fajnie wyglądać cała sala ludzi ubrani w pomarańczowe rzeczy. Nagle mnie olśniło. Wpadłam na genialny pomysł. Może nie za bardzo, ale i tak jak na mnie to mistrzostwo. Musze dopracować detale, ale najpierw pogadam z kuzynem mojego potwora. Nienawidzę Harry'ego ale czego nie robi się dla przyjaciół.  Może działam pochopnie i impulsywnie ale co mi tam. Yolo. Zaśmiałam się sama z siebie i wzięłam telefon wybierając numer do Stylesa. Odebrał po pierwszym sygnale. Gadałam z nim chyba z pięć minut i pomoże mi wszystko z organizować.  Twierdzi, że Niall też ciągle chodzi zdołowany ale nie chce się do tego przyznać. Więc jak ich pogodzimy to wszyscy będą szczęśliwi. Ale jestem pod ekscytowana. Nawet nie zauważyłam kiedy Bella weszła do pokoju ale popatrzyła na mnie krzywo jak się szczerzyłam jak debilka.
-Coś brałaś.? - zapytała śmiejąc się ze mnie.
-Wpadłam na genialny pomysł. - powiedziałam dumna.
-Umieram z ciekawości. - teatralnie oparła się rękami o blat i patrzyła na mnie tymi swoimi dużymi, zielonymi oczkami.
-Kochasz Nialla co nie.? - odwróciłam się też do niej.
-Głupie pytanie. Pewnie a co to ma teraz do rzeczy.? - uniosła brwi do góry.
I jak nakręcona zaczęłam jej opowiadać co wymyśliłam, i że Styles mi pomoże.
Nie jestem pewna czy się ucieszyła czy nie bo przez jakiś czas nic nie mówiła. Co, źle zrobiłam.?

                                              *******Bella*******
To co powiedziała mi Nessi brzmiało nawet dobrze ale bardzo szalone. Przecież ona na to wpadła więc czego się można oczekiwać. Na początku się ucieszyłam i od razu chciałam się na nią rzucić ale właśnie jest to cholerne ale.  Może Niall nie chce mnie widzieć.? Może już mnie nie kocha...kurde nie mogę go po raz kolejny zranić.
Kiedyś moje życie było łatwiejsze a teraz gadam jak połamana. Masakra.
-Dobra ale - przerwała mi
-Nie ma żadnego ale. Masz być szczęśliwa. - przytuliła mnie. Jak dobrze mieć kogoś obok. Do cholery nie wiem co bym zrobiła gdybym była sama.
-Widzisz jak się nam życie potoczyło. Myślałam, że będę mieszkać w Bostonie a ty kilka domów dalej. Będę miała uroczego syneczka i super męża, i Justina oczywiście bo nigdy bym siebie nie wyobrażała życia bez niego a patrz teraz.  Siedzę jak idiotka sama, użalając się nad sobą. Moje życie jest do bani ja jestem w ogóle jakaś taka felerna, i większość tego co robię jest do dupy. Patrz jak ja gadam. Jak jakaś połamana. Dawna ja użyła by już tutaj chyba ze sto przekleństw....co ja robię ze swoim życiem.? - zaczęłyśmy się śmiać z tej prawdy. Bo to czysta prawda i co na to poradzić schrzaniłam wszytko i kropka.
-Teraz ty się starasz o chłopaka a ja jestem w ciąży. Żyć nie umierać. - znów się śmiejąc zaczęłyśmy robić kolację. Mimo tego całego gówna trzeba jeść. Boże co ja pieprze...filozof jebany.
Razem z Nessi oglądałyśmy film i gadałyśmy o wszystkim i o niczym. Brakowało mi jej i to bardzo i zostanie jeszcze na tydzień więc będę mogła się nią nacieszyć.
Teraz też muszę zastanowić się czy walczyć o Nialla. Niby łatwa odpowiedź a mimo to się waham.
Ale jak to się mówi, żyje się tylko raz.

                                                             *******Louis*******
Nareszcie jesteśmy w Holandii bo po tym koncercie w końcu mamy kilka dni wolnego. Nie żebym nie kochał tego co się dzieje teraz. Próby, nagrania, próby, nagrania, spotkania z fajami, koncert. Uwielbiam to robić ale tęsknię za rodziną i za Eleanor. Harry ostatnio łazi jakiś ucieszony i ciągle gada przez telefon. Może w końcu sobie dziewczynę znalazł.? Nie, a po za tym powiedział by mi. Dzisiaj cały dzień mamy wolny i po prostu odpoczywamy. Musimy jeszcze spamować na Twitterze, że jutro każdy kto przyjdzie na koncert musi być na pomarańczowo.
-Niall już włączyłem chodź.! - zawołałem blondyna bo w końcu załadowała mi się Fifa na x-boksie.
-Ja Barca. - od razu go wyprzedziłem bo wiedziałem kogo wybierze.
-Ej, dobra Tomlinson ja jestem Irlandią. - usiadł obok mnie  i zaczęła się gra. W końcu można z nim coś fajnego porobić. Już nie zamyka się w pokoju i nie rozpacza chodź widać czasem, że jest zdołowany ale zaczął nieźle to maskować. Ja przy najmniej widzę jak bardzo mu brakuje Belli. Dobra, Niall to mój przyjaciel jest dla mnie jak brat ale on spieprzył sprawę. Nie moja wina, że ją ignorował. Od samego początku jak się w niej zakochał mógł nam o wszystkim powiedzieć. Nie wiem co on sobie myślał ale teraz niech pokutuje....chodź mam nadzieję, że zaraz znów będzie z Bellą. Oni są najbardziej urocza para no zaraz po mnie i El.
Właśnie Eleanor. Już nie mogę się doczekać aż przyjedzie. Ma być jutro na koncercie jak zdąży. Muszę nadrobić czas jak mnie nie ma bo jeszcze będzie tak, że się jej znudzę czy coś i mnie rzuci. A tego nawet Obama by nie chciał.
-Skup się Tommo. - walnął mnie w ramię Horan.
-Grabisz sobie.! - i gra się zaczęła na poważnie.
Niby tylko gra ale skończyło się na tym, że goniliśmy się z pistoletami na kulki po całym apartamencie. W górę i w dół biegaliśmy po schodach, i przewracaliśmy chłopaków, którzy akurat schodzili. W końcu złapałem Nialla w kuchni. Zaśmiałem się i strzeliłem w niego. Pech chciał, że trafiłem go prosto pod okiem.
-Ups.! Sorry Horan ale to z ciebie kaleka. Nie broniłeś się. - podszedłem do chłopaka gdy zobaczyłem, że po moim strzale został ślad. Po  chwili do kuchni wszedł Hazza. Popatrzył na mnie potem na blondaska i wywrócił oczami siadając.
-Horan weź idź to opłucz albo po jakiś lód bo ci spuchnie a ty Tomlinson..- powiedział po czym głodomorek wyszedł.
-Masz niezłego cela. - zaśmiał się i przybiliśmy piątkę.
-Co ty kombinujesz.? - zapytałem jak znów klikał coś na telefonie.
-Nie mów nikomu ale Bella przyjedzie. - powiedział szeptem.
-Co.? Serio.? Niall się uciesz...trzeba mu powiedzieć. - zacząłem się cieszyć odwalając jakiś głupi taniec, znaczy taniec zwycięstwa.
-Nie i bądź cicho. Po pierwsze nie wiadomo czy na pewno a po za tym to będzie niespodzianka. - walnął mnie w głowę. Udając, że się obraziłem przekonałem go żeby zagrał ze mną w Fifę. On jest w tym okropny ale lepszy on niż narzekający Horan.

                                          *******Nessi*******
Namawiałam Bellę chyba przez trzy dni ale w końcu jedziemy na lotnisko. Twierdzi, że jeszcze nie wie jak pogodzi się z Niall'em i czy w ogóle to wyjdzie ale ważne, że nasz plan wypalił. W sensie jest dalsza część ale ona o tym nie musi wiedzieć. Wszystko zależy tylko od niej. Ani Harry, ani ja nie przekonamy jej czy Nialla żeby znów byli razem i byli szczęśliwi ale no cóż to nie zależy od nas. A szkoda było by wtedy łatwiej.
-A co jeśli...- blondynka znów zaczynała paplać.
A jak, a jeśli, a co jak....i tak w non stop. Boże niech się dziewczyna ogarnie.
-Jak już tam będziemy to weź mi chociaż obiecaj, że z nim pogadasz. - popatrzyłam na nią.
-Nie lecę tak daleko żeby nic nie zrobić. Okaże się. -wyszczerzyła się.
Byłyśmy już w samolocie a Bella nawet nie wyglądała na tak bardzo zdenerwowaną jak w tedy jak jechałyśmy na lotnisko. Przeżywa to strasznie a przecież to oczywiste, że on jej wybaczy. Najlepsza para zaraz po Davidzie i mnie.
Nagle coś jakby zatrzęsło samolotem. Od razu pojawiła się stewardessy.
-Spokojnie to tylko małe turbulencje. - ogłosiła i kazała zapiąć pasy.
Nie żebym zaczynała panikować bo nie boją się latać samolotem....ale boję się spaść. To chyba jak każdy.
-Luzik. - wyszeptała Bella i znów zatrzęsło porządnie samolotem.
Ona też nie wyglądała za dobrze ale blada była przed wejściem na pokład. Kolejny raz samolot się zatrząsł a ja skupiłam się na moim telefonie. Chciałam włączyć jakąś piosenkę jak usłyszałam znów głos stewardessy.

________________________________________________
To tak skarby.! Ten rozdział nie jest jakiś tam cudowny ale jest. Proszę o szczere komentarze. Chcę wiedzieć co sądzicie o tym blogu. 
Za niedługo kończymy ale spokojnie prawdopodobnie będę pisać nowy.!
Kocham was..:)x

środa, 29 stycznia 2014

Chapter sixty.!

Po dziesięciu minutach nudnego siedzenia przyszła do mnie asystentka Cartera i powiedziała, że mogę iść do pokoju. Tez dobrze, nie chciałam tam siedzieć nie wiadomo ile. Myśląc o tym jak bardzo traktują mnie tutaj jak dziecko dotarłam do pokoju.
-Issbella.! - krzyknęła od razu Ann jak weszłam. Sama wymyśliła, że tak mnie będzie nazywać. Moje imię tylko bez a.
-Co ci powiedział.? - zapytał Brian. Usiadłam na łóżku i zaczęłam im wszytko gadać.
-Debil. Gdyby mi tak powiedział chyba bym go wyśmiał. - powiedział stanowczo George.
-Przestań tobie by nic nie zrobił. Jesteś pupilkiem. - wywróciła oczami niebiesko włosa.
Zaczęliśmy się śmiać. Boże zaraz przyjedzie Gemma, mam nadzieję, że sama i pewnie na mnie nakrzyczy a ja się śmieję. No cóż z nimi nie da się inaczej. Po dość długim siedzeniu w pokoju przyszła jakaś dziewczyna i powiedziała mi, że dyrektor mnie wzywam. Ann przytuliła mnie i znów zaczęła gratulować odwagi i głupoty. Zaśmiałam się i skierowałam do gabinetu Cartera. Długo szłam i już prawie doszłam na miejsce gdy zobaczyłam jakiegoś chłopaka, który chodził obok mojego celu.
Rurki, ciemne włosy, vansy i ten seksowny tyłek, którego po zazdrościć może chyba każdy....Louis. Co on do cholery tu robi.? Oby nie był zły....chodź mam na niego sposób.
-Louie.! - krzyknęłam i się na niego rzuciłam.
-Tęskniłam za tobą Boo Bear.! - mocno go przytuliłam.
Musiałam być milutka, cieszyć się na jego widok jak nigdy  dotąd i mieć nadzieję, że nie jest zły. Jest dla mnie jak brat więc nie fajnie było by gdyby nam się relacje popsuły.
-I tak ci nie pomoże to, że jesteś miła. Jak mogłaś nam nie powiedzieć, że idziesz na studia.?- powiedział patrząc na mnie w sposób, który wywoływał u mnie wielkie poczucie winy.
-Powiedziałabym wam. - uśmiechnęłam się jednak to nic nie pomogło. Tommo chyba stał dzisiaj lewą nogą bo miał nie najlepszy humor. Ciągle podnosił głos i mówił mi, że jak to był mój sposób żeby dorosnąć to nie wyszło. Jeszcze skarcił mnie o to co zrobiłam, że Gemm tu wezwali. Nie mogłam się nawet bronić bo nie dopuścił mnie do głosu.  Jak Gemma wyszła z gabinetu też mi zrobiła wykład o tym co zrobiłam ale nie była aż tak zła jak Louis. O co mu chodzi to nie wiem. Poszliśmy do mojego pokoju po rzeczy bo na weekend wracam do Londynu. Mam nadzieję, że chłopaki na mnie nie nakrzyczą albo nie obrażą się jak ten obok mnie. Idzie z nadąsaną miną jakbym mu wszystkie vansy pochowała czy coś.
-Ann.? - zapytałam wchodząc do pokoju. Nic. Czyli wyszła, chwała Bogu.
-Czy to my.? - Louis popatrzył na plakat nad łóżkiem mojej współlokatorki.
-Ta jest waszą fanką. - skomentowałam biorąc moją walizkę. Tomlinson nic nie mówiąc wziął ją ode mnie i kierowaliśmy się w stronę wyjścia z uniwerku.
Wsiedliśmy do samochodu Gemmy i cały czas mi o czymś opowiadała. Patrzyłam na Lou ale ten robił coś w swoim telefonie. Po dość długim czasie w końcu zaparkowaliśmy pod domem direction. Znów Tommo wziął moją walizkę. Co z nim nie tak dzisiaj.? Aż tak bardzo jest na mnie zły, że mu o tym nie powiedziałam.? Bosz, gdybym wiedziała, że będzie miał takie humory to byłby pierwszym, który by się o tym dowiedział.
-Bells.! - usłyszałam krzyk Hazzy a następnie znalazłam się w jego objęciach.
-Aż tak się stęskniłeś olbrzymie.? - zaczęłam się śmiać z jego zachowania.
-Tu jest bez ciebie potwornie nudno. Masz walizkę czyli wracasz do nas.? - zapytał czyli oni nic nie wiedzą. Kurde sama będę musiała im powiedzieć. Zaraz po Harrym Zayn i Liaś mnie wyściskali. Daddy znów przepraszał mnie za to, że wtedy na mnie na wrzeszczał ale najgorsze jest to, że  Nialla nie ma. Jego najbardziej chciałabym zobaczyć.
Tęsknię za nim strasznie. Przez to, że go zdradziłam zdałam sobie naprawdę sprawę z tego jak bardzo jest dla mnie waży. Przegadałam z Biebsem wiele nocy i wiem, że nie mogę odpuścić sobie go za żadne skarby. Czy musiałam sobie zdać sprawę z tego jak bardzo go kocham dopiero wtedy gdy go straciłam.? Jestem idiotką, kretynką, suką, szmatą...tak ale wiem, że muszę się zmienić. Najwyższy czas. Obiecałam sobie już nikogo nie ranić, krzywdzić czy coś a teraz Louis ma przeze mnie zły humor i moje obiecanki są gówno warte.
-Czyli wracasz do nas.? - zapytał podekscytowany Harry. Dobrze mieć takiego kuzyna, który aż tak bardzo cieszy się na mój widok.
-Nie wraca. - odpowiedział za mnie Tommo.
-Co.? Czemu.? - tym razem zapytał mnie Zayn.
-Bo jak by to powiedzieć.? Postanowiłam się w końcu za siebie wziąć gadałam z tatą...no boże zaczęłam studiować. Już okey powiedziałam to.. - jak to usłyszeli miny wszystkich w pokoju, no oprócz dwójki, która o tym wiedziała były bezcenne.
-Czemu nam o tym nie powiedziałaś.?
-Ile to już trwa.?
Każdy zaczął zadawać pytania. Ich reakcje nie były złe ale ciągle martwił mnie Tomlinson. Czy chociaż raz w moim popapranym życiu nie może coś pójść dobrze.?

                                                    *******Niall*******
Spałem ale obudziły mnie krzyki z dołu. Zasłoniłem się poduszką ale nagle usłyszałem jej głos. Od razu wstałem jak wryty i szybko wyszedłem z mojego pokoju. Stanąłem na czubku schodów i przyglądałem się temu co dzieję się na dole.
-Przepraszam obiecuję, że będę was odwiedzać w weekendy. - powiedziała słodko blondynka. Po chwili do mnie dotarło to co powiedziała. Odwiedzać.? Gdzie ona się wybiera.?
Wszyscy zaczęli coś krzyczeć tylko nie Louis. Siedział i patrzył na nich jakby zamyślony. Później wszyscy się zaczęli śmiać. Tęskniłem za jej śmiechem, tak bardzo.
-Możesz też być pewna, że my odwiedzimy cię też tam. Nie mogę przegapić takiego widoku. - parsknął śmiechem Liam.
Czy dowiem się o co chodzi.? Zamiast pójść do nich stałem i patrzyłem się na nich myśląc o czym gadają....co ja pieprzę stałem na tych schodach jak idiota i patrzyłem się na blondynkę.
Chciałbym wszystko naprawić ale nie wiem jak i najgorsze jest to, że nadal mnie to boli. Zdradziła mnie....ale ja też nie jestem bez winy. Zrobiłem gorszą rzecz a ona mi wybaczyła. Nie mam zielonego pojęcia co mam zrobić.
-Niall.? - usłyszałem delikatny głosi i od razu popatrzyłem na dziewczynę.
-Zamyśliłem się. Witaj w domu. - wymusiłem uśmiech. Nie tak, że nie cieszę się, że tutaj jest bo mogę z tego powodu skakać jak dziecko ale chodzi o to, że nie jest tu dla mnie. To boli...była dla mnie wszystkim, wciąż jest a zachowujemy się jakbyśmy nic nigdy dla siebie nie znaczyli. Widziałem w jej oczach jakby smutek...ma wyrzuty sumienia, że mnie tak potwornie zraniła. Usiadłem koło nich ale i tak moja cała uwaga była skupiona na blondynce. Czy to możliwe kochać kogoś tak bardzo.? Chciałbym ją zabrać daleko i nigdy jej nie oddać. Jestem debilem ale uwielbiam ją całą. Jej uśmiech, ciało, oczy, włosy, zachowanie, sposób jaki się przytula i uwielbiam nawet każdą jej wadę.  Oszalałem na jej punkcie i tak to schrzaniłem. Znów się zamyśliłem ale widziałem jak ona na mnie zerka. Czy ktoś może cofnąć czas żebym nie zachowywał się jak idiota i jej nie ignorował.? Żebym okazywał jej moje uczucia i żebym nigdy nie pozwolił jej odejść, proszę ktokolwiek.? To chyba działa na odwrót. Zdajesz sobie jak bardzo ci na kimś zależy jak już nie możesz mieć tego kogoś. Ironia. Do dupy.

                                                    *******Bella*******
-Powiedz mi w końcu. - już od wczoraj proszę Lou żeby powiedział mi o co jest na mnie zły. Wiedziałam, że dzisiaj on robi śniadanie więc wstałam bo muszę to wiedzieć. Jest dla mnie jak brat nie może być na mnie zły.
-Bo zachowujesz się jak dziecko. - prawie krzyknął i był nieźle wkurzony.
-Co zrobiłam.? - próbowałam mówić cicho i delikatnie.
-Zostawiasz nas, ranisz osoby, które cię kochają. Niall już bez ciebie nie wytrzymuje a i jeszcze zaczęłaś studia i mi znaczy nam nie powiedziałaś  - słowa wyleciały z jego ust jak z armaty.
-Wiem, że wszystkich ranię. Chcę się zmienić i muszę się wiele rzeczy nauczyć dlatego studia. Muszę dorosnąć. Louie kocham cię jesteś dla mnie jak brat i nie mów mi, że mi na was nie zależy bo robię to żeby być normalną. - prawie się rozpłakałam. Ostatnio jestem taką ciotą.
-Wie, że mogłam wam powiedzieć ale nie wiem sama. Przepraszam, bardzo bardzo. - popatrzyłam na niego a on wstał i mnie przytulił. Tak.! Nareszcie.
-Nie mam moich sióstr przy sobie a ty jesteś jedną z nich. Jak wyjechałaś nie mam się kim zajmować, nie mam na kogo krzyczeć i nawet nie mamy z Hazzą kom gotować bo Horan stracił apetyt. - mocno go przytuliłam.
-Tommo pacanie nigdy cię nie zostawię ale skończ z tymi ckliwymi gadkami bo powiem Eleanor. - zaczęliśmy się śmiać. Kocham debila, po prostu kocham.
Zjedliśmy wszyscy śniadanie i oglądaliśmy jakieś filmy ale Gemma powiedziała, że pora na mój prezent i tym sposobem siedzę teraz z nią w aucie.
-Wiesz, że Niall....- zaczęła ale jej przerwałam.
-Proszę cię możemy nie o nim. - cały czas go obserwowałam i gdy tylko słyszałam jego imię widziałam ten smutek w jego oczach. Nie było już radości, iskierek a on sam nie tryskał optymizmem....był zdołowany, prze mnie.
Gadałyśmy głównie jak tam mój pierwszy tydzień szkoły. Szczerze nie podoba mi się bardzo ale przeżyję. Postawiłam sobie cel i zamierzam się go trzymać, no przynajmniej na razie.
-Jesteśmy. - Gemma zaćwierkała wysiadając z auta i ciągnąc mnie za sobą.
-Studnio tatuażu.? - zdziwiłam się ale od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Zawsze chciałaś sobie zrobić tatuaż, więc Ta Da. - rzuciłam się na nią i razem weszłyśmy do środka.
Siedziałyśmy chwilę a potem poprosił mnie jakiś koleś.
-To jaki tatuaż chcesz cukiereczku.? - zapytał. Dłuższą chwilę pogadaliśmy i w końcu zaczął przekłuwać moją skórę. Bolało piekielnie ale efekt był genialny. Na ręce miałam napis "Just close your eyes and enjoy the rollercoster that is life..." oraz pod lewą piersią znak nie skończoności i napis Forever Young..
Byłam strasznie dumna i cieszyłam się jak małe dziecko. Od zawsze chciałam mieć ten tatuaż a ten drugi to tak symbolicznie. Gemma jest najlepsza.  Zadowolone pojechałyśmy do Starbucksa. Potem wróciłyśmy do domu bo było już grubo po dwudziestej.
W salonie siedział tylko Malik i Liaś więc od razu postanowiłam się pochwalić.
-Ej my to oglądaliśmy. - stanęłam przed nimi wyłączając telewizor. Gemma pojechała do 'kolegi' czyli jak na mnie nakrzyczą mogę zwalić na nią.
-Patrzcie lepiej na to. - ściągnęłam bluzę i pokazałam im mój tatuaż na ręce. Śliczny napis pomiędzy łokciem a nadgarstkiem.
-Co do cholery.? Nie może być.! - wrzasnął ucieszony Zayn.
-Myślałem, że bardziej słodka nie możesz być a teraz masz tatuaż. - patrzył na moją rękę na jak na jakiś ósmy cud świata.
-Harry, Louis, Niall.!! - wydarł się Liaś. Jemu też się podobało ale i tak mi najbardziej. Chłopaki od razu przybiegli.
-Bella ma tatuaż. - pokazałam im a ich miny bezcenne.
Justinowi już wysłałam zdjęcia cieszył się ale i tak jego miny będą takie same.
-Właściwie to mam dwa. - wyszczerzyłam się.
Jestem buntowniczą nie ma co. Idę na studia i mam tatuaże...jaki sarkazm.
-Gdzie masz drugi.? - Hazzie się chyba nie podobało, że jego kuzyneczka ma tatuaże. Sam ma ich chyba z 20 jak nie więcej niech nie narzeka.
-Tutaj. - podniosłam po góry bluzkę tak, że było mi widać stanik, który oczywiście musiałam lekko dźwignąć.
Popatrzyłam kątem oka na Nialla...boże chłopaku rzuć się na mnie tu i teraz. Czy ja serio to pomyślałam. Jestem głupia...mógłby podjeść.
Pokiwałam głową i znów skupiłam uwagę na blondynie, który już nie patrzył na tatuaż tylko na mnie.
-Możemy pogadać.? - tak zdobyłam się na odwagę i powiedziałam to głośno. Punkt dal mnie.
Wszyscy umilkli i patrzyli się na nas. Horan się zgodził więc poszliśmy na górę. Jakbym mogła skakałabym z radości. W końcu ze mną pogada.
- nie wiem jak to powiedzieć..- zaczęłam ale nie dał mi skończyć.
-Bolało.? - pokazał na moją rękę. Będziemy gadać o tatuażu.? Serio.? Chciałam powiedzieć mu, że tęsknię do cholery.!
-Było warto. - wzruszyłam ramionami. Staliśmy tak w ciszy i myślałam, że wybuchnę.
-Nie mogę tak. Krzycz zrób coś innego, nie wiem ale proszę cię nie patrz się tak na mnie. Widzę, ze cię zraniłam ale proszę cię nie możesz się do mnie nie odzywać. Wciąż mi na tobie zależy. - zbliżyłam się do niego nie mogę znieść tego dystansu.
-Nie nie naciskam bo wiem, że mnie nienawidzisz ale możemy po prostu żyć normalnie.? - zabrzmiało to jak kompletne kretyństwo no ale.
Znów nastała cisza...oh nienawidzę tego.
-Mogę cię przytulić.? - powiedziałam to. Sama się zdziwiłam ale o dziwno chłopak przyciągnął mnie do siebie. Mocno zaciągnęłam się jego zapachem i staliśmy tak długą chwilę. Walczyłam żeby się nie rozpłakać czy mówić mu cały czas jak bardzo go kocham czy jak bardzo mi na nim zależy ale on tego nie chce słuchać. Wtuliłam się w niego mocno i mogłaby tak cały dzień.  Czy to będzie bardzo żałosne jak poproszę go żeby mnie nie puszczał.?


Weekend minął wszystkim dość szybko. Niedziele spędzili na kręglach a później poszli na pizzę. Wszyscy mieli nawet dobre humory nawet Niall i Bella. Od swojej rozmowy zamieniali ze sobą tylko pojedyncze słowa ale na nich obu ten incydent wywarł wielkie emocje. Kochali się ale nie chcieli do sobie wrócić myśląc, że zranią tym drugiego. Cóż za ironia. Z Zayn'em jednak relacje Belli się poprawili. Byli naprawdę świetnymi przyjaciółmi i strasznie podobały mu się jej tatuaże. Harry wciąż ich nie mógł znieść i dąsał się na Gemme, że pozwoliła na takie coś jego malutkiej kuzyneczce. Louis jak to Louis ciągle się śmiał. Tak za to go wszyscy przecież kochają....a najciekawszy weekend miał Liaś. On proszę państwa rozstał się z Danielle. Niby chwilowo ale widać było, że nie najlepiej to znosi. Blondynka nie ogarniała jak taka idealna para mogła się rozstać no ale cóż.
Teraz całą szóstą jadą do Cambridge odwieść Belle na uniwerek.
Blondasek znów nie może oderwać od niej oczu. Jak trudne mogą być do powiedzenia dwa słowa, których oboje są pewni.? Z nimi nic nie wiadomo więc trzeba poczekać. Najlepiej się ignorować.
W końcu dojechali na miejsce odprowadzili blondynkę do pokoju i długo się żegnali.
-Za tydzień nie wpadniemy bo mamy próby ale jutro dzwonię na Skype i dajesz mi numery fajnych dziewczyn z starszych klas. - tak to powiedzieć mógł tylko Harry. Za ponad tydzień ma urodziny a potem rozpoczynają trasę to też raczej z Bella się nie zobaczą.
-Issbella.- do pokoju nieoczekiwanie weszła współlokatorka blondynki. Chłopaki się tym nie przejęli ale za to Bella bardzo.
-Myślałam, że wrócisz później..- zaczęła wchodząc do pokoju niebiesko włosa razem z Geogiem. I stanęli jak wryci widząc, że dziewczyna nie jest sama.
-O hej kwiatuszku.! Ann powiedziała, że będziesz jutro. - w pokoju zjawił się Brian i od razu ją przytulił nie zauważając obecności pięciu chłopaków. Nialler od razu się spiął gdy usłyszał jak brunet nazywa Bellę.
-Iss czy to.? - zaczęła niepewnie Ann.
Bella własnie tego się obawiała. Nie chciała żeby wydało się, że ma coś wspólnego z jakimiś gwiazdami a co dopiero żeby ktoś zobaczył ich u niej. Nie była ostrożna więc ma. Krzyknęła na siebie w myślach i popatrzyła po kolei na wszystkich w pokoju.
Ann była zdziwiona i cała czerwona, George miał podniesione brwi a Brian patrzył to na chłopaków z 1D to na swojego kwiatuszka. Chłopak nie zakochał się w niej ani nic takiego. Po prostu lubił tak na nią mówić ta ksywka mu pasowała do niej....na Annabel mówił aniołku a ta wcale go nie przypomina, charakterem oczywiście.
-Czy to.? - znów przemówiła Ann. Bella miała ochotę ja kopnąć ale się opamiętała.
-Ann, Brian, George to Zayn, Harry, Liam, Louis i Niall. - przedstawiła ich sobie. Zrobiła coś czego za żadne skarby nie chciała. Teraz wszystko będzie dziwne. Ona o tym wie. Nigdy nie chciała żeby ktoś patrzył na nią przez pryzmat tego, że ma sławnych przyjaciół. To znaczy tylko tyle, że ludzie nie widzą w niej nic innego tylko to, że może załatwić autografy czy coś innego. Nie patrzą na nią jak na Isabellę William, którą jest tylko co zna One Direction czy Justina. To naprawdę nie jest miłe wiedzieć, że ludziom nie zależy na znajomości z tobą tylko tym co możesz im dać.
Blondynka nawet nie zauważyła jak wszyscy obok niej zaczęli ze sobą gadać. Wszyscy pomijając Niallera on znów był w nią wpatrzony. Korciło go żeby podejść do niej i ją przytulić. Nie dlatego, że jest smutna bo akurat uczucia umie ona maskować bardzo dobrze ale kochał ją więc chciał być blisko.
Oni są skomplikowani. Nikt ich nie rozumie. Zależy im obu na siebie ale nie wrócą do siebie nie wiedząc czemu...ale wracając do akcji, która się rozgrywała w pokoju.

                                                  *******Bella*******
Po jakiś trzech godzinach w końcu wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Usta Ann w ogóle się nie zamykały. Była mega pod jarana, że chłopaki dali jej autografy i cały czas coś gadała.
Brian i George już poszli i namówiłam ich żeby nic nikomu nie gadali z nimi łatwo poszło tylko z tom gadułom będzie ciężko.
-A Niall jest najsłodszy. - mówiła wciąż pod ekscytowana. Tego właśnie nie chciałam, żeby o nich gadała. A po za tym hello Nialler jest mój.!
-Ann proszę cię nie gadaj o nich już. - westchnęłam a ona na mnie spojrzała. Chwilę siedziała cicho ale nagle chyba ją olśniło.
-Jej Iss przepraszam.! Wiem już czemu nam nie powiedziałaś bo każdy by się tym podniecał tak jak ja. Sorry już się zamykam i zapominam, że tu byli. - uśmiechnęłam się na jej słowa a ona mnie przytuliła. Potem rzuciła się na łózko obok mnie i przegadałyśmy godzinę. Nie było tak źle ale wiem, że potem może być gorzej. Jak to mówią nie chwal dnia przed zachodem słońca. Nie wiem czy to ma coś do rzeczy bo jest północ ale można do tego podejść filozoficznie....boże co ja pieprzę muszę iść spać.



Dwa tygodnie minęły Belli zaskakująco szybko lecz nie tak kolorowo jak by chciała. W szkole były sprawdziany i już zarobiła kilka nie ciekawych ocen ale na szczęście nikt z jej nowych przyjaciół nie wygadał jej sekreciku. Urodziny Harry'ego minęło dobrze ale nie tak jak by sobie wyobrażała. Chciała pogodzić się z Niallem jak zawsze ale całą prawie imprezę spędziła z Zayn'em . Oni dwoje bardziej się zaprzyjaźnili niż sobie tego wyobrażali lecz tylko przyjaźń nic więcej. Ona jest za bardzo zakochana w Irlandczyku. Dzisiaj zaczął się kolejny tydzień zajęć, na który blondynka w ogóle się nie cieszyła.
Chłopaki z One Direction wyjechali w trasę dwa dni po urodzinach Hazzy a Justin do tej pory jej nie odwiedził bo wciąż nie miał wolnego. Planują się spotkać dopiero w marcu nie tylko na urodziny Biebsa ale mieli spędzić tydzień w Miami...ale ona nie może bo ma szkołę.
Bella wstała, ubrała się i wyszła jak co dzień z Ann pod klasę. Tym razem miały pierwszy angielki. Weszły zajęły swoje miejsce i zaczęły gadać z Georgiem, który ma z nimi akurat tą lekcje, bo nauczyciel się zawsze spóźnia.
-Cześć jesteś Bella tak.? - przede mną stanęła we własnej osobie blondynka, która obrażała mnie pierwszego dnia. Super plastik zna moje imię. Przyjrzałam się jej....jej kolony z nią. Niech mnie ktoś kopnie i sie obudzę. Tak mocno proszę żebym to od razu zapomniała.
-Ta. Co chcesz.? - warknęłam
-Nie bądź taka nie miła kochaniutka. Możemy się nawet zaprzyjaźnić. - powiedziała prze słodziutko.  Wiedziałam co nią kierowało i nie myliłam się gdy zapytała się czy naprawdę jestem kuzynką Harry'ego, i ze widziała moje zdjęcia z Justinem. Przez pierwsze trzy lekcje cała szkoła nie odstępowała mnie na krok. nawet siku nie mogłam sama zrobić.
Do cholery czuje się jak bym naprawdę śniła. Przecież ten scenariusz każdy mógł przewidzieć nawet kompletny idiota.
Szkoła, barbie, wszystko idzie super, robię przypał, rodzice wzywani w moim przypadku Gemma, no i nie jestem popularna i nagle jedna wiadomość wszyscy mnie kochają. Czy nie ma nawet jakiegoś durnego serialu o podobnej fabule.? Powiedzcie, że nie bo już wariuję.
Spędziłam w pokoju dwa dni ale i tak to nic nie dało. Ciągłe pukanie do drzwi, "odwiedziny" wszystko przez to bo znam kogoś sławnego...wow.
Miałam wszystkiego dość ale jestem do cholery pieprzoną Isabellą Williams więc muszę wziąć dupę w troki i się ogarnąć. Chciałam wydorośleć a zachowuję się jak dziecko. Po za tym wszyscy tutaj są pełnoletni to pewnie nie ma jakiś napalonych faneczek, tak.?
Wstałam rano ubierając czarne leginsy i dużą, granatowa bluzę z supermana. Wyszłam z pokoju później niż Ann bo ona myślała, że nów sobie odpuszczę. Nie ma bata czas spiąć poślady i iść dalej.
Jak weszłam do klasy nagle cała umilkła. Dobrze bo mnie nieźle głowa boli ale cieszyłam się za krótko bo przyleciała do mnie ta barbie, która tak mnie nienawidziła.  Zaczęła piszczeć, że przyjęła mnie do jakiegoś grona osób co zajmują się organizacją balu i, że mam nominację na królową. Kpina.
Marzyłam żeby wyjść z klasy. Nauczyciel nawet mnie specjalnie traktował jako jedyna nie pisałam kartkówki. Tłumaczył się tym, że nie było mnie dwa dni i nie wiem z czego będzie....a ona była za powiedziana już w zeszłym tygodniu ale hej na to nie narzekam.
Wyszłam z klasy z Georgem, który jako jedyny w klasie był normalny i szliśmy do Ann i Briana gdy nagle usłyszałam jak ktoś woła moje imię. Odwróciłam się zniechęcona ale tego to się nie spodziewałam.

_______________________________________
Więc tak rozdział do dupy ale ważna notka.!

Jak zawsze chcę szczere opinie. I chyba zauważyliście, że dodają nowy jak jest ponad 20 komentarzy.! 
A tak po za tym to za niedługo będzie trzeba kończyć to opowiadanie. I tak już rozdziały są do dupy więc. Może macie jakieś pomysły czy coś.? Jestem otwarta na sugestie. Plus bądźcie szczerzy co myślicie o rozdziale//blogu.!
 Kocham was...:)x

czwartek, 9 stycznia 2014

Chapter fifty nine.!

Pół nocy się kręciłam nie mogąc zasnąć. Nie wiem czy to przez to łóżko bo nie jest super wygodne czy przez to, że strasznie dziwnie być samą tu. Nawet nie znam mojej współlokatorki. Wstałam już o ósmej i ubrałam jakieś szare spodenki i koszulkę z Barcy. Rozejrzałam się dookoła i stwierdzam, że moja połowa jest lepiej udekorowana. Nie dlatego, że ja sama to robiłam tylko tam jest w sumie dużo różu a jakoś nie przepadam za tym kolorem. Mam nadzieję, że ta dziewczyna będzie normalna a nie jakaś rozwydrzona barbie. Położyłam się na podłodze przed telewizorem, który przywiozłam z Londynu. Będę grała na xbox'sie albo oglądała daremne wywiady z Justinem czy 1D a to po to by nie umrzeć tu z nudów. Podłożyłam sobie poduszkę bo wiecie jak się długo leży na brzuchu to pewne partie ciała bolą.  Zaczęłam od gry w Call Of Duty ale jakoś szybko przeszłam na Fifę. Oczywiście nie mogłam wybrać nic innego jak reprezentację Hiszpanii. Grałam tak dopóki nie przypomniałam sobie, że miałam iść do tego jak miał na imię....nie pamiętam. Jest 11 miałam tam być pół godziny temu. Nie wiem po co koleś jest w prawy tak wcześnie i to w niedzielę ale wiem, że mam przerąbane. Szybko ubrałam trampki i wzięłam bluzę, która przed wyjazdem wzięłam Ryan'owi. Zamknęłam szybko drzwi i zaczęłam biec ale sama nie wiem gdzie. Po dziesięciu minutach bezsensownego ganiania po korytarzach zapytałam kogoś gdzie gabinet dyrektora co okazało się w ogóle być daleko. Bo ten akurat akademik jest połączony ze szkołom z czego się ciesze bo nie muszę wychodzić ale mam spory kawałek do przejścia. Po dość długim czasie nareszcie znalazłam drzwi. Szybko weszłam oczywiście pukając.
-Panna Williams nie najlepszy początek. - powiedział nie wychylając się za jakiejś książki.
-Nie mogłam znaleźć gabinetu panie..- zacięłam się bo nie pamiętałam jak on się nazywa
-Carter, panno Williams. Widzę, że u pani z pamięcią nie najlepiej. Co do tego stroju to proszę tak nie przychodzić na zajęcia. - popatrzył na mnie a ja tylko pokiwałam głową. On jest dziwny.
-Od jutra zaczynamy nowy semestr a pani powinna zaliczyć poprzedni ponieważ byliśmy skłonni panią przyjąć właśnie teraz. - tak pewnie przekonało was to, że przyszłam na rozmowę z Justinem Bieberem, powiedziałam do siebie w myślach.
-Plan lekcji już pani dostała, i pewnie pani zauważyła, że książki są na biurku. Jeśli ma pani jakieś pytania panna Shelly jest bardzo pomocna więc w razie czegoś proszę kierować się do niej. Może chce pani o coś jeszcze zapytać.? - jego oficjalny ton był do dupy.  Pożegnałam się i wyszłam z tego gabinetu jak poparzona. Czy on wszystkich uczniów traktuje jak dzieci czy tylko nowych.?  Bleee..
Po tej głupiej wizycie u tego całego Cartera czy jak mu tam wróciłam do pokoju i dalej grałam w Fifę dopóki drzwi nie otworzyły się z hukiem. Ohhoo poznam moją współlokatorkę. W pokoju najpierw pojawiło się dwóch chłopaków a potem dziewczyna w ślicznych niebieskich włosach.  Ja dalej leżałam na podłodze ale jak idiotka gapiłam się zamiast na plazmę to na nowo przybyłych.
-Hej jesteś moją nową współlokatorką.? - popatrzyła na mnie dziewczyna
-Tak. Jestem Isabella ale możesz mi mówić Iss albo Bella. - uśmiechnęłam się wstając żeby podać jej rękę.
-Anabell. - niebiesko włosa się uśmiechnęła i mnie przytuliła. Nic nie odpowiedziałam tylko odwzajemniłam uścisk.
-A ci tutaj to mój przyjaciel Brian, który mieszka pięto niżej a to George mój brat. - przedstawiła chłopaków a ci się wyszczerzyli do mnie.
-Jesteście bliźniakami.? - zapytałam patrząc na nich
-Niestety musiałam dzielić z nim macicę aż 9 miesięcy. - wywróciła oczami a ja zaczęłam się śmiać.
-Tak.? Następnym razem walizkę nosisz sama. - oburzył się zakładając ręce na piersi.
-Wiesz, że cię kocham. - posłała mu całuska w powietrzu
-Spokojnie nie mieszka z nami w jednym akademiku. - szepnęła do mnie przez co znów się zaśmiałam.
Anabell zaczęła rozpakowywać się ciągle o czymś gadając gdy skończyła usiadła na podłodze przed swoim łóżkiem tak jak ja siedziałam przed swoim. George już poszedł ale Brian został.
-To może się poznamy.? 20 pytań.! - pisnęła dziewczyna. Boże ona jest śliczna.....mam jeszcze większe kompleksy.
-W sumie czemu nie. Ja pierwsze. pozwolili ci na ten kolor włosów.? - zapytałam od razu.
-Mam 18 lat nie muszę pytać o zgodę. Skąd jesteś.? - popatrzyła na mnie Brian tak samo. Nie żebym czuła się dziwnie....zaraz chyba tak własnie się czułam.
-Holmes Chaple ale ostatnimi czasy mieszkałam w Londynie. - odpowiedziałam.
Zadawaliśmy pytania na wszystkie tematy nawet Brian się dołączył. Oni oboje są szaleni.
-Jakiej muzyki słuchasz.? - zapytałam to było chyba 30 pytanie.
-Lubię One Direction. - wyszczerzyła się. Jej nie boli ją twarz.? Ale ma ładny uśmiech.
-Ja nie wolę kawałki klubowe. Nigdy tych pięciu...- popatrzył na Ann z chytrym uśmieszkiem nie kończąc zdania.
-Oni są fajni. - wzruszyłam ramionami. Ohhh gdyby wiedziała.
Później George przyniósł pizzę i oglądaliśmy w czwórkę filmy. Oni są fajni. Mimo, że na początku trochę dziwni ale gada się z nimi super.
Wyobrażałam sobie inaczej moja współlokatorkę ale to dobrze, że się myliłam.  Było już po ósmej gdy mój telefon zadzwonił.
*-Hej shawty.! - krzyknął Bieber gdy odebrałam. Znów mówi shawty....dzięki Ryan!
-Hej.. - uśmiechnęłam się słysząc jego głos
-Jak tam pierwszy dzień.? Zabrać cię.? - zapytał i zaczęliśmy gadać o tym co się dzisiaj stało, że poznałam Ann a on gadał, że właśnie wylądowali w Californii bo tam zaczynają trasę. Chyba godzinę z nimi gadałam i chciałam wyjść z pokoju żeby im nie przeszkadzać ale mówili żebym została. Ryan też się dorwał do telefonu i nawet gadałam z Chaz'em, którego pół roku nie widziałam.
-Kocham cie kurduplu i idź lepiej spać bo jutro do szkoły. Jak to brzmi. Chaz powiedz jak głupio to brzmi. - Justin zaczął się śmiać.
-Jesteś głupi. - skomentowałam
-Paaa..- zawołałam i już chciałam się rozłączyć.
-Stój nie powiedziałaś, że mnie kochasz. - Biebs udawał, że płacze.
-Kocham cię. Idź lepiej spać bo na próbę zaśpisz. - śmiejąc się rzuciłam telefon na szafkę i wróciłam do moich nowych znajomych oglądać film.
-Twój chłopak.? - zapytała Ann
-Nope, najlepszy przyjaciel. Śmieje się ze mnie, że zaczynam szkołę. - nie powiedziałam im ani słowa o mojej znajomości z Justinem czy One Direction bo po co, nie mam zamiaru nikomu o tym mówić.
Chłopaki po jakiejś godzinie w końcu poszli a ja postanowiłam wziąć prysznic. Myślałam, że w akademikach nie ma łazienek w pokojach ale ten akademik był ful luksus więc mieliśmy z czego się cieszę. Tatuś będzie bulił za moją naukę. Szybko ubrałam się w piżamę jak znów mój telefon zawibrował.
"Wiesz, że mam jeszcze dla ciebie prezent urodzinowy.? Nie miałam kiedy ci go dać więc co powiesz na weekend.? Tylko ty i ja zero facetów.? Serio stęskniłam się za moją okropną kuzyneczkę.  Gemma..:* "
Faktycznie Gemm coś o tym mówiła o jakimś prezencie dla mnie ale wtedy ta cała drama i jakoś wypadło mi z głowy. Wiem, że ona jeszcze cały tydzień jest w Londynie więc może w weekend ale kurde. Jestem tutaj a ona w Londynie.  Nikt nie wie gdzie jestem. I to jest śmieszne. Mogłam im powiedzieć ale by się śmiali. Nie zamiarzam tutaj i tak spędzić weekendu więc poproszę ją żeby po mnie przyjechała tylko półtorej godziny więc da radę. Napisałam jej, że zadzwonię do niej jutro i wtedy jej wszystko wyjaśnię.
Próbowałam zasnąć ale mi nie wychodziło, znowu.  Po północnym wierceniu się w końcu zasnęłam.

                                                        *******Harry*******
-Harry.! - słyszałem jak Gemma mnie woła. To jedyny kobiecy głos ostatnimi czasy w tym domu. El zaczyna nowy semestr w szkole. Danielle w trasie jest czy coś a Belli nie widziałem od tygodnia. Siedziemy i nudzimy się już drugi dzień. Nie było nic ciekawego do roboty. Jakby była tu ta blond bestia było by o wiele weselej ale w tym kłopot, że nie ma. Nialler strasznie za nią tęskni i nawet przyznał, że boli go gdy nie ma jej przy nim. Chcieliśmy ją odwiedzić ale Bieber powiedział, że to nie najlepszy pomysł. Teraz on jest od wczoraj w trasie a Bells.? Nie wiem czy jest z nim czy została w Londynie. Jestem jej kuzynem muszę to do cholery wiedzieć. Oburzyłem się w myślach i sięgnąłem po telefon żeby do niej zadzwonić. Szybko wybrałem numer i bum sekretarka. Bells nigdy nie wyłącza telefonu. Chyba mam złe przeczucie.
Teraz się nią interesujesz.?
Warknął głos w mojej głowie. Faktycznie mogłem zareagować wtedy jak pokłóciła się z Niall'em wtedy ją wspierać i w ogóle a czemu tego nie zrobiłem. Serio sam nie wiem, jestem dziwny.
-Długo mam cie wołać.? - Gemm zjawiła się w salonie zasłaniając nam telewizor.
-Weź daj mi kluczyki z samochodu bo chcę jechać potwierdzić prezent dla Belli.- powiedziała wyciągając rękę w moją stronę.
-Jaki prezent.? - zapytałem grzebiąc w kieszeni w poszukiwaniu tych kluczyków.
-Tajemnica. - podałem jej co chciała i tak szybko jak się pojawiła tak szybko zniknęła.
-Tęsknię za nią. Boję się, że znów będzie mnie oschle traktować tak jak wtedy. - westchnąłem przerywając ciszę.
-W sumie fajnie było by się z nią spotkać. - odparł Louis.
Gadaliśmy o wszystkim i niczym a głównie o Bells. Taka mała istotka a tak namieszała w naszym życiu. Potem poszliśmy na próbę. Nie mogę uwierzyć, że za dwa tygodnie będę miał 19 lat. Niedawno cieszyłem się z 18 a tu proszę szybko się starzeję. A po tym już piątego ruszamy w trasę. Oj będzie się działo.

                                                               *******Bella*******
-Wstawaj.- usłyszałam nad sobą piszczący dziewczęcy głos. Otworzyłam oczy i ujrzałam burze niebieskich włosów tuż nade mną. Wygramoliłam się z łóżka słysząc jeszcze kilka docinek ze strony Ann, że mam się śpieszyć i takie tam. Szybko ubrałam czarne leginsy, długa bluzkę na ramiączkach ze logiem Starbucksa i trampki. Wzięłam jeszcze bluzę a włosy zostawiłam rozpuszczone. Nie muszę się stroić bo po co to tylko szkoła. Tak.? Do torby wsadziłam książki i zeszyty i byłam gotowa. Biorąc po drodze telefon wyszłyśmy z Ann kierując się w nieznaną mi stronę. Szliśmy tak długo po tych korytarzach....nigdy nie ogarnę.
-Jesteśmy razem w klasie więc mamy te same lekcje. - wyszczerzyła szarpiąc mnie za rękę
-I jesteśmy spóźnione. - weszłyśmy do klasy i od razy wszystkie oczy na nas.
-Panno Shelly widzę, ze dobrze zaczynamy nowy semestr. - zaczął nauczyciel nie podnosząc nawet wzroku.
-Chyba obie dobrze zaczynamy. - odpowiedziałam a ten w końcu na nas popatrzył.
-Nowa uczennica tak.? - zapytał wstając
-Tak to jest...- Ann zaczęła ale ten koleś jej przerwał.
-Panna Williams tak panno Shelly a teraz obie usiądźcie. - wskazał miejsca prawie na końcu klasy. Też dobrze nie lubię historii.
Lekcja minęła szybko w sumie to Ann całą lekcję przegadała z jakimiś dziewczynami, które siedziały przed nami a ja rysowałam coś w zeszycie. Druga lekcja to samo ale był angielski więc trochę uważałam.
-Drugie śniadanie chodź. - niebiesko włosa pociągnęła mnie za rękę i poszłyśmy gdzieć chyba na stołówkę. Boże czuję się jak w liceum. Poznałam już kilka osób głównie dziewczyny Kelsy, Jenny i chyba Taylor ale nie jestem pewna.
-Cześć kwiatuszku. - Brian mnie uścisnął. On jest niemożliwy.
-Hej. - odwzajemniłam uścisk. Czemu nie widziałam go na poprzednich lekcjach.
-Ładnie to tak zaspać pierwszego dnia.? - Ann go skarciła oczywiście nie na poważnie.
Zaczęli się śmiać a ja rozglądałam się dookoła. Wszyscy prawie na mnie patrzyli. Jakby nie widzieli nowego. Wywróciłam oczami i weszliśmy na stołówkę. Usiedliśmy koło Georga i innych kolesi z piłkami. Czyli on jest w drużynie. Nieźle. Ja uwielbiam grać w nogę ale Justin woli koszykówkę więc dogadał by się z tymi tutaj.
-Siema. - zawołała Ann i usiadła koło jakiegoś szatyna. Wzruszyłam ramionami i zajęłam miejsce obok jej brata.
-Jak tam pierwszy dzień.? - zapytał i cały stolik na mnie spojrzał. No nie ukrywam nie jestem nieśmiała i w sumie lubię być w centrum uwagi.
-Mogło być gorzej. - odparłam. Popatrzyłam na Briana, który się szczerzył to samo moje współlokatorka. Jak mogą to robić cały czas i nie bolą ich twarze.?
-Jej taka laska i bez chłopaka.? - popatrzył na mnie z góry do dołu jakiś brunet.
-Taki pajac i bez cyrku.? - tez na niego popatrzyłam a cały stolik parsknął śmiechem.
-Jesteś nasza. - wrzasnął Brian i nagle koło naszego stolika zjawiła się jakaś barbie. Oh czy w każdej szkole musi być ktoś taki. To jest nudne. Zawsze mięśniaki, kujony, emo czy inni co ubierają się na czarno i oczywiście puste lalki. Czy to już taki schemat.? Jeśli tak to niech ktoś go zmieni.
-Co robisz na moim miejscu.? - ohh świetnie suka. Kto by się tego spodziewał.? Myślałam, że jest miła i mnie przytuli, jestem w szoku. Kocham mój sarkastyczny głosik w głowie.
-Proszę cię kotku spieprzaj stąd. - warknął George. Miło z jego strony ale jestem Isabella Williams jedna z najbardziej chamskich osób jakie znam więc sama umiem się bronić.
-Nie niech zostanie tylko nie tupać bo będzie musiała zbierać tą tapetę z podłogi. - uśmiechnęłam się do niej.
-Wiesz kim w ogóle jestem.? - zapytała urażona
-Oświeć mnie. - odwróciłam się w jej stronę.
-Szefowa czirliderek i przewodnicząca komisji balowej. - uśmiechnęła się dumnie a za jej plecami stanęło kilka innych dziewczyn. O boże barbie i jej klony...serio.? Chyba  jestem w jakimś kiepskim serialiku.
-Suko proszę cię albo sobie w końcu stąd pójdziesz poskakać czy jakie inne gówno co tam robisz albo popamiętasz mnie już pierwszego dnia.? Wiesz zawsze daję takim bez mózgom szansę na zastanowienie się więc jak.? - pokazałam swoje ząbki a ona poczerwieniała za złości. Tupnęła nogą i odeszła.
-Zawsze jesteś taka wredna.? - zapytała z podziwem Ann
-Nie, czasem śpię. - puściłam oczko uśmiechając się i razem poszliśmy dalej na lekcje. No nie powiem w sumie to nawet fajnie ale dalej czuję się jak w jakimś debilnym filmie o studentach. Nareszcie nadszedł w-f coś dla mnie. Ubrałam krótkie czarne spodenki i bluzkę z Barcy i wyszłam z szatni czekając na Ann, która wiązała buty.
-Dobra dziewczyny. My ćwiczymy tutaj bo chłopaki grają tak w piłkę. Co powiecie na siatkówkę.? - zapytała zadziwiająco młoda nauczycielka. Wszystkie się ucieszyły ale ja jak to ja zawsze muszę mieć ale.
-Mogę też iść zagrać w nogę.? - zapytałam podnosząc rękę. Czuję się jak dziecko a chyba nie po to czekałam tyle czasu żeby mieć w końcu 18. Babka się zgodziła więc szybko przeszłam na stronę gdzie grają chłopaki.
-Iss dziewczyny są tam. - zjawił się koło mnie Brian.
-Wiem ale lubię grac w nogę. Mogę co nie.? - zapytałam słodko.
-Pewnie. Słuchajcie Bella jest z nami. - krzyknął.
-Czyli nie tylko umiesz dogadać ale też grać w piłkę.? - zapytał Josh koleś, którego zgasiłam na stołówce.
-Yepp. - odpowiedziałam i gra się zaczęła. Na początku nikt mi nie podawał i to był ich błąd bo w końcu sam Justin Bieber mnie szkolił więc potrafię grać i to lepiej niż nie jeden chłopak. Miałam asystę to nie gol ale zawsze się liczy.
-Było nieźle ale ta koszulka to hańba dla oczu. - zaczął jakiś blondyn z ciemnymi pasemkami.
-Przestań nie ma lepszej drużyny niż Barca. - wywróciłam oczami.
I zaczęła się gadka o tym kto lepszy. W sumie chyba zostałam przekrzyczana przez dwóch chłopaków ale i tak wiem swoje. Potem była jeszcze mieliśmy lekcję, która głównie polegała na czytaniu wywiadów. Tak wybrałam dziennikarstwo więc powinno być fajnie. Na dzisiejszy dzień nie narzekam.

Tak minął cały tydzień. Zadzwoniłam do Gemmy i powiedziałam jej wszystko. Gadałyśmy chyba z dwie godziny ale obiecała na razie trzymać dzióbek na kłódkę. Nareszcie piątek. Nie przyzwyczaiłam się jeszcze do tego wszystkiego. Dla mnie to dalej dziwne, że chodzę do szkoły, że się na to zdecydowałam. Strasznie dziwnie się też czuję bo to nie jest normalne że niektórzy a raczej większość zachowuje się jak w liceum. Ubrałam kurtkę bo dzisiaj mamy zajęcia w innym budynku. Pisanie rozprawek, artykułów i takie tam. To lubię. Dwie lekcje pisania i przerwa obiadowa. Usiadłam jak zwykle przy stoliku z Ann. Bardzo się zakolegowałyśmy z Brianem z resztę też no i oczywiście z Georem. Siedzę i kulturalnie jem swoją kanapkę jak nagle słyszę głos jakiegoś frajera.
-Przestań to są pedały. Nie umieją w ogóle śpiewać tak jak Bieber ale ich jest pięciu. - chyba nie nazwał mojego przyjaciela pedałem co.? Odwróciłam głowę w jego stronę.
-Może mi jeszcze powiesz, że ten blondyn ze Szwecji czy skąd on jest jest przystojny. Proszę cię on w ogóle nie ma talentu całe to One Direction jest bez talentu. - czy on obraził moich przyjaciół w mojej obecności.? Gwałtownie wstałam. Mogłam to zignorować ale to nie leży w mojej naturze. Skierowałam się w stronę tego idioty przy którym siedziało jeszcze innych dwóch kolesi i kilka dziewczyn. No proszę klaun ma widownię.
-Powtórz to co powiedziałeś bo nie wiem czy dobrze usłyszałam. - warknęłam ściskając mój sok, który trzymałam w ręce jednak się nie wylał.
-Chodzi o tych pedałów.? To lipne podpuchy facetów, nie mają talentu i wyglądają jak dziewczyny. - zaczął wymieniać. Byłam coraz bardziej zła a zapowiadał się tak miły dzień.
-Masz jakieś uwagi.? - patrząc na mnie wrednie się uśmiechnął.
Czyli teraz mam działać.? Uśmiechnęłam się i podniosłam palec do góry żeby czekał i wzięłam łyk mojego soku. Popatrzyłam na niego i wyplułam całą zawartość, która miałam w buzi na jego twarz.
-Chyba na tyle. - uśmiechnęłam się dumna z siebie. Miny wszystkich dookoła bezcenne. Jedni klaskali a inii się po postu śmiali. Ann od razu do mnie podbiegła.
-Jesteś genialna. - przybiła mi piątkę. No nie powiem podoba mi się jak go urządziłam. Może teraz wyglądam normalnie ale moje zachowanie jest dalekie od normy. Znów popatrzyłam na chłopaka, który obrażał najważniejsze osoby w moim życiu, wycierał moją ślinę i sok z twarzy i koszulki. Dobrze mu tak, zrobiłabym to chętnie jeszcze raz.
-Panno Williams. - usłyszałam donośny, męski głos.
Odwróciłam się i zobaczyłam tego całego Cartera. Tylko nie on. Krzyknęłam w myślach i użyłam masy 'miłych' słów żeby opisać jak bardzo mnie ta sytuacja irytuje.
-Proszę za mną. - wyrwał mnie z mojego jakby zamyślenia dyrektor. Oczy wszystkich w stołówce były skierowane na mnie, chyba jeszcze nikt nie zrobił tu takiej akcji. Ann próbowała stłumić uśmiech. Mówiłam już, że ona jest szalona i ją uwielbiam.? Skinęłam głową w jej stronę z lekkim uśmiechem i skierowałam się za gościem w garniturze.
Znów znalazłam się w tym okropnym gabinecie. Cisza, która tam panowała była okropna. Carter gadał ze swoją sekretarką ale po chwili zajął miejsce za swoich biurkiem.
-Dlaczego to zrobiłaś panno Williams.?  - zapytał patrząc na mnie.
-Obrażał moich przyjaciół. - wzruszyłam ramionami.
-Nie mogłaś mu po prostu zwrócić uwagi. - zaczął gadać  tym co mogłam zrobić. Twierdzi, że nawet mogłam przyjść powiedzieć mu o tym....ta na kapować.? Jasne już biegnę, pierwsza.
-Mały frajer, który gówno wie. - syknęłam przez zęby.
-Panno Williams nie tolerujemy takiego zachowania na naszym uniwersytecie. Tak zachowują się dzieci w podstawówce. - zaczął wymachiwać rękami. Znów tylko wzruszyłam ramionami.
-Należało mu się. Chętnie zrobię to jeszcze raz. - uśmiechnęłam się przypominając sobie jego wyraz twarzy. Upokorzyłam go ciekawe jak się czuje.? Może oduczy go obrażania osób, których nie zna.
Carter zaczął się na mnie drzeć. Nie wiem o co to wielkie halo. Ja go tylko oplułam. Kolejny raz się uśmiechnęłam.
-Pani mnie w ogóle nie słucha. Proszę mi dać numer do pani ojca. - powiedział a ja się aż wyprostowałam.
-Mój tata jest w Hong Kongu czy Indiach więc tak czy siak nic tu nie zdziała. - jeden plus. Może jestem taka jaka jestem ale nie chcę żeby mój tata był mną rozczarowany już pierwszego tygodnia nauki. Nikt by tego nie chciał.
-Ktoś dorosły, z którym bym mógł porozmawiać o pani zachowaniu.? - popatrzył na mnie.
-Chyba pan żartuje. Jestem pełnoletnia to znaczy, że jestem dorosła. - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. On chyba żartuje. Będzie dzwonił do kogoś z mojej rodzinki bo jestem niegrzeczna. Czy to gimnazjum.? Jestem dorosła, jestem tu z własnej woli.
-Dorosła.? To dlaczego pani się tak nie zachowuje.? - zapytał a moja szczęka w mojej głowie własnie dotknęła ziemi. Chyba mnie zgasił.
-On sam sobie na to zasłużył nie było pana. Po za tym jestem tu z własnej woli. Sama o sobie decyduję o tym co robi, jak robię mam już to pieprzone osiemnaście lat i nikt mi nie będzie mówił co mam robić. - wrzasnęłam.
-Ja jednak spróbuję. - koleś nie podniósł głosu ale żyła na jego czole pulsowała ze zdenerwowania.
-Numer proszę. - wyciągnął rękę w moją stronę.  Jest tu ukryta kamera bo jak nie to naprawdę ta szkoła jest jakby to ująć i nie skłamać....o tak pojebana.!
-Panie dyrektorze mam te numery. - wtargnęła do gabinetu sekretarka. Popatrzyłam na gościa za biurkiem.
-Pani ojciec zostawił mi kilka numerów w razie jakiegoś wypadku lub gdyby były z panią jakieś problemy. Wiedział, że będą z pewnością problemy wychowawcze chodź miał nadzieję, że jeśli sama pani się na to zdecydowała będzie pani mądrzejsza. - wywróciłam oczami na jego słowa. Serio tatuś widział, że coś sknocę.? Trochę boli ale no sama sobie jak to mówią piwa na warzyłam.
-Anne Cox, Pattie Mallette, Gemma Styles i jeszcze Harry Styles. - wyczytał nazwiska a ja otworzyłam buzię ze zdziwienia. Mój tata mi nie ufa albo tak dobrze mnie zna.
-Gemma. - powiedziałam po lekkim namyśle. Ona mi nic nie zrobi jak się dowie, że kogoś oplułam. Będzie ze mnie dumna po tym jak mnie okrzyczy. Miejmy nadzieję. Nigdy jeszcze nie miałam tak, że dyrektor kogoś wzywa. Głownie byłam grzeczna. No do tego incydentu wtedy jak szłam do x factora do Hazzy. Wzdrygnęłam się na samą myśl. Nawet nie zauważyłam jak Carter wziął telefon.
-Witam jestem Julian Carter..- powstrzymałam śmiech, Julian.?
-Rozmawiam z panią Gemmą Styles.?- zapytał
-Ah w takim razie chciałabym porozmawiać o zachowaniu panny Williams. - gadał z Gemm chyba z pięć minut. Ale nie słuchałam modliłam się żeby jej tu nie wzywał. Po co jestem pełnoletnia nie musi mnie nikt pouczać ani nic.
-Panno Williams. - zwrócił się do mnie. Boże w ciągu tego tygodnia usłyszałam tyle razy moje nazwisko jak nigdy w życiu.
-Pani Styles obiecała zjawić się niebawem. Miejmy nadzieję, że ktoś może pani wytłumaczyć jak niedorzeczne jest pani zachowanie. - nie po co ma tu przyjeżdżać. Będzie na mnie zła. Nie pozostało mi nic tylko czekać na ratunek Gemm. Najgorsze jest to, że obiecałam sobie, że poradzę sobie i dorosnę a zachowuję się jak rozwydrzona dwunastolatka. Mam nadzieję, że ona przyjedzie sama. Wzdychając wyszłam na korytarz bo tam miałam czekać.


_________________________________________
Mam nadzieję, że nie znudziło wam się już to opowiadanie. Serio skarby proszę was o szczere opinię. I moglibyście się czasem rozpisać w komentarzu, tez się staram pisać długie rozdziały. Najważniejsze są szczere opinię. O to was szczególnie proszę.! Kocham was...:) x