środa, 29 stycznia 2014

Chapter sixty.!

Po dziesięciu minutach nudnego siedzenia przyszła do mnie asystentka Cartera i powiedziała, że mogę iść do pokoju. Tez dobrze, nie chciałam tam siedzieć nie wiadomo ile. Myśląc o tym jak bardzo traktują mnie tutaj jak dziecko dotarłam do pokoju.
-Issbella.! - krzyknęła od razu Ann jak weszłam. Sama wymyśliła, że tak mnie będzie nazywać. Moje imię tylko bez a.
-Co ci powiedział.? - zapytał Brian. Usiadłam na łóżku i zaczęłam im wszytko gadać.
-Debil. Gdyby mi tak powiedział chyba bym go wyśmiał. - powiedział stanowczo George.
-Przestań tobie by nic nie zrobił. Jesteś pupilkiem. - wywróciła oczami niebiesko włosa.
Zaczęliśmy się śmiać. Boże zaraz przyjedzie Gemma, mam nadzieję, że sama i pewnie na mnie nakrzyczy a ja się śmieję. No cóż z nimi nie da się inaczej. Po dość długim siedzeniu w pokoju przyszła jakaś dziewczyna i powiedziała mi, że dyrektor mnie wzywam. Ann przytuliła mnie i znów zaczęła gratulować odwagi i głupoty. Zaśmiałam się i skierowałam do gabinetu Cartera. Długo szłam i już prawie doszłam na miejsce gdy zobaczyłam jakiegoś chłopaka, który chodził obok mojego celu.
Rurki, ciemne włosy, vansy i ten seksowny tyłek, którego po zazdrościć może chyba każdy....Louis. Co on do cholery tu robi.? Oby nie był zły....chodź mam na niego sposób.
-Louie.! - krzyknęłam i się na niego rzuciłam.
-Tęskniłam za tobą Boo Bear.! - mocno go przytuliłam.
Musiałam być milutka, cieszyć się na jego widok jak nigdy  dotąd i mieć nadzieję, że nie jest zły. Jest dla mnie jak brat więc nie fajnie było by gdyby nam się relacje popsuły.
-I tak ci nie pomoże to, że jesteś miła. Jak mogłaś nam nie powiedzieć, że idziesz na studia.?- powiedział patrząc na mnie w sposób, który wywoływał u mnie wielkie poczucie winy.
-Powiedziałabym wam. - uśmiechnęłam się jednak to nic nie pomogło. Tommo chyba stał dzisiaj lewą nogą bo miał nie najlepszy humor. Ciągle podnosił głos i mówił mi, że jak to był mój sposób żeby dorosnąć to nie wyszło. Jeszcze skarcił mnie o to co zrobiłam, że Gemm tu wezwali. Nie mogłam się nawet bronić bo nie dopuścił mnie do głosu.  Jak Gemma wyszła z gabinetu też mi zrobiła wykład o tym co zrobiłam ale nie była aż tak zła jak Louis. O co mu chodzi to nie wiem. Poszliśmy do mojego pokoju po rzeczy bo na weekend wracam do Londynu. Mam nadzieję, że chłopaki na mnie nie nakrzyczą albo nie obrażą się jak ten obok mnie. Idzie z nadąsaną miną jakbym mu wszystkie vansy pochowała czy coś.
-Ann.? - zapytałam wchodząc do pokoju. Nic. Czyli wyszła, chwała Bogu.
-Czy to my.? - Louis popatrzył na plakat nad łóżkiem mojej współlokatorki.
-Ta jest waszą fanką. - skomentowałam biorąc moją walizkę. Tomlinson nic nie mówiąc wziął ją ode mnie i kierowaliśmy się w stronę wyjścia z uniwerku.
Wsiedliśmy do samochodu Gemmy i cały czas mi o czymś opowiadała. Patrzyłam na Lou ale ten robił coś w swoim telefonie. Po dość długim czasie w końcu zaparkowaliśmy pod domem direction. Znów Tommo wziął moją walizkę. Co z nim nie tak dzisiaj.? Aż tak bardzo jest na mnie zły, że mu o tym nie powiedziałam.? Bosz, gdybym wiedziała, że będzie miał takie humory to byłby pierwszym, który by się o tym dowiedział.
-Bells.! - usłyszałam krzyk Hazzy a następnie znalazłam się w jego objęciach.
-Aż tak się stęskniłeś olbrzymie.? - zaczęłam się śmiać z jego zachowania.
-Tu jest bez ciebie potwornie nudno. Masz walizkę czyli wracasz do nas.? - zapytał czyli oni nic nie wiedzą. Kurde sama będę musiała im powiedzieć. Zaraz po Harrym Zayn i Liaś mnie wyściskali. Daddy znów przepraszał mnie za to, że wtedy na mnie na wrzeszczał ale najgorsze jest to, że  Nialla nie ma. Jego najbardziej chciałabym zobaczyć.
Tęsknię za nim strasznie. Przez to, że go zdradziłam zdałam sobie naprawdę sprawę z tego jak bardzo jest dla mnie waży. Przegadałam z Biebsem wiele nocy i wiem, że nie mogę odpuścić sobie go za żadne skarby. Czy musiałam sobie zdać sprawę z tego jak bardzo go kocham dopiero wtedy gdy go straciłam.? Jestem idiotką, kretynką, suką, szmatą...tak ale wiem, że muszę się zmienić. Najwyższy czas. Obiecałam sobie już nikogo nie ranić, krzywdzić czy coś a teraz Louis ma przeze mnie zły humor i moje obiecanki są gówno warte.
-Czyli wracasz do nas.? - zapytał podekscytowany Harry. Dobrze mieć takiego kuzyna, który aż tak bardzo cieszy się na mój widok.
-Nie wraca. - odpowiedział za mnie Tommo.
-Co.? Czemu.? - tym razem zapytał mnie Zayn.
-Bo jak by to powiedzieć.? Postanowiłam się w końcu za siebie wziąć gadałam z tatą...no boże zaczęłam studiować. Już okey powiedziałam to.. - jak to usłyszeli miny wszystkich w pokoju, no oprócz dwójki, która o tym wiedziała były bezcenne.
-Czemu nam o tym nie powiedziałaś.?
-Ile to już trwa.?
Każdy zaczął zadawać pytania. Ich reakcje nie były złe ale ciągle martwił mnie Tomlinson. Czy chociaż raz w moim popapranym życiu nie może coś pójść dobrze.?

                                                    *******Niall*******
Spałem ale obudziły mnie krzyki z dołu. Zasłoniłem się poduszką ale nagle usłyszałem jej głos. Od razu wstałem jak wryty i szybko wyszedłem z mojego pokoju. Stanąłem na czubku schodów i przyglądałem się temu co dzieję się na dole.
-Przepraszam obiecuję, że będę was odwiedzać w weekendy. - powiedziała słodko blondynka. Po chwili do mnie dotarło to co powiedziała. Odwiedzać.? Gdzie ona się wybiera.?
Wszyscy zaczęli coś krzyczeć tylko nie Louis. Siedział i patrzył na nich jakby zamyślony. Później wszyscy się zaczęli śmiać. Tęskniłem za jej śmiechem, tak bardzo.
-Możesz też być pewna, że my odwiedzimy cię też tam. Nie mogę przegapić takiego widoku. - parsknął śmiechem Liam.
Czy dowiem się o co chodzi.? Zamiast pójść do nich stałem i patrzyłem się na nich myśląc o czym gadają....co ja pieprzę stałem na tych schodach jak idiota i patrzyłem się na blondynkę.
Chciałbym wszystko naprawić ale nie wiem jak i najgorsze jest to, że nadal mnie to boli. Zdradziła mnie....ale ja też nie jestem bez winy. Zrobiłem gorszą rzecz a ona mi wybaczyła. Nie mam zielonego pojęcia co mam zrobić.
-Niall.? - usłyszałem delikatny głosi i od razu popatrzyłem na dziewczynę.
-Zamyśliłem się. Witaj w domu. - wymusiłem uśmiech. Nie tak, że nie cieszę się, że tutaj jest bo mogę z tego powodu skakać jak dziecko ale chodzi o to, że nie jest tu dla mnie. To boli...była dla mnie wszystkim, wciąż jest a zachowujemy się jakbyśmy nic nigdy dla siebie nie znaczyli. Widziałem w jej oczach jakby smutek...ma wyrzuty sumienia, że mnie tak potwornie zraniła. Usiadłem koło nich ale i tak moja cała uwaga była skupiona na blondynce. Czy to możliwe kochać kogoś tak bardzo.? Chciałbym ją zabrać daleko i nigdy jej nie oddać. Jestem debilem ale uwielbiam ją całą. Jej uśmiech, ciało, oczy, włosy, zachowanie, sposób jaki się przytula i uwielbiam nawet każdą jej wadę.  Oszalałem na jej punkcie i tak to schrzaniłem. Znów się zamyśliłem ale widziałem jak ona na mnie zerka. Czy ktoś może cofnąć czas żebym nie zachowywał się jak idiota i jej nie ignorował.? Żebym okazywał jej moje uczucia i żebym nigdy nie pozwolił jej odejść, proszę ktokolwiek.? To chyba działa na odwrót. Zdajesz sobie jak bardzo ci na kimś zależy jak już nie możesz mieć tego kogoś. Ironia. Do dupy.

                                                    *******Bella*******
-Powiedz mi w końcu. - już od wczoraj proszę Lou żeby powiedział mi o co jest na mnie zły. Wiedziałam, że dzisiaj on robi śniadanie więc wstałam bo muszę to wiedzieć. Jest dla mnie jak brat nie może być na mnie zły.
-Bo zachowujesz się jak dziecko. - prawie krzyknął i był nieźle wkurzony.
-Co zrobiłam.? - próbowałam mówić cicho i delikatnie.
-Zostawiasz nas, ranisz osoby, które cię kochają. Niall już bez ciebie nie wytrzymuje a i jeszcze zaczęłaś studia i mi znaczy nam nie powiedziałaś  - słowa wyleciały z jego ust jak z armaty.
-Wiem, że wszystkich ranię. Chcę się zmienić i muszę się wiele rzeczy nauczyć dlatego studia. Muszę dorosnąć. Louie kocham cię jesteś dla mnie jak brat i nie mów mi, że mi na was nie zależy bo robię to żeby być normalną. - prawie się rozpłakałam. Ostatnio jestem taką ciotą.
-Wie, że mogłam wam powiedzieć ale nie wiem sama. Przepraszam, bardzo bardzo. - popatrzyłam na niego a on wstał i mnie przytulił. Tak.! Nareszcie.
-Nie mam moich sióstr przy sobie a ty jesteś jedną z nich. Jak wyjechałaś nie mam się kim zajmować, nie mam na kogo krzyczeć i nawet nie mamy z Hazzą kom gotować bo Horan stracił apetyt. - mocno go przytuliłam.
-Tommo pacanie nigdy cię nie zostawię ale skończ z tymi ckliwymi gadkami bo powiem Eleanor. - zaczęliśmy się śmiać. Kocham debila, po prostu kocham.
Zjedliśmy wszyscy śniadanie i oglądaliśmy jakieś filmy ale Gemma powiedziała, że pora na mój prezent i tym sposobem siedzę teraz z nią w aucie.
-Wiesz, że Niall....- zaczęła ale jej przerwałam.
-Proszę cię możemy nie o nim. - cały czas go obserwowałam i gdy tylko słyszałam jego imię widziałam ten smutek w jego oczach. Nie było już radości, iskierek a on sam nie tryskał optymizmem....był zdołowany, prze mnie.
Gadałyśmy głównie jak tam mój pierwszy tydzień szkoły. Szczerze nie podoba mi się bardzo ale przeżyję. Postawiłam sobie cel i zamierzam się go trzymać, no przynajmniej na razie.
-Jesteśmy. - Gemma zaćwierkała wysiadając z auta i ciągnąc mnie za sobą.
-Studnio tatuażu.? - zdziwiłam się ale od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Zawsze chciałaś sobie zrobić tatuaż, więc Ta Da. - rzuciłam się na nią i razem weszłyśmy do środka.
Siedziałyśmy chwilę a potem poprosił mnie jakiś koleś.
-To jaki tatuaż chcesz cukiereczku.? - zapytał. Dłuższą chwilę pogadaliśmy i w końcu zaczął przekłuwać moją skórę. Bolało piekielnie ale efekt był genialny. Na ręce miałam napis "Just close your eyes and enjoy the rollercoster that is life..." oraz pod lewą piersią znak nie skończoności i napis Forever Young..
Byłam strasznie dumna i cieszyłam się jak małe dziecko. Od zawsze chciałam mieć ten tatuaż a ten drugi to tak symbolicznie. Gemma jest najlepsza.  Zadowolone pojechałyśmy do Starbucksa. Potem wróciłyśmy do domu bo było już grubo po dwudziestej.
W salonie siedział tylko Malik i Liaś więc od razu postanowiłam się pochwalić.
-Ej my to oglądaliśmy. - stanęłam przed nimi wyłączając telewizor. Gemma pojechała do 'kolegi' czyli jak na mnie nakrzyczą mogę zwalić na nią.
-Patrzcie lepiej na to. - ściągnęłam bluzę i pokazałam im mój tatuaż na ręce. Śliczny napis pomiędzy łokciem a nadgarstkiem.
-Co do cholery.? Nie może być.! - wrzasnął ucieszony Zayn.
-Myślałem, że bardziej słodka nie możesz być a teraz masz tatuaż. - patrzył na moją rękę na jak na jakiś ósmy cud świata.
-Harry, Louis, Niall.!! - wydarł się Liaś. Jemu też się podobało ale i tak mi najbardziej. Chłopaki od razu przybiegli.
-Bella ma tatuaż. - pokazałam im a ich miny bezcenne.
Justinowi już wysłałam zdjęcia cieszył się ale i tak jego miny będą takie same.
-Właściwie to mam dwa. - wyszczerzyłam się.
Jestem buntowniczą nie ma co. Idę na studia i mam tatuaże...jaki sarkazm.
-Gdzie masz drugi.? - Hazzie się chyba nie podobało, że jego kuzyneczka ma tatuaże. Sam ma ich chyba z 20 jak nie więcej niech nie narzeka.
-Tutaj. - podniosłam po góry bluzkę tak, że było mi widać stanik, który oczywiście musiałam lekko dźwignąć.
Popatrzyłam kątem oka na Nialla...boże chłopaku rzuć się na mnie tu i teraz. Czy ja serio to pomyślałam. Jestem głupia...mógłby podjeść.
Pokiwałam głową i znów skupiłam uwagę na blondynie, który już nie patrzył na tatuaż tylko na mnie.
-Możemy pogadać.? - tak zdobyłam się na odwagę i powiedziałam to głośno. Punkt dal mnie.
Wszyscy umilkli i patrzyli się na nas. Horan się zgodził więc poszliśmy na górę. Jakbym mogła skakałabym z radości. W końcu ze mną pogada.
- nie wiem jak to powiedzieć..- zaczęłam ale nie dał mi skończyć.
-Bolało.? - pokazał na moją rękę. Będziemy gadać o tatuażu.? Serio.? Chciałam powiedzieć mu, że tęsknię do cholery.!
-Było warto. - wzruszyłam ramionami. Staliśmy tak w ciszy i myślałam, że wybuchnę.
-Nie mogę tak. Krzycz zrób coś innego, nie wiem ale proszę cię nie patrz się tak na mnie. Widzę, ze cię zraniłam ale proszę cię nie możesz się do mnie nie odzywać. Wciąż mi na tobie zależy. - zbliżyłam się do niego nie mogę znieść tego dystansu.
-Nie nie naciskam bo wiem, że mnie nienawidzisz ale możemy po prostu żyć normalnie.? - zabrzmiało to jak kompletne kretyństwo no ale.
Znów nastała cisza...oh nienawidzę tego.
-Mogę cię przytulić.? - powiedziałam to. Sama się zdziwiłam ale o dziwno chłopak przyciągnął mnie do siebie. Mocno zaciągnęłam się jego zapachem i staliśmy tak długą chwilę. Walczyłam żeby się nie rozpłakać czy mówić mu cały czas jak bardzo go kocham czy jak bardzo mi na nim zależy ale on tego nie chce słuchać. Wtuliłam się w niego mocno i mogłaby tak cały dzień.  Czy to będzie bardzo żałosne jak poproszę go żeby mnie nie puszczał.?


Weekend minął wszystkim dość szybko. Niedziele spędzili na kręglach a później poszli na pizzę. Wszyscy mieli nawet dobre humory nawet Niall i Bella. Od swojej rozmowy zamieniali ze sobą tylko pojedyncze słowa ale na nich obu ten incydent wywarł wielkie emocje. Kochali się ale nie chcieli do sobie wrócić myśląc, że zranią tym drugiego. Cóż za ironia. Z Zayn'em jednak relacje Belli się poprawili. Byli naprawdę świetnymi przyjaciółmi i strasznie podobały mu się jej tatuaże. Harry wciąż ich nie mógł znieść i dąsał się na Gemme, że pozwoliła na takie coś jego malutkiej kuzyneczce. Louis jak to Louis ciągle się śmiał. Tak za to go wszyscy przecież kochają....a najciekawszy weekend miał Liaś. On proszę państwa rozstał się z Danielle. Niby chwilowo ale widać było, że nie najlepiej to znosi. Blondynka nie ogarniała jak taka idealna para mogła się rozstać no ale cóż.
Teraz całą szóstą jadą do Cambridge odwieść Belle na uniwerek.
Blondasek znów nie może oderwać od niej oczu. Jak trudne mogą być do powiedzenia dwa słowa, których oboje są pewni.? Z nimi nic nie wiadomo więc trzeba poczekać. Najlepiej się ignorować.
W końcu dojechali na miejsce odprowadzili blondynkę do pokoju i długo się żegnali.
-Za tydzień nie wpadniemy bo mamy próby ale jutro dzwonię na Skype i dajesz mi numery fajnych dziewczyn z starszych klas. - tak to powiedzieć mógł tylko Harry. Za ponad tydzień ma urodziny a potem rozpoczynają trasę to też raczej z Bella się nie zobaczą.
-Issbella.- do pokoju nieoczekiwanie weszła współlokatorka blondynki. Chłopaki się tym nie przejęli ale za to Bella bardzo.
-Myślałam, że wrócisz później..- zaczęła wchodząc do pokoju niebiesko włosa razem z Geogiem. I stanęli jak wryci widząc, że dziewczyna nie jest sama.
-O hej kwiatuszku.! Ann powiedziała, że będziesz jutro. - w pokoju zjawił się Brian i od razu ją przytulił nie zauważając obecności pięciu chłopaków. Nialler od razu się spiął gdy usłyszał jak brunet nazywa Bellę.
-Iss czy to.? - zaczęła niepewnie Ann.
Bella własnie tego się obawiała. Nie chciała żeby wydało się, że ma coś wspólnego z jakimiś gwiazdami a co dopiero żeby ktoś zobaczył ich u niej. Nie była ostrożna więc ma. Krzyknęła na siebie w myślach i popatrzyła po kolei na wszystkich w pokoju.
Ann była zdziwiona i cała czerwona, George miał podniesione brwi a Brian patrzył to na chłopaków z 1D to na swojego kwiatuszka. Chłopak nie zakochał się w niej ani nic takiego. Po prostu lubił tak na nią mówić ta ksywka mu pasowała do niej....na Annabel mówił aniołku a ta wcale go nie przypomina, charakterem oczywiście.
-Czy to.? - znów przemówiła Ann. Bella miała ochotę ja kopnąć ale się opamiętała.
-Ann, Brian, George to Zayn, Harry, Liam, Louis i Niall. - przedstawiła ich sobie. Zrobiła coś czego za żadne skarby nie chciała. Teraz wszystko będzie dziwne. Ona o tym wie. Nigdy nie chciała żeby ktoś patrzył na nią przez pryzmat tego, że ma sławnych przyjaciół. To znaczy tylko tyle, że ludzie nie widzą w niej nic innego tylko to, że może załatwić autografy czy coś innego. Nie patrzą na nią jak na Isabellę William, którą jest tylko co zna One Direction czy Justina. To naprawdę nie jest miłe wiedzieć, że ludziom nie zależy na znajomości z tobą tylko tym co możesz im dać.
Blondynka nawet nie zauważyła jak wszyscy obok niej zaczęli ze sobą gadać. Wszyscy pomijając Niallera on znów był w nią wpatrzony. Korciło go żeby podejść do niej i ją przytulić. Nie dlatego, że jest smutna bo akurat uczucia umie ona maskować bardzo dobrze ale kochał ją więc chciał być blisko.
Oni są skomplikowani. Nikt ich nie rozumie. Zależy im obu na siebie ale nie wrócą do siebie nie wiedząc czemu...ale wracając do akcji, która się rozgrywała w pokoju.

                                                  *******Bella*******
Po jakiś trzech godzinach w końcu wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Usta Ann w ogóle się nie zamykały. Była mega pod jarana, że chłopaki dali jej autografy i cały czas coś gadała.
Brian i George już poszli i namówiłam ich żeby nic nikomu nie gadali z nimi łatwo poszło tylko z tom gadułom będzie ciężko.
-A Niall jest najsłodszy. - mówiła wciąż pod ekscytowana. Tego właśnie nie chciałam, żeby o nich gadała. A po za tym hello Nialler jest mój.!
-Ann proszę cię nie gadaj o nich już. - westchnęłam a ona na mnie spojrzała. Chwilę siedziała cicho ale nagle chyba ją olśniło.
-Jej Iss przepraszam.! Wiem już czemu nam nie powiedziałaś bo każdy by się tym podniecał tak jak ja. Sorry już się zamykam i zapominam, że tu byli. - uśmiechnęłam się na jej słowa a ona mnie przytuliła. Potem rzuciła się na łózko obok mnie i przegadałyśmy godzinę. Nie było tak źle ale wiem, że potem może być gorzej. Jak to mówią nie chwal dnia przed zachodem słońca. Nie wiem czy to ma coś do rzeczy bo jest północ ale można do tego podejść filozoficznie....boże co ja pieprzę muszę iść spać.



Dwa tygodnie minęły Belli zaskakująco szybko lecz nie tak kolorowo jak by chciała. W szkole były sprawdziany i już zarobiła kilka nie ciekawych ocen ale na szczęście nikt z jej nowych przyjaciół nie wygadał jej sekreciku. Urodziny Harry'ego minęło dobrze ale nie tak jak by sobie wyobrażała. Chciała pogodzić się z Niallem jak zawsze ale całą prawie imprezę spędziła z Zayn'em . Oni dwoje bardziej się zaprzyjaźnili niż sobie tego wyobrażali lecz tylko przyjaźń nic więcej. Ona jest za bardzo zakochana w Irlandczyku. Dzisiaj zaczął się kolejny tydzień zajęć, na który blondynka w ogóle się nie cieszyła.
Chłopaki z One Direction wyjechali w trasę dwa dni po urodzinach Hazzy a Justin do tej pory jej nie odwiedził bo wciąż nie miał wolnego. Planują się spotkać dopiero w marcu nie tylko na urodziny Biebsa ale mieli spędzić tydzień w Miami...ale ona nie może bo ma szkołę.
Bella wstała, ubrała się i wyszła jak co dzień z Ann pod klasę. Tym razem miały pierwszy angielki. Weszły zajęły swoje miejsce i zaczęły gadać z Georgiem, który ma z nimi akurat tą lekcje, bo nauczyciel się zawsze spóźnia.
-Cześć jesteś Bella tak.? - przede mną stanęła we własnej osobie blondynka, która obrażała mnie pierwszego dnia. Super plastik zna moje imię. Przyjrzałam się jej....jej kolony z nią. Niech mnie ktoś kopnie i sie obudzę. Tak mocno proszę żebym to od razu zapomniała.
-Ta. Co chcesz.? - warknęłam
-Nie bądź taka nie miła kochaniutka. Możemy się nawet zaprzyjaźnić. - powiedziała prze słodziutko.  Wiedziałam co nią kierowało i nie myliłam się gdy zapytała się czy naprawdę jestem kuzynką Harry'ego, i ze widziała moje zdjęcia z Justinem. Przez pierwsze trzy lekcje cała szkoła nie odstępowała mnie na krok. nawet siku nie mogłam sama zrobić.
Do cholery czuje się jak bym naprawdę śniła. Przecież ten scenariusz każdy mógł przewidzieć nawet kompletny idiota.
Szkoła, barbie, wszystko idzie super, robię przypał, rodzice wzywani w moim przypadku Gemma, no i nie jestem popularna i nagle jedna wiadomość wszyscy mnie kochają. Czy nie ma nawet jakiegoś durnego serialu o podobnej fabule.? Powiedzcie, że nie bo już wariuję.
Spędziłam w pokoju dwa dni ale i tak to nic nie dało. Ciągłe pukanie do drzwi, "odwiedziny" wszystko przez to bo znam kogoś sławnego...wow.
Miałam wszystkiego dość ale jestem do cholery pieprzoną Isabellą Williams więc muszę wziąć dupę w troki i się ogarnąć. Chciałam wydorośleć a zachowuję się jak dziecko. Po za tym wszyscy tutaj są pełnoletni to pewnie nie ma jakiś napalonych faneczek, tak.?
Wstałam rano ubierając czarne leginsy i dużą, granatowa bluzę z supermana. Wyszłam z pokoju później niż Ann bo ona myślała, że nów sobie odpuszczę. Nie ma bata czas spiąć poślady i iść dalej.
Jak weszłam do klasy nagle cała umilkła. Dobrze bo mnie nieźle głowa boli ale cieszyłam się za krótko bo przyleciała do mnie ta barbie, która tak mnie nienawidziła.  Zaczęła piszczeć, że przyjęła mnie do jakiegoś grona osób co zajmują się organizacją balu i, że mam nominację na królową. Kpina.
Marzyłam żeby wyjść z klasy. Nauczyciel nawet mnie specjalnie traktował jako jedyna nie pisałam kartkówki. Tłumaczył się tym, że nie było mnie dwa dni i nie wiem z czego będzie....a ona była za powiedziana już w zeszłym tygodniu ale hej na to nie narzekam.
Wyszłam z klasy z Georgem, który jako jedyny w klasie był normalny i szliśmy do Ann i Briana gdy nagle usłyszałam jak ktoś woła moje imię. Odwróciłam się zniechęcona ale tego to się nie spodziewałam.

_______________________________________
Więc tak rozdział do dupy ale ważna notka.!

Jak zawsze chcę szczere opinie. I chyba zauważyliście, że dodają nowy jak jest ponad 20 komentarzy.! 
A tak po za tym to za niedługo będzie trzeba kończyć to opowiadanie. I tak już rozdziały są do dupy więc. Może macie jakieś pomysły czy coś.? Jestem otwarta na sugestie. Plus bądźcie szczerzy co myślicie o rozdziale//blogu.!
 Kocham was...:)x

czwartek, 9 stycznia 2014

Chapter fifty nine.!

Pół nocy się kręciłam nie mogąc zasnąć. Nie wiem czy to przez to łóżko bo nie jest super wygodne czy przez to, że strasznie dziwnie być samą tu. Nawet nie znam mojej współlokatorki. Wstałam już o ósmej i ubrałam jakieś szare spodenki i koszulkę z Barcy. Rozejrzałam się dookoła i stwierdzam, że moja połowa jest lepiej udekorowana. Nie dlatego, że ja sama to robiłam tylko tam jest w sumie dużo różu a jakoś nie przepadam za tym kolorem. Mam nadzieję, że ta dziewczyna będzie normalna a nie jakaś rozwydrzona barbie. Położyłam się na podłodze przed telewizorem, który przywiozłam z Londynu. Będę grała na xbox'sie albo oglądała daremne wywiady z Justinem czy 1D a to po to by nie umrzeć tu z nudów. Podłożyłam sobie poduszkę bo wiecie jak się długo leży na brzuchu to pewne partie ciała bolą.  Zaczęłam od gry w Call Of Duty ale jakoś szybko przeszłam na Fifę. Oczywiście nie mogłam wybrać nic innego jak reprezentację Hiszpanii. Grałam tak dopóki nie przypomniałam sobie, że miałam iść do tego jak miał na imię....nie pamiętam. Jest 11 miałam tam być pół godziny temu. Nie wiem po co koleś jest w prawy tak wcześnie i to w niedzielę ale wiem, że mam przerąbane. Szybko ubrałam trampki i wzięłam bluzę, która przed wyjazdem wzięłam Ryan'owi. Zamknęłam szybko drzwi i zaczęłam biec ale sama nie wiem gdzie. Po dziesięciu minutach bezsensownego ganiania po korytarzach zapytałam kogoś gdzie gabinet dyrektora co okazało się w ogóle być daleko. Bo ten akurat akademik jest połączony ze szkołom z czego się ciesze bo nie muszę wychodzić ale mam spory kawałek do przejścia. Po dość długim czasie nareszcie znalazłam drzwi. Szybko weszłam oczywiście pukając.
-Panna Williams nie najlepszy początek. - powiedział nie wychylając się za jakiejś książki.
-Nie mogłam znaleźć gabinetu panie..- zacięłam się bo nie pamiętałam jak on się nazywa
-Carter, panno Williams. Widzę, że u pani z pamięcią nie najlepiej. Co do tego stroju to proszę tak nie przychodzić na zajęcia. - popatrzył na mnie a ja tylko pokiwałam głową. On jest dziwny.
-Od jutra zaczynamy nowy semestr a pani powinna zaliczyć poprzedni ponieważ byliśmy skłonni panią przyjąć właśnie teraz. - tak pewnie przekonało was to, że przyszłam na rozmowę z Justinem Bieberem, powiedziałam do siebie w myślach.
-Plan lekcji już pani dostała, i pewnie pani zauważyła, że książki są na biurku. Jeśli ma pani jakieś pytania panna Shelly jest bardzo pomocna więc w razie czegoś proszę kierować się do niej. Może chce pani o coś jeszcze zapytać.? - jego oficjalny ton był do dupy.  Pożegnałam się i wyszłam z tego gabinetu jak poparzona. Czy on wszystkich uczniów traktuje jak dzieci czy tylko nowych.?  Bleee..
Po tej głupiej wizycie u tego całego Cartera czy jak mu tam wróciłam do pokoju i dalej grałam w Fifę dopóki drzwi nie otworzyły się z hukiem. Ohhoo poznam moją współlokatorkę. W pokoju najpierw pojawiło się dwóch chłopaków a potem dziewczyna w ślicznych niebieskich włosach.  Ja dalej leżałam na podłodze ale jak idiotka gapiłam się zamiast na plazmę to na nowo przybyłych.
-Hej jesteś moją nową współlokatorką.? - popatrzyła na mnie dziewczyna
-Tak. Jestem Isabella ale możesz mi mówić Iss albo Bella. - uśmiechnęłam się wstając żeby podać jej rękę.
-Anabell. - niebiesko włosa się uśmiechnęła i mnie przytuliła. Nic nie odpowiedziałam tylko odwzajemniłam uścisk.
-A ci tutaj to mój przyjaciel Brian, który mieszka pięto niżej a to George mój brat. - przedstawiła chłopaków a ci się wyszczerzyli do mnie.
-Jesteście bliźniakami.? - zapytałam patrząc na nich
-Niestety musiałam dzielić z nim macicę aż 9 miesięcy. - wywróciła oczami a ja zaczęłam się śmiać.
-Tak.? Następnym razem walizkę nosisz sama. - oburzył się zakładając ręce na piersi.
-Wiesz, że cię kocham. - posłała mu całuska w powietrzu
-Spokojnie nie mieszka z nami w jednym akademiku. - szepnęła do mnie przez co znów się zaśmiałam.
Anabell zaczęła rozpakowywać się ciągle o czymś gadając gdy skończyła usiadła na podłodze przed swoim łóżkiem tak jak ja siedziałam przed swoim. George już poszedł ale Brian został.
-To może się poznamy.? 20 pytań.! - pisnęła dziewczyna. Boże ona jest śliczna.....mam jeszcze większe kompleksy.
-W sumie czemu nie. Ja pierwsze. pozwolili ci na ten kolor włosów.? - zapytałam od razu.
-Mam 18 lat nie muszę pytać o zgodę. Skąd jesteś.? - popatrzyła na mnie Brian tak samo. Nie żebym czuła się dziwnie....zaraz chyba tak własnie się czułam.
-Holmes Chaple ale ostatnimi czasy mieszkałam w Londynie. - odpowiedziałam.
Zadawaliśmy pytania na wszystkie tematy nawet Brian się dołączył. Oni oboje są szaleni.
-Jakiej muzyki słuchasz.? - zapytałam to było chyba 30 pytanie.
-Lubię One Direction. - wyszczerzyła się. Jej nie boli ją twarz.? Ale ma ładny uśmiech.
-Ja nie wolę kawałki klubowe. Nigdy tych pięciu...- popatrzył na Ann z chytrym uśmieszkiem nie kończąc zdania.
-Oni są fajni. - wzruszyłam ramionami. Ohhh gdyby wiedziała.
Później George przyniósł pizzę i oglądaliśmy w czwórkę filmy. Oni są fajni. Mimo, że na początku trochę dziwni ale gada się z nimi super.
Wyobrażałam sobie inaczej moja współlokatorkę ale to dobrze, że się myliłam.  Było już po ósmej gdy mój telefon zadzwonił.
*-Hej shawty.! - krzyknął Bieber gdy odebrałam. Znów mówi shawty....dzięki Ryan!
-Hej.. - uśmiechnęłam się słysząc jego głos
-Jak tam pierwszy dzień.? Zabrać cię.? - zapytał i zaczęliśmy gadać o tym co się dzisiaj stało, że poznałam Ann a on gadał, że właśnie wylądowali w Californii bo tam zaczynają trasę. Chyba godzinę z nimi gadałam i chciałam wyjść z pokoju żeby im nie przeszkadzać ale mówili żebym została. Ryan też się dorwał do telefonu i nawet gadałam z Chaz'em, którego pół roku nie widziałam.
-Kocham cie kurduplu i idź lepiej spać bo jutro do szkoły. Jak to brzmi. Chaz powiedz jak głupio to brzmi. - Justin zaczął się śmiać.
-Jesteś głupi. - skomentowałam
-Paaa..- zawołałam i już chciałam się rozłączyć.
-Stój nie powiedziałaś, że mnie kochasz. - Biebs udawał, że płacze.
-Kocham cię. Idź lepiej spać bo na próbę zaśpisz. - śmiejąc się rzuciłam telefon na szafkę i wróciłam do moich nowych znajomych oglądać film.
-Twój chłopak.? - zapytała Ann
-Nope, najlepszy przyjaciel. Śmieje się ze mnie, że zaczynam szkołę. - nie powiedziałam im ani słowa o mojej znajomości z Justinem czy One Direction bo po co, nie mam zamiaru nikomu o tym mówić.
Chłopaki po jakiejś godzinie w końcu poszli a ja postanowiłam wziąć prysznic. Myślałam, że w akademikach nie ma łazienek w pokojach ale ten akademik był ful luksus więc mieliśmy z czego się cieszę. Tatuś będzie bulił za moją naukę. Szybko ubrałam się w piżamę jak znów mój telefon zawibrował.
"Wiesz, że mam jeszcze dla ciebie prezent urodzinowy.? Nie miałam kiedy ci go dać więc co powiesz na weekend.? Tylko ty i ja zero facetów.? Serio stęskniłam się za moją okropną kuzyneczkę.  Gemma..:* "
Faktycznie Gemm coś o tym mówiła o jakimś prezencie dla mnie ale wtedy ta cała drama i jakoś wypadło mi z głowy. Wiem, że ona jeszcze cały tydzień jest w Londynie więc może w weekend ale kurde. Jestem tutaj a ona w Londynie.  Nikt nie wie gdzie jestem. I to jest śmieszne. Mogłam im powiedzieć ale by się śmiali. Nie zamiarzam tutaj i tak spędzić weekendu więc poproszę ją żeby po mnie przyjechała tylko półtorej godziny więc da radę. Napisałam jej, że zadzwonię do niej jutro i wtedy jej wszystko wyjaśnię.
Próbowałam zasnąć ale mi nie wychodziło, znowu.  Po północnym wierceniu się w końcu zasnęłam.

                                                        *******Harry*******
-Harry.! - słyszałem jak Gemma mnie woła. To jedyny kobiecy głos ostatnimi czasy w tym domu. El zaczyna nowy semestr w szkole. Danielle w trasie jest czy coś a Belli nie widziałem od tygodnia. Siedziemy i nudzimy się już drugi dzień. Nie było nic ciekawego do roboty. Jakby była tu ta blond bestia było by o wiele weselej ale w tym kłopot, że nie ma. Nialler strasznie za nią tęskni i nawet przyznał, że boli go gdy nie ma jej przy nim. Chcieliśmy ją odwiedzić ale Bieber powiedział, że to nie najlepszy pomysł. Teraz on jest od wczoraj w trasie a Bells.? Nie wiem czy jest z nim czy została w Londynie. Jestem jej kuzynem muszę to do cholery wiedzieć. Oburzyłem się w myślach i sięgnąłem po telefon żeby do niej zadzwonić. Szybko wybrałem numer i bum sekretarka. Bells nigdy nie wyłącza telefonu. Chyba mam złe przeczucie.
Teraz się nią interesujesz.?
Warknął głos w mojej głowie. Faktycznie mogłem zareagować wtedy jak pokłóciła się z Niall'em wtedy ją wspierać i w ogóle a czemu tego nie zrobiłem. Serio sam nie wiem, jestem dziwny.
-Długo mam cie wołać.? - Gemm zjawiła się w salonie zasłaniając nam telewizor.
-Weź daj mi kluczyki z samochodu bo chcę jechać potwierdzić prezent dla Belli.- powiedziała wyciągając rękę w moją stronę.
-Jaki prezent.? - zapytałem grzebiąc w kieszeni w poszukiwaniu tych kluczyków.
-Tajemnica. - podałem jej co chciała i tak szybko jak się pojawiła tak szybko zniknęła.
-Tęsknię za nią. Boję się, że znów będzie mnie oschle traktować tak jak wtedy. - westchnąłem przerywając ciszę.
-W sumie fajnie było by się z nią spotkać. - odparł Louis.
Gadaliśmy o wszystkim i niczym a głównie o Bells. Taka mała istotka a tak namieszała w naszym życiu. Potem poszliśmy na próbę. Nie mogę uwierzyć, że za dwa tygodnie będę miał 19 lat. Niedawno cieszyłem się z 18 a tu proszę szybko się starzeję. A po tym już piątego ruszamy w trasę. Oj będzie się działo.

                                                               *******Bella*******
-Wstawaj.- usłyszałam nad sobą piszczący dziewczęcy głos. Otworzyłam oczy i ujrzałam burze niebieskich włosów tuż nade mną. Wygramoliłam się z łóżka słysząc jeszcze kilka docinek ze strony Ann, że mam się śpieszyć i takie tam. Szybko ubrałam czarne leginsy, długa bluzkę na ramiączkach ze logiem Starbucksa i trampki. Wzięłam jeszcze bluzę a włosy zostawiłam rozpuszczone. Nie muszę się stroić bo po co to tylko szkoła. Tak.? Do torby wsadziłam książki i zeszyty i byłam gotowa. Biorąc po drodze telefon wyszłyśmy z Ann kierując się w nieznaną mi stronę. Szliśmy tak długo po tych korytarzach....nigdy nie ogarnę.
-Jesteśmy razem w klasie więc mamy te same lekcje. - wyszczerzyła szarpiąc mnie za rękę
-I jesteśmy spóźnione. - weszłyśmy do klasy i od razy wszystkie oczy na nas.
-Panno Shelly widzę, ze dobrze zaczynamy nowy semestr. - zaczął nauczyciel nie podnosząc nawet wzroku.
-Chyba obie dobrze zaczynamy. - odpowiedziałam a ten w końcu na nas popatrzył.
-Nowa uczennica tak.? - zapytał wstając
-Tak to jest...- Ann zaczęła ale ten koleś jej przerwał.
-Panna Williams tak panno Shelly a teraz obie usiądźcie. - wskazał miejsca prawie na końcu klasy. Też dobrze nie lubię historii.
Lekcja minęła szybko w sumie to Ann całą lekcję przegadała z jakimiś dziewczynami, które siedziały przed nami a ja rysowałam coś w zeszycie. Druga lekcja to samo ale był angielski więc trochę uważałam.
-Drugie śniadanie chodź. - niebiesko włosa pociągnęła mnie za rękę i poszłyśmy gdzieć chyba na stołówkę. Boże czuję się jak w liceum. Poznałam już kilka osób głównie dziewczyny Kelsy, Jenny i chyba Taylor ale nie jestem pewna.
-Cześć kwiatuszku. - Brian mnie uścisnął. On jest niemożliwy.
-Hej. - odwzajemniłam uścisk. Czemu nie widziałam go na poprzednich lekcjach.
-Ładnie to tak zaspać pierwszego dnia.? - Ann go skarciła oczywiście nie na poważnie.
Zaczęli się śmiać a ja rozglądałam się dookoła. Wszyscy prawie na mnie patrzyli. Jakby nie widzieli nowego. Wywróciłam oczami i weszliśmy na stołówkę. Usiedliśmy koło Georga i innych kolesi z piłkami. Czyli on jest w drużynie. Nieźle. Ja uwielbiam grać w nogę ale Justin woli koszykówkę więc dogadał by się z tymi tutaj.
-Siema. - zawołała Ann i usiadła koło jakiegoś szatyna. Wzruszyłam ramionami i zajęłam miejsce obok jej brata.
-Jak tam pierwszy dzień.? - zapytał i cały stolik na mnie spojrzał. No nie ukrywam nie jestem nieśmiała i w sumie lubię być w centrum uwagi.
-Mogło być gorzej. - odparłam. Popatrzyłam na Briana, który się szczerzył to samo moje współlokatorka. Jak mogą to robić cały czas i nie bolą ich twarze.?
-Jej taka laska i bez chłopaka.? - popatrzył na mnie z góry do dołu jakiś brunet.
-Taki pajac i bez cyrku.? - tez na niego popatrzyłam a cały stolik parsknął śmiechem.
-Jesteś nasza. - wrzasnął Brian i nagle koło naszego stolika zjawiła się jakaś barbie. Oh czy w każdej szkole musi być ktoś taki. To jest nudne. Zawsze mięśniaki, kujony, emo czy inni co ubierają się na czarno i oczywiście puste lalki. Czy to już taki schemat.? Jeśli tak to niech ktoś go zmieni.
-Co robisz na moim miejscu.? - ohh świetnie suka. Kto by się tego spodziewał.? Myślałam, że jest miła i mnie przytuli, jestem w szoku. Kocham mój sarkastyczny głosik w głowie.
-Proszę cię kotku spieprzaj stąd. - warknął George. Miło z jego strony ale jestem Isabella Williams jedna z najbardziej chamskich osób jakie znam więc sama umiem się bronić.
-Nie niech zostanie tylko nie tupać bo będzie musiała zbierać tą tapetę z podłogi. - uśmiechnęłam się do niej.
-Wiesz kim w ogóle jestem.? - zapytała urażona
-Oświeć mnie. - odwróciłam się w jej stronę.
-Szefowa czirliderek i przewodnicząca komisji balowej. - uśmiechnęła się dumnie a za jej plecami stanęło kilka innych dziewczyn. O boże barbie i jej klony...serio.? Chyba  jestem w jakimś kiepskim serialiku.
-Suko proszę cię albo sobie w końcu stąd pójdziesz poskakać czy jakie inne gówno co tam robisz albo popamiętasz mnie już pierwszego dnia.? Wiesz zawsze daję takim bez mózgom szansę na zastanowienie się więc jak.? - pokazałam swoje ząbki a ona poczerwieniała za złości. Tupnęła nogą i odeszła.
-Zawsze jesteś taka wredna.? - zapytała z podziwem Ann
-Nie, czasem śpię. - puściłam oczko uśmiechając się i razem poszliśmy dalej na lekcje. No nie powiem w sumie to nawet fajnie ale dalej czuję się jak w jakimś debilnym filmie o studentach. Nareszcie nadszedł w-f coś dla mnie. Ubrałam krótkie czarne spodenki i bluzkę z Barcy i wyszłam z szatni czekając na Ann, która wiązała buty.
-Dobra dziewczyny. My ćwiczymy tutaj bo chłopaki grają tak w piłkę. Co powiecie na siatkówkę.? - zapytała zadziwiająco młoda nauczycielka. Wszystkie się ucieszyły ale ja jak to ja zawsze muszę mieć ale.
-Mogę też iść zagrać w nogę.? - zapytałam podnosząc rękę. Czuję się jak dziecko a chyba nie po to czekałam tyle czasu żeby mieć w końcu 18. Babka się zgodziła więc szybko przeszłam na stronę gdzie grają chłopaki.
-Iss dziewczyny są tam. - zjawił się koło mnie Brian.
-Wiem ale lubię grac w nogę. Mogę co nie.? - zapytałam słodko.
-Pewnie. Słuchajcie Bella jest z nami. - krzyknął.
-Czyli nie tylko umiesz dogadać ale też grać w piłkę.? - zapytał Josh koleś, którego zgasiłam na stołówce.
-Yepp. - odpowiedziałam i gra się zaczęła. Na początku nikt mi nie podawał i to był ich błąd bo w końcu sam Justin Bieber mnie szkolił więc potrafię grać i to lepiej niż nie jeden chłopak. Miałam asystę to nie gol ale zawsze się liczy.
-Było nieźle ale ta koszulka to hańba dla oczu. - zaczął jakiś blondyn z ciemnymi pasemkami.
-Przestań nie ma lepszej drużyny niż Barca. - wywróciłam oczami.
I zaczęła się gadka o tym kto lepszy. W sumie chyba zostałam przekrzyczana przez dwóch chłopaków ale i tak wiem swoje. Potem była jeszcze mieliśmy lekcję, która głównie polegała na czytaniu wywiadów. Tak wybrałam dziennikarstwo więc powinno być fajnie. Na dzisiejszy dzień nie narzekam.

Tak minął cały tydzień. Zadzwoniłam do Gemmy i powiedziałam jej wszystko. Gadałyśmy chyba z dwie godziny ale obiecała na razie trzymać dzióbek na kłódkę. Nareszcie piątek. Nie przyzwyczaiłam się jeszcze do tego wszystkiego. Dla mnie to dalej dziwne, że chodzę do szkoły, że się na to zdecydowałam. Strasznie dziwnie się też czuję bo to nie jest normalne że niektórzy a raczej większość zachowuje się jak w liceum. Ubrałam kurtkę bo dzisiaj mamy zajęcia w innym budynku. Pisanie rozprawek, artykułów i takie tam. To lubię. Dwie lekcje pisania i przerwa obiadowa. Usiadłam jak zwykle przy stoliku z Ann. Bardzo się zakolegowałyśmy z Brianem z resztę też no i oczywiście z Georem. Siedzę i kulturalnie jem swoją kanapkę jak nagle słyszę głos jakiegoś frajera.
-Przestań to są pedały. Nie umieją w ogóle śpiewać tak jak Bieber ale ich jest pięciu. - chyba nie nazwał mojego przyjaciela pedałem co.? Odwróciłam głowę w jego stronę.
-Może mi jeszcze powiesz, że ten blondyn ze Szwecji czy skąd on jest jest przystojny. Proszę cię on w ogóle nie ma talentu całe to One Direction jest bez talentu. - czy on obraził moich przyjaciół w mojej obecności.? Gwałtownie wstałam. Mogłam to zignorować ale to nie leży w mojej naturze. Skierowałam się w stronę tego idioty przy którym siedziało jeszcze innych dwóch kolesi i kilka dziewczyn. No proszę klaun ma widownię.
-Powtórz to co powiedziałeś bo nie wiem czy dobrze usłyszałam. - warknęłam ściskając mój sok, który trzymałam w ręce jednak się nie wylał.
-Chodzi o tych pedałów.? To lipne podpuchy facetów, nie mają talentu i wyglądają jak dziewczyny. - zaczął wymieniać. Byłam coraz bardziej zła a zapowiadał się tak miły dzień.
-Masz jakieś uwagi.? - patrząc na mnie wrednie się uśmiechnął.
Czyli teraz mam działać.? Uśmiechnęłam się i podniosłam palec do góry żeby czekał i wzięłam łyk mojego soku. Popatrzyłam na niego i wyplułam całą zawartość, która miałam w buzi na jego twarz.
-Chyba na tyle. - uśmiechnęłam się dumna z siebie. Miny wszystkich dookoła bezcenne. Jedni klaskali a inii się po postu śmiali. Ann od razu do mnie podbiegła.
-Jesteś genialna. - przybiła mi piątkę. No nie powiem podoba mi się jak go urządziłam. Może teraz wyglądam normalnie ale moje zachowanie jest dalekie od normy. Znów popatrzyłam na chłopaka, który obrażał najważniejsze osoby w moim życiu, wycierał moją ślinę i sok z twarzy i koszulki. Dobrze mu tak, zrobiłabym to chętnie jeszcze raz.
-Panno Williams. - usłyszałam donośny, męski głos.
Odwróciłam się i zobaczyłam tego całego Cartera. Tylko nie on. Krzyknęłam w myślach i użyłam masy 'miłych' słów żeby opisać jak bardzo mnie ta sytuacja irytuje.
-Proszę za mną. - wyrwał mnie z mojego jakby zamyślenia dyrektor. Oczy wszystkich w stołówce były skierowane na mnie, chyba jeszcze nikt nie zrobił tu takiej akcji. Ann próbowała stłumić uśmiech. Mówiłam już, że ona jest szalona i ją uwielbiam.? Skinęłam głową w jej stronę z lekkim uśmiechem i skierowałam się za gościem w garniturze.
Znów znalazłam się w tym okropnym gabinecie. Cisza, która tam panowała była okropna. Carter gadał ze swoją sekretarką ale po chwili zajął miejsce za swoich biurkiem.
-Dlaczego to zrobiłaś panno Williams.?  - zapytał patrząc na mnie.
-Obrażał moich przyjaciół. - wzruszyłam ramionami.
-Nie mogłaś mu po prostu zwrócić uwagi. - zaczął gadać  tym co mogłam zrobić. Twierdzi, że nawet mogłam przyjść powiedzieć mu o tym....ta na kapować.? Jasne już biegnę, pierwsza.
-Mały frajer, który gówno wie. - syknęłam przez zęby.
-Panno Williams nie tolerujemy takiego zachowania na naszym uniwersytecie. Tak zachowują się dzieci w podstawówce. - zaczął wymachiwać rękami. Znów tylko wzruszyłam ramionami.
-Należało mu się. Chętnie zrobię to jeszcze raz. - uśmiechnęłam się przypominając sobie jego wyraz twarzy. Upokorzyłam go ciekawe jak się czuje.? Może oduczy go obrażania osób, których nie zna.
Carter zaczął się na mnie drzeć. Nie wiem o co to wielkie halo. Ja go tylko oplułam. Kolejny raz się uśmiechnęłam.
-Pani mnie w ogóle nie słucha. Proszę mi dać numer do pani ojca. - powiedział a ja się aż wyprostowałam.
-Mój tata jest w Hong Kongu czy Indiach więc tak czy siak nic tu nie zdziała. - jeden plus. Może jestem taka jaka jestem ale nie chcę żeby mój tata był mną rozczarowany już pierwszego tygodnia nauki. Nikt by tego nie chciał.
-Ktoś dorosły, z którym bym mógł porozmawiać o pani zachowaniu.? - popatrzył na mnie.
-Chyba pan żartuje. Jestem pełnoletnia to znaczy, że jestem dorosła. - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. On chyba żartuje. Będzie dzwonił do kogoś z mojej rodzinki bo jestem niegrzeczna. Czy to gimnazjum.? Jestem dorosła, jestem tu z własnej woli.
-Dorosła.? To dlaczego pani się tak nie zachowuje.? - zapytał a moja szczęka w mojej głowie własnie dotknęła ziemi. Chyba mnie zgasił.
-On sam sobie na to zasłużył nie było pana. Po za tym jestem tu z własnej woli. Sama o sobie decyduję o tym co robi, jak robię mam już to pieprzone osiemnaście lat i nikt mi nie będzie mówił co mam robić. - wrzasnęłam.
-Ja jednak spróbuję. - koleś nie podniósł głosu ale żyła na jego czole pulsowała ze zdenerwowania.
-Numer proszę. - wyciągnął rękę w moją stronę.  Jest tu ukryta kamera bo jak nie to naprawdę ta szkoła jest jakby to ująć i nie skłamać....o tak pojebana.!
-Panie dyrektorze mam te numery. - wtargnęła do gabinetu sekretarka. Popatrzyłam na gościa za biurkiem.
-Pani ojciec zostawił mi kilka numerów w razie jakiegoś wypadku lub gdyby były z panią jakieś problemy. Wiedział, że będą z pewnością problemy wychowawcze chodź miał nadzieję, że jeśli sama pani się na to zdecydowała będzie pani mądrzejsza. - wywróciłam oczami na jego słowa. Serio tatuś widział, że coś sknocę.? Trochę boli ale no sama sobie jak to mówią piwa na warzyłam.
-Anne Cox, Pattie Mallette, Gemma Styles i jeszcze Harry Styles. - wyczytał nazwiska a ja otworzyłam buzię ze zdziwienia. Mój tata mi nie ufa albo tak dobrze mnie zna.
-Gemma. - powiedziałam po lekkim namyśle. Ona mi nic nie zrobi jak się dowie, że kogoś oplułam. Będzie ze mnie dumna po tym jak mnie okrzyczy. Miejmy nadzieję. Nigdy jeszcze nie miałam tak, że dyrektor kogoś wzywa. Głownie byłam grzeczna. No do tego incydentu wtedy jak szłam do x factora do Hazzy. Wzdrygnęłam się na samą myśl. Nawet nie zauważyłam jak Carter wziął telefon.
-Witam jestem Julian Carter..- powstrzymałam śmiech, Julian.?
-Rozmawiam z panią Gemmą Styles.?- zapytał
-Ah w takim razie chciałabym porozmawiać o zachowaniu panny Williams. - gadał z Gemm chyba z pięć minut. Ale nie słuchałam modliłam się żeby jej tu nie wzywał. Po co jestem pełnoletnia nie musi mnie nikt pouczać ani nic.
-Panno Williams. - zwrócił się do mnie. Boże w ciągu tego tygodnia usłyszałam tyle razy moje nazwisko jak nigdy w życiu.
-Pani Styles obiecała zjawić się niebawem. Miejmy nadzieję, że ktoś może pani wytłumaczyć jak niedorzeczne jest pani zachowanie. - nie po co ma tu przyjeżdżać. Będzie na mnie zła. Nie pozostało mi nic tylko czekać na ratunek Gemm. Najgorsze jest to, że obiecałam sobie, że poradzę sobie i dorosnę a zachowuję się jak rozwydrzona dwunastolatka. Mam nadzieję, że ona przyjedzie sama. Wzdychając wyszłam na korytarz bo tam miałam czekać.


_________________________________________
Mam nadzieję, że nie znudziło wam się już to opowiadanie. Serio skarby proszę was o szczere opinię. I moglibyście się czasem rozpisać w komentarzu, tez się staram pisać długie rozdziały. Najważniejsze są szczere opinię. O to was szczególnie proszę.! Kocham was...:) x