sobota, 29 czerwca 2013

Cahoter forty five..!

                                                             *******Niall*******
Życie bez niej jest do dupy.! Nie ma sekundy żebym o niej nie myślał. Jak mogłem być tak głupi i ją zdradzić.? Jestem totalnym frajerem. Już ponad miesiąc jej nie widziałem i po prostu nie mogę normalnie funkcjonować. Brakuje mi jej i to cholernie. Razem z chłopakami też zaczynamy trasę. Właśnie siedzimy w samolocie do Nowego Jorku. Nawet się nie cieszę z tego wszystkiego bo po co jak nie ma obok mnie osoby, którą kocham całym sercem. Chodź może powinienem zacząć od nowa.? Ona też znalazła sobie nowego chłopaka. Dylan....na samo wspomnienie tego imienia mi niedobrze. Mam takie złe przeczucie, że on chce ją tylko i wyłącznie wykorzystać ale co ja tam mogę wiedzieć jesteśmy tysiące kilometrów od siebie chodź nie na długo bo wiem że ona prawdo podobnie też jest w Nowym Jorku więc możliwe, że ją zobaczę. Chłopakom wszystko powiedziałem od początku do końca i stwierdzili, że jestem debilem bo to ukrywałem.  A ja się z nimi w pełni zgadzam. Gdyby nie to siedziałbym teraz w samolocie trzymając ją w ramionach. Wiem też, że Zayn kocha Bellę a ona chyba też coś do niego czuje bądź czuła. Nie wiem co ze sobą zrobić.
Wylądowaliśmy. Pierwsze kroki i znów myśli o pewnej szalonej blondynce zaprzątają mi głowę. Ciekawe czy ją spotkam.? Jak teraz wygląda.? Czy bardzo się zmieniła.? Miliardy pytań zero odpowiedzi.

                                                                 *******Bella*******
Siedzę z Jul i Dylanem i każdy wciąga swoją działkę.
Tak wiem, że to za daleko doszło ale nic na to nie poradzę. Kilka wciągnięć i znów czuję się wspaniale. Jak się od czterech tygodni bierze to chyba nie jest jeszcze uzależnienie co nie.? A z resztą co ja się przejmuję. Justin jest na spotkaniu i jak wróci idziemy na imprezę. Nareszcie nie byliśmy w klubie od tygodnia a dzisiaj przyjechaliśmy do Nowego Jorku i trzeba poszaleć w tutejszych klubach.
-Dobra sprzątać wszystko Jus za chwilę wróci. - mieliśmy czteroosobowy pokój a Justin nie mógł się domyślić niczego jeśli chodzi o narkotyki bo by chyba mnie zamordował. On nie wie tego jak ja się po nich niesamowicie czuję. Zapominam o wszystkich problemach i żyję na krawędzi. To mnie właśnie kręci.
-Dylan chodź pomożesz mi wybrać sukienkę. - pociągnęłam mojego chłopaka do garderoby gdy Justin przyszedł i mogliśmy się szykować. Rozpakowałam swoje rzeczy bo w NY mamy zostać koło dwóch tygodni.
-Może taka.? - pokazałam na krótką czarną a Dylan się zaczął śmiać
-Chodź tu. - pociągnął mnie za rękę i wylądowałam mu na kolanach. Wbił się od razu w moje usta, oczywiście odwzajemniłam pocałunek bo co jak co ale kocham go całować. Nasze języki walczyły o dominację gdy wplotłam palce w jego włosy natomiast jego dłonie spoczywały na mojej tali. Już miałam pozbyć się z niego koszulki gdy przerwał nam Bieber.
-Jak gotowi...wow no róbcie to w sypialni. - zasłonił oczy a my się zaśmialiśmy
-Możesz być pewny.- powiedziałam biorąc z wieszaka jakąś krótka, obcisłą kieckę i jednym ruchem założyłam ją.
-Śliczna jak zawsze. - pocałował mnie Dylan
-Ma się to szczęście. - założyłam jeszcze szpilki, zrobiłam fryzurę, makijaż i mogliśmy ruszać na podbijanie Nowego Jorku. Wzięłam jeszcze torebkę do której wsadziłam telefon, kasę i skręty.
-Ja jadę z Dylanem bo mój kociak dzisiaj nie pije. - zaczęłam się śmiać jak głupia. Tak ta amfetamina, która wzięłam przedtem daje o sobie troszkę znać.
-Dobra my z Juliet bierzemy taksówkę i żeby nic wam się nie stało. - pouczył nas JB zanim wyszedł.
-Na czym stanęliśmy.? - odwróciłam się do mojego chłopaka gdy zostaliśmy sami.
-Po imprezie.. - powiedział Dylan przytulając mnie.
-Patrz co mam. - wyjęłam z torebki skręty
-Marihuana.? Nie paliłem chyba tydzień. - zaśmiał się
-No to chodź. - wzięłam go za rękę i wyszliśmy z hotelu kierując się do jednego z samochodów z których mogliśmy korzystać. Dylan wskoczył za kierownicę a ja zajęłam miejsce pasażera. Po uruchomieniu silnika od razu odpaliliśmy też skręty. Zaciągając się porządnie już miałam ochotę na cało nocna zabawę. Tak samo jak i mój chłopak.
-Zabawę czas zacząć! - krzyknęłam wchodząc do klubu. Tak byłam na haju i tak podobało mi się. Całą czwórką wypiliśmy kolejkę....bo chyba to oczywiste, że Dylan ściemniał, że nie będzie pił. A następnie jakieś tabletki i znów drinki. Potem znów kilka szotów i tańce całą noc. Gdy byliśmy padnięci koło trzeciej nad ranem razem z Dylan'em chwiejącym krokiem poszliśmy do samochodu.
-Słoneczko jedziemy taksówką.? - zapytał brunet
-Nope, ufam ci. - zachichotałam jak idiotka i wsiadłam razem z nim do czarnego wozu. Odpalił go i wyjechaliśmy na ulicę. Włączyłam muzykę i zaczęliśmy nucić znany nam utwór. Nagle znikąd pojawił się przed nami samochód.
-Dylan uważaj.! - wrzasnęłam a ten bez problemu ominął auto. Ufam mu jest świetnym kierowcą ale gdy nie jest na haju i lekko piany.  W środku zrobiłam tylko Ufff i jechaliśmy dalej.
-Skarbie..- przeciągnął Dylan zatrzymując się gdzieś z boku.
-Chodź. tu. - powiedziałam jak on do mnie w hotelu i wbiłam się w jego usta. Zaczęliśmy całować się bez opamiętania gdy nagle zobaczyłam przed nami jakieś światła. Za nim zdążyłam się przyjrzeć co to uderzyło w nas z ogromną siłą.
                                                      *******Justin*******
-Juliet do cholery obudź się w reszcie.! Gdzie jest Bella i Dylan.? - zacząłem krzyczeć zmartwiony bo jest już grubo popołudniu a ich nigdzie nie ma.
-Nie wiem wyluzuj. Pooglądaj sobie TV. - rzuciła i poszła spać z powrotem. Wziąłem mój telefon do rąk i zobaczyłem, że mam nieodebrane połączenie od jakiegoś nieznanego numeru. Szybko wybrałem ten numer włączając TV.
-Witam ktoś pod tym numerem próbował się ze mną skontaktować. - powiedziałem obojętnie.
-Witam, jesteś Justin Bieber.? - zapytała jakaś kobieta
-Tak. - nie wiedziałem kto to ale wolałem się przyznać mam nadzieję, że to nie jakaś szalona fanka.
-Dzwonię ze szpitala do którego wczorajszej nowy przywieziono pańską dziewczynę. - powiedziała a ja stanąłem jak wryty.
-Panie Bieber czy mógłby pan przyjechać ponieważ nie mamy żadnego kontaktu z pacjentką a potrzebna jest rodzina.? - zapytała.
-Oczywiście za kilka minut jestem. - nie interesowało mnie nic powiedziała mi adres szpitala a ja od razu wsiadłem do samochodu i jak poparzony łamiąc setki zasad. Dojechałem do szpitala w błyskawicznym tempie. Tam już czekało stado dziennikarzy ale olałem ich i wbiegłem do środka.
-Przywieziono wczoraj dziewczynę. Blondynka, ładna, niska pewnie pod wpływam alkoholu. - zacząłem wymieniać.
-Panie Bieber. - usłyszałem za sobą głos.
-Panna William została przywieziona do nas około trzeciej nad ranem w ciężkim stanie. - nie chciałam już nic więcej słyszeć.
-Proszę mnie do niej teraz zaprowadzić. - powiedziałem a lekarz od razu kiwnął głową. Stanęliśmy przed salą ale nie mogłem wejść do środka ale przez wielką szybę zobaczyłem coś na co w moich oczach zebrały się łzy.
-Pacjentka ma złamaną nogę, złamaną rękę, wstrząs mózgu, zmiażdżone żebra, ma również kilka szwów na czole, z tyłu głowy i prawej łydce. - zaczął wymieniać obrażenia a ja poczułem łzy na policzku.
-Pacjentka była pod wpływam alkoholu i dużej ilości narkotyków, pozwolę sobie sądzić również, że ...- przerwałem mu nagle
-Narkotyki.? - zapytałem przez łzy
-Tak. Badania krwi wykazały obecność amfetaminy i marihuany. - powiedział a ja otworzyłem szeroko oczy
-Mogę również zapewnić pana, że to nie był pierwszy raz kiedy sięgała po narkotyki. Z badań wynika, że trwa to od ponad miesiąca. - dokończył a ja poczułem jak robi mi się słabo.
-Bella ćpa.? - zapytałem chyba sam siebie.
-Jestem pewien, że będzie potrzebowała odwyku. - na te słowa musiałem już usiąść.
Próbowałem poukładać to wszystko. Nieprzytomna, naćpana, zły stan....tego już za dużo.
-Co  do kierowcy on nie miał tyle szczęścia. Walczy o życie i nie jestem pewien czy przeżyje ten dzień. - powiedział na co błyskawicznie wstałem.
-Dylan, znaczy taki brunet. - próbowałem wypytać.
-Tak. Nie miał aż tyle alkoholu czy środków odurzających we krwi lecz był kierowcą a w jego stronę uderzyła ciężarówka. - nie mogłem już tego słuchać. Dylan pod wpływam alkoholu prowadził samochód i do czego to doszło. Zaczęło mi się kręcić w głowie, oparłem się o jakąś rurkę i wybuchnąłem płaczem. Do czego to wszystko doszło. Stałem tak a lekarz coś jeszcze pieprzył zanim poszedł. Nie mogłem już tego wszystkiego znieść. To wszystko przeze mnie kurwa. Nie pilnowałem jej. Pozwoliłem jej spędzać czas z Juliet i Dylanem. Jestem takim idiotom. Co ja zrobię jak ona się nie obudzi.? Co powiem jej tacie.? Co sam zrobię.? Czemu zaczęła brać narkotyki.? Od kiedy bierze.? Kto jej je załatwia.? Jak mogłem do tego wszystkiego dopuścić.?
Wyjąłem telefon i wybrałam numer do mojej mamy. Ona będzie wiedziała co trzeba zrobić.
-Mamo..- wyjąkałem przez łzy.
-Justin.? Czemu płaczesz.? Co się stało.? - usłyszałem jej głos.
-Bella, jest źle mamo proszę cię przyjedź szybko. - powiedziałem hamując kolejną falę płaczu.
-Już jadę. - podałem jej adres i siedziałem patrząc na moją najlepszą przyjaciółkę leżącą w sali, nieprzytomną.
-Justin. - usłyszałem głos i zobaczyłem biegnącą do mnie mamę.
-Patrz co ja narobiłem. - pokazałam na Bellę i po raz kolejny łzy nie kontrolowanie spływały mi op policzkach.
-Ciii kochanie to nie twoja wina. Ona z tego wyjdzie, ciii. Pójdę do lekarza a ty zadzwoń do Chrisa. - tak moja mama jak zwykle próbuje być opanowana. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do taty Belli. Powiedziałem wszystko a on obiecał przyjechać jak najszybciej. Jest w Europie więc trochę mu to może zająć. Schowałem twarz w dłoniach próbując się opanować gdy usłyszałem wiadomości w telewizorze, który był niedaleko mnie.
"Najlepsza przyjaciółka Justina Biebera leży w szpitalu w Nowym Jorku. Jej stan jest bardzo ciężki lecz nie wiemy jeszcze szczegółów. Wiemy, że Justin jak i jego mama są już tutaj na miejscu i możemy państwa zapewnić, że to coś bardzo poważnego. Więcej informacji poda.." wyłączyłem jakoś tego gruchota nie mając siły tego słuchać. Teraz już wszyscy się dowiedzą, że schrzaniłem na całej linii bo miałem jej pilnować. Nie jest jeszcze nawet pełnoletnia....jestem skończonym kretynem. Znów usiadłem powstrzymując się przed ponownym płaczem. Zobaczyłem jak moja mama wraca.
-Lekarz mówi, że możemy być dobrej myśli ale Dylan...- przerwała bo chyba wiedziałem co chce powiedzieć.
-Nie mamo, proszę powiedz, że on jeszcze żyje. Ona się załamie gdy się dowie..- zacząłem się trząść
-Tak mi przykro. - wyszeptała
-Nie.! Nie! - zacząłem krzyczeć waląc we wszystko. Poczułem jak Pattie mnie przytula i znów się rozpłakałem. W ciągu kilku godzin straciłem przyjaciela a jedna z najważniejszych kobiet w moim życiu leży tam nie przytomna i to w ciężkim stanie a druga najważniejsza mnie pociesza. Moje życie jest do bani.
-Justin..- moja mama mnie uciszała ale bez jakiego kol wiek rezultatu.
-Obudź się kochanie. Możemy już wejść na salę do Isabelli. - usłyszałem głos mojej mamy.
-Co.? Jak długo spałem.? - popatrzyłem na nią.
-Koło dwóch godzin, chodź skarbie. - założyłem na siebie jakiś zielony fartuch i razem z lekarzem wszedłem na salę do Belli.
-Bella.! - krzyknąłem i od razu złapałem ją za nie złamaną rękę i usiadłem przy niej. Widziałem, że moja mam mi macha i pokazuje os na telefonie. Nie wiedziałem co to ale pokiwałem jej głową a ona odeszła. Może Chris dzwoni a on musi mu wszystko powiedzieć.
Siedziałem przy Belli dobre kilka godzin i dowiedziałem się że mama musiała jechać do hotelu po coś. Potem wyjaśnić wszystko tym debilnym mediom a ja nie odstępowałem Belli na krok.
-Justin.? - usłyszałem za sobą jakiś głos. Odwróciłem się i zobaczyłem coś co mnie kompletnie zaskoczyło.
-Co wy tu do cholery robicie.? - zapytałem nie ruszając się a oni od razu otoczyli łóżko.
-Co z nią.? - popatrzył na mnie Harry
-Źle. - mocniej złapałem ją za rękę splatając palce. Niech ona do cholery się obudzi...krzyczałem w myślach.
-Usłyszeliśmy co się stało i nie mogliśmy nie przyjechać. - powiedział Louis
-Cokolwiek. - odpowiedziałem kierując cała uwagę na blondynkę.
Po chwili do sali wszedł lekarz.
-Proszę o wyjście z sali ponieważ zaczynamy wybudzać pacjentkę...- na te słowa wszyscy wyszli oczywiście nie ja. Mogłem zostać, musiałem być przy niej cokolwiek się stanie. Jestem pewny, że gdy się budzi nie będzie wcale a wcale kolorowo.

___________________________________
Sorry, że późno ale miałam już napisany rozdział w środę ale nie dodałam ponieważ mi się nie podobał i nie był taki jak bym chciała. Napisałam po swojemu i jak was się nie podoba piszcie szczerze. Nie obrażę się ani nic z tych rzeczy bo chcę poznać wasze opinię. Piszę, pisałam i będę pisała tak jak ja chce i według moich pomysłów. Mam nadzieję, że się podoba i chcę poznać opinię.
Kocham was..:)xx

niedziela, 23 czerwca 2013

Chapter forty four.!

-Co do cholery tu robisz.? - zapytałam gdy odzyskałam mowę
-Nie jestem z własnej woli więc to uszanuj. - ta niby po co
-Nikt cię o to nie prosił. - warknęłam
-Christopher mnie prosił a raczej kazał więc jestem.
-A co mnie to obchodzi.? Nie potrzebuję cię więc wynoś się - powiedziałam przez zaciśnięte zęby
-Oj uwierz chciałabym. - ona se chyba jaja robi
-Nie potrzebuję cię nic twojego nie potrzebuje. - popatrzyłam na nią z obrzydzeniem
-Nie mów do mnie takim tonem mała smarkulo. - próbowała się odgryźć
-Nie musisz już sobie mną zawracać głowy a teraz wynoś się.- wysyczałam
-Bardzo chętnie ale nie licz, że ci kiedy kolwiek pomogę. - jakby mój wzrok mógł zabijać ona była by dawno martwa.
-Nie licz, że mnie to obchodzi.- odwróciłam się ale ona szarpnęła mnie za rękę
-Wiedziałam, że prędzej czy później to całe One Direction wyrzuci,cię z domu. Jesteś żałosną małą szmatą. - szepnęła mi na ucho a ja odsunęłam ją od siebie i odeszłam.
-Suka.! - krzyknęłam za nią gdy odchodziła w stronę jakiegoś gościa. Ja podeszłam do skołowanych chłopaków. Justin od razu mnie przytulił nie pytając o nic.
-Kto to był.? - zapytał Dylan po tym jak ją perfidnie obraziłam
-Moja matka. - odpowiedziałam jakby to była najoczywistrza rzecz na świecie
-Skarbie wszystko dobrze.? - popatrzył na mnie Biebs
-Ta tylko po co tata ją tu sprowadził do cholery.?! I upuściłam moje lody. Zaraz wrócę. - odwróciłam się od nich i poszłam do taty.
-Co ty odwalasz.? - zapytałam od razu
-Isabello o co chodzi kochanie.? - zapytała Diane
-Po co do cholery ją tu sprowadziłeś.? Wiedziałeś, że znów mnie upokorzy. - wrzasnęłam
-Isabello uspokój się - poprosiła Pattie
-Myślałem, że oba cię przeprosi i nakłoni do tego żebyś w końcu zaczęła studia. - zaczął gadać
-I co myślałeś, że jej posłucham.? Po za tym usłyszałam od niej tylko to czego nie chce słyszeć od nikogo.- próbowałam opanować krzyk.
-Kochanie przepraszam nie miałem zamiaru cię zdenerwować. Chodź musimy pogadać. - wziął mnie za rękę i poprowadził sport kawałek na jakaś ławkę z dala od wszystkich. I zaczęliśmy rozmawiać. Gadaliśmy chyba z dwie godziny tata powiedział mi wszystko co mu leżało na sercu.
On nie chce żebym jechała w trasę tylko poszła na studia i to jeszcze zarządzanie. Chce żebym pracowała w jego firmie. Nigdy mnie to nie kręciło ale to podróżowanie jest ekstra. Mój tata jeździ po świecie był już wszędzie tylko nie na Hawajach. To miejsce jest zarezerwowane na rodzinna wycieczkę. Ogólnie mój tata ma sieć sklepów i hoteli cztero gwiazdkowych na dosłownie całym świecie. I fajnie ale ja bym chciała być dziennikarką, adwokatem lub weterynarzem ale chyba najlepiej być dziennikarką. Tata mnie zostawił a ja zaczęłam myśleć o tym wszystkim i wiecie co....mam gdzieś studia. Zostaje z Justinem żeby zacząć nowe życie i kropka.!
-Jak tam.? - pojawił się obok Justin
-Powinnam iść na studia. - westchnęłam
-Ty.? Serio ty.? - popatrzył na mnie z zaskoczeniem
-Tak ja.- pokazałam mu język
-Ale ty chcesz się uczyć.? Czy się przesłyszałem..- zaczął się nabijać
-Tak chcę ale nie teraz no weź..- zaśmiałam się
-Ty i nauka gdzie to napisać. Jak pójdziesz na te całe studia to dostaniesz ode mnie samochód jaki tylko chcesz. - popatrzyłam na niego zdziwiona
-Czyli zakład panie Bieber.? - wyciągnęłam do niego rękę
-Tak skarbie. Ale chyba nie chcesz iść na nie teraz.? - uścisnął mi dłoń
-Nie no co ty rok, dwa, ewentualnie trzy. - zaczęliśmy się śmiać
-Dobra chodź do wody. - pociągnął mnie za rękę. Cały dzień próbowałam nie myśleć o tym wszystkim. Niall, Zayn, Harry, Liam, Louis, Justin, Tata a nawet o mojej matce. Głowa mnie już bolała od natłoku myśli...tak to nie zdarza się często.
Wróciliśmy do domu i poszliśmy spać. Znaczy ja bo nie miałam już sił na nic. A wiedziałam, że jutro premiera nowej płyty Belive i no oczywiście pierwszy koncert otwierający trasę.

                                  *******Trzy tygodnie później.*******
-Liam.! Jak cię dorwę to pożałujesz.! - krzyknęłam na szatyna, który ukradł mi paczkę miśków. Zaczęłam go gonić to chyba oczywiste ale mu się to podobało.
-Dalej skrzacie dogoń mnie.- ucieszony latał po całym Tour Busie.
-Nie, albo mi oddasz albo się do ciebie nie odzywam. - stanęłam czekając na jego reakcję.
-Dobra ale jak zagrasz ze mną w Fifę. - stanął przede mną. Tak faktycznie miał powody do nazywania mnie skrzatem, byłam mu do ramion. Ale jestem niższa od wszystkich, da się przyzwyczaić do nazywania skrzatem.
-Ja Barcelona.! - krzyknęłam zrzucając Justina z kanapy.
-Skarbie mogłabyś uważać. - pokazał mi język
-Oj tam. Grasz.? Bo Liam ustawił na trzech. - popatrzyłam na przyjaciela
-Spasuję muszę się przygotować do koncertu, który jest za..- spojrzał na zegarek
-Za trzy godziny kochanie a teraz musisz udzielić krótkiego wywiadu. - do tour busa weszła Pattie
-Jej mamo....- zaczął jęczeć Bieber
-Cicho skarbie, z mamą nie wolno się kłócić. - zaśmiałam się wiedząc, że to co powiedziałam go zdenerwuje.
-Dziękuję Isabello a ty chodź. - Pattie pociągnęła go za sobą ten tylko na pożegnanie dał mi całusa i powiedział, że się zemści i super.
-Dylan.! - wydarłam się
-Co jest słoneczko.? - pojawił się obok mnie szatyn
-Grasz.? - popatrzyłam na niego słodko
-Pewnie.! - no i gra się rozpoczęła ja po kilku minutach się znudziłam bo jak się okazało Fify nie da się ustawić na trzech. Liam pokręcił coś i wyszło na to, że tylko patrzyłam jak ci idioci grają.
W ciągu tych trzech tygodni wiele się zmieniło. Zbliżyłam się do Dylana, który jest mega uroczy i troskliwy. Pomagał mi gdy chłopaki znów się odezwali. Tak Zayn zadzwonił powiedzieć, że jest we mnie zakochany i żebym wróciła. Oczywiście nie powiedział tego mi bo nie chciałam z nim gadać ani z pozostałą czwórką tylko Bieber'owi bo on z nim gadał. Wtedy znów byłam smutna i rozdrapała się ta zdrada wszystko się posypało ale oni mi pomogli i jest super. Nie myślę o żadnym członku 1D tylko cieszę się z trasy bo teraz jesteśmy w Meksyku i jest genialnie. W ciągu tych trzech tygodni poznałam też Liam'a Parkera i Juliet Monete, którzy są wprost cudowni. Oboje mieszkają z nami w tour busie bo są w końcu tancerzami Justina czyli zespół. Oni i Dylan, jeszcze jest kilku ale znam tylko ich imiona i mieszkają w tour busie gdzie Pattie i ochroniarz JB.
-Iss.! - usłyszałam piskliwy głosik, który na 100% należał do Jul (Dżul)
-Co jest.? - usiadłam na łóżku Dylana
-Dzisiaj po koncercie jest after party więc się szykuj. - powiedziała z uśmiechem.
-Nie mam ochoty na imprezę. - odpowiedziałam smętnie. Nie byłam na żadnej imprezie od chyba od 13 września. Bo wtedy coś mnie naszło i zadzwoniłam do Niall'a żeby mu złożyć życzenia oczywiście dziękował i w ogóle ale zaczęłam za nim tęsknić i po prostu nie mam ochoty iść na imprezę i oglądać tańczące i obściskujące się pary. Tak wiem idiotka ze mnie.
-Nie ma idziesz i mam coś dla ciebie na poprawę humoru i zapomnienie o wszystkim. - wyszczerzyła się już chciałam zapytać co ale ta mnie uprzedziła.
-Dowiesz się na imprezie. - puściła mi oczko i pokazała, że teraz już mogę iść. Cool.
Nie no uwielbiam Juliet jest prawie taka sama jak ja tylko, że ładniejsza i w ogóle i czasem zdarzy jej się palić czego ja już nie robię długo. Poszłam do naszej małej kuchni i wyciągnęłam sok i loda z lodówki. Wzięłam to i wyszłam z Tour Busa na świeże powietrze. Od razu jakoś przyjemniej. Usiadłam na schodkach i wcinając loda patrzyłam na tłumy fanek, które już czekały na koncert Justina. Wstałam i już miałam iść się do nich przywitać bo co jak co ale jego fanki są cudowne gdy zatrzymał mnie Dylan.
-Gdzie idziesz.? - zapytał z uśmiechem
-Do nich. Idziesz.? - uśmiechnęłam się
-Pewnie. - i tak razem poszliśmy w stronę szalejącego tłumu. Weszliśmy koło barierek gdzie ona stały ale na tyle bezpiecznie żeby nic nam nie zrobiły.
-O jej ty jesteś najlepszą przyjaciółką Justina....- zaczęła jedna i wszyscy na mnie zwrócili uwagę.
-Jaką chcecie najbardziej piosenkę usłyszeć.? - zapytałam je
-Never Say Never .- krzyknęły jedno głośnie. Hahah nie no one są super.
-Dylan mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie.? - jak jedna zapytała tak znów rzucił się tłum. Uśmiechnęłam się a on podchodził sobie z nimi robić fotki a ja gadałam tak z którąś jak zobaczyłam, że jedna fanka chce pocałować Dylana i to nie tak, że w policzek ale wiecie usta usta. Zrobiłam minę typu Wynoś się szmato i po prostu odwróciłam się na pięcie i odeszłam. Co jak co ale czuję coś do tego gościa i no nie powiem nie przyjemny jest taki widok. Tak wiem co myślicie głupia Bella znów zakochuje się w nie odpowiednim...haha ale tak można to nazwać. Zawsze podobają mi się takie ideały, które mają mega branie.
-Ej słoneczko czemu mnie zostawiłaś.? - przybiegł do mnie Dylan.
-Tak jakoś. - wzruszyłam ramionami
-Nie ma moja droga. Tak szybko się nie wywiniesz. - zaczął mnie łaskotać a ludzie nie szczędzili robić sobie zdjęcia.
-P..proszę koniec. - krzyczałam przez śmiech.
-Dostanę buziaka.? - zapytał z perfidnym uśmieszkiem.
-Ta fanka chyba ci już go dała. - wywróciłam oczami
-Oj słoneczko kipisz z zazdrości. No ja wiem, że jestem seksi, śliczny, piękny, umięśniony..- zaczął nawijać a ja pochyliłam się szepnęłam mu na ucho
-I mega skromny. - zaśmiałam się i razem poszliśmy do tour busa wyszykować się na koncert, który miał się zacząć za nie całe dwie godziny.

-Jestem padnięta.. - powiedziałam gdy wróciliśmy z koncertu i rzuciliśmy się wszyscy na kanapę.
-Jak ty nic nie robiłaś.! - oburzyła się Juliet
-Patrzyłam, śpiewałam, krzyczałam, tańczyłam...- zaczęłam wymieniać a ci wybuchnęli śmiechem.
-Dobra mamy godzinę i party hard czas zacząć. - wrzasnął Bieber. Jak powiedział tak wszyscy wstali. Ja poszłam do kabiny, którą z nim dzielę i zrzuciłam z siebie bluzkę z napisem I ♥ Justin Bieber oraz szorty i założyłam mega obcisłą, czarną, krótką sukienkę. Moje włosy lekko natapirowałam i zrobiłam mocniejszy makijaż. Jak szaleć to szaleć i to na całego. Po godzinie wszyscy byli gotowi i czekała już na nas limuzyna. Wsiedliśmy i od razu pojechaliśmy do najlepszego klubu w okolicy. Oczywiście bez kolejki weszliśmy bo jak Justin Bieber nie może czekać. Stanęliśmy w piątkę przy barze i zaczęła się impreza. Kilka drinków i kolejek i poszliśmy tańczyć. Trochę znów mi się no dziwnie zrobiło jak widziałam te wszystkie pary i Jul to od razu zauważyła.
-Chcesz zapomnieć.? - zapytała mnie
-Jak.? - popatrzyłam na nią
-Masz weź wszystko. - wyjęła z kieszeni dwa małe woreczki z....nie no chyba sobie jaja robi. Narkotyki.?
-Tabletki popij wódką a to weź na palce i wetrzyj w dziąsła. - uśmiechnęła się szeroko
-Naprawdę pomoże. - powiedziała i odeszła. Stałam zaszokowana nie wiedząc czy wziąć to czy nie. Poszłam w stronę baru żeby zamówić jakiegoś drinka gdy usłyszałam rozmowę.
-Jak tam nasz zakład.? - zapytał koleś, którego poznałam Maxi jeden z tancerzy Justina.
-Pracuję nad nią ale...- zaczął Dylan
Jakoś nie chciało mi się tego słuchać ale domyślałam się o co może chodzić. Z resztą co mnie to zawsze gustuję w frajerach. Podeszłam do baru zamawiając wódkę i wyjęłam z kieszeni te tabletki, które dostałam od Jul. Wzięłam wszystkie trzy do buzi i popiłam. Za szczypało mnie w gardle ale po chwili przestało. Kątem oka zobaczyłam jak zadowolona Juliet mi się przygląda. Wsadziła palec do buzi i pokazała mi, że mam wziąć jeszcze to drugie. Też tak zrobiłam. Moje życie jest do bani więc nie mam nic do stracenia. Wzięłam proszek na palec i wtarłam w dziąsła. Poczułam jakby chodziły mi po nich robaki ale zrobiłam tak jeszcze dwa razy i popiłam drinkiem. Później nie pamiętam co się działo ale wiem jedno czułam się wspaniale.

-Skarbie pobudka śniadanie przegapisz.! - usłyszałam głos Justina i powoli otworzyłam oczy. Byliśmy w hotelu. Tak to normalka, że jaki jesteśmy gdzieś więcej niż jeden dzień bierzemy hotel. Podniosłam się i od razu tego pożałowałam, głowa mi pękała i wszystko bolało. Co ja robiłam.?
-Zjem potem. - powiedziałam chodź byłam mega głodna.
-Zaraz ci coś przyniosę leż spokojnie, zaszalałaś wczoraj po za tym słyszałem, że wróciłaś piechota do hotelu nie wiem jakim cudem ci się to udało..- zaczął mówić Justin
-Poproszę o jakieś kanapki i gofra. - popatrzyłam na niego słodko.
-Dla ciebie wszytko. - powiedział i wyszedł. Super jest mieć takiego przyjaciela. Wstałam z łóżka i poszłam wziąć prysznic. Nie dość, że ledwo chodziłam to jeszcze miałam ochotę znów poczuć się tak jak czułam się po tym co wczoraj wzięłam. Ta wszech ogarniająca błogość....coś wspaniałego. Weszłam z trudem do kabiny i włączyłam wodę.
Po porannej toalecie czułam się już lepiej ale głowa mnie dalej bolała. Otulona w ręcznik wyszłam z łazienki i mało zawału nie dostałam jak zobaczyłam kto na mnie czekał.
-Hej słoneczko. - uśmiechnął się Dylan
-Jaki masz zakład z Maxim.? - zapytałam wprost. Jak mnie okłamie nie jest nawet wart żeby pamiętać jego imię.
-O czym ty mówisz.? - popatrzył na mnie
-Albo powiesz albo wynocha wiesz co sądzę o kłamcach. - odwróciłam się żeby pokazać drzwi.
-Dobrze ale musisz wysłuchać do samego końca. - stanął przede mną.
-Mów. - pośpieszyłam go.
-Powiedział, że da mi 500 dolców jak zaciągnę ciebie lub Juliet do łóżka. Nie miałem zamiaru nawet tego robić i nie wiem po co zgodziłem się na zakład. Wczoraj się wycofałem bo zaczęła mi się podobać taka jedna dziewczyna i nie mogłem jej zranić przez taką głupotę. - powiedział a mi ulżyło...zaraz co.? Dziewczyna.?
-Ok. - odwróciłam się podchodząc do jedynej walizki, która stała w pokoju. Wyjęłam z niej swoją bieliznę i bluzę Justina. Poszłam do łazienki zostawiając Dylana samego. Szybko się ubrałam i zrobiłam koka na czubku głowy. Gotowa wyszłam z łazienki.
-Ślicznie. - skomentował szatyn
-Yep, Justina ciuchy nieźle na mnie leżą. - zaśmiałam się na moje słowa. Taki flirt.
-Co do wczorajszej imprezy. Nie mogłem cię nigdzie znaleźć.- usiadłam na łóżku obok niego.
-Nie pamiętam co robiłam ale chyba wyszłam. - wzruszyłam ramionami
-Wiesz martwiłem się.- na jego sowa popatrzyłam na niego zdziwiona
-Nie potrzebnie. - wzruszyłam ramionami w myślach krzycząc Martwił się aaaaa
-Oj nie bądź taka. - wziął mnie nagle na kolana
-Jaka.? - uniosłam brwi.
-Nie udawaj, że cię nie obchodzę. Dobrze wiesz co czuje. - powiedział a ja zrobiłam dziwną minę. Ja wiem co on czuje.? Niby skąd. Chyba zauważył, że nie wiem o czym gada.
-Podobaszmisię. - słowa z jego ust wyleciały jak z armaty
-Co.? - zaśmiałam się.
-Nie drocz się ze mną wiesz jak ciężko mi to mówić.? - popatrzył na mnie urażony
-Co mówić.? - znów się zaczęłam śmiać
-No, że odkąd cię zobaczyłem nie mogę przestać o tobie myśleć. Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia.? - powiedział a ja otworzyłam buzię ze zdziwienia. Nie wiedziałam co powiedzieć zatkało mnie. Wewnętrznie krzyczałam i chciałam go pocałować, poczuć te jego miękkie usta i nagle moje ciało zrobiło to o co wewnętrznie prosiłam. Pochyliłam się i go pocałowałam. Zaskoczony od razu odwzajemnił pocałunek obejmując mnie i mocniej przyciągając do siebie. Po za krótkiej chwili oderwaliśmy się od siebie oboje uśmiechnięci.
-Czyli, że zostaniesz moją dziewczyną.? - zapytał z nadzieją.
-A dostanę buziaka.? - uśmiechnęłam się szerzej a ten się pochylił i musnął moje usta.
-Czyli tak.? - oh jaki on jest słodki jak jest taki nie pewny siebie
-Tak.! Nowe życie nowy chłopak. - na te słowa mnie przytulił.
-Przy mnie zapomnisz o wszystkim. - szepnął w moje włosy
-Skarbie mam śniadanie...uu Czy Dylan nareszcie ci powiedział.? - w pokoju zjawił się Bieber
-Czyli, że wiedziałeś.? - zapytałam chłopaka wstając od Dylana
-Jakoś od dwóch tygodni, nie było trudno się domyślić a po za tym będziecie słodką parą. - wyszczerzył się
-Dobra słoneczko widzimy się później. - powiedział Dylan całując mnie w policzek i wychodząc z pokoju.
-Aaaa moja księżniczka dorasta.! - wrzasnął Justin biorąc mnie na ręce
-Miałam już chłopaka. - oburzyłam się
-Zaczynasz wszystko od nowa z tego jestem dumny. - postawił mnie na ziemi
-Dziękuję ja też. - zaśmiałam się i zjedliśmy razem śniadanie, które przyniósł.
Ciągle czułam się jakby mi czegoś brakowało. Chciałam czuć to co wczoraj. Nie to, że nie byłam szczęśliwa. Byłam ale musiałam iść do Jul. Wiem, że będę tego żałowała ale to silniejsze ode mnie. Potrzebuję tego po za tym to nic złego, po dwóch razach nic się nie stanie.


________________________________
Jest kolejny skarby..♥ Może być.? Proszę o szczere opinie i komentarze. Kto się czegoś takiego spodziewał.? Mam nam nadzieję, że się podoba. Dziękuję za czytanie tego bloga. 
Kocham was..:)x

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Chapter forty three.!

Otworzyłam moje opuchnięte od płaczu oczy i od razu zobaczyłam pełno plakatów koszykarzy i hokeistów na ścianie przede mną. Pokój Justina czyli już jesteśmy, dobrze. Wstałam i od razu tego pożałowałam. Moje ciało było padnięte, tylko po czym.? Spałam...sama nie wiem ile dokładnie ale myślę, że koło 12 godzin a czuję się jakbym przebiegła maraton. Śmieszne i żałosne. Potrząsnęłam głową i jeszcze raz wstałam ignorując fakt, że boli mnie wszystko. Podeszłam do drzwi i szybko je otworzyłam, wyszłam z pokoju patrząc po drodze na zegarek 8:37, nie jest źle. Wyszłam po cichu zamykając drzwi i skierowałam się do kuchni. Gdy prawie byłam na miejscu od razu uderzył mnie zapach domowych gofrów. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka od razu zobaczyłam Pattie i babcie Diane przy stole.
-Oh Isabella moja droga.! - ucieszyła się Diane
-Cześć babciu. - uśmiechnęłam się dając jej całusa w policzek. Mówię do niej babciu od chyba tak dwóch lat, no może mniej. Od kąt jestem nie rozłączna z Justinem. Po za tym nie mam swojej babci a ona sama to zaproponowała.
-Isabella słoneczko.! - krzyknęła Pattie mocno mnie przytulając i całując w policzek.
-Tęskniłam za tobą i Justinem, mogliście nasz szybciej odwiedzić. - zaczęła gadać ciągle mnie miażdżąc
-Jak się czujesz.? - zapytała gdy już usiadłam przy stole. Po jej oczach widziałam, że Justin jej powiedział to oczywiste ale nie winię go za to. Mimo, że gdy Bieber zamieszkał w Holmes Chaple, pił, palił i imprezował był, jest ii będzie maminsynkiem. Tego nie da się ukryć a ja to w nim kocham. Nie ma przed mamą żadnych sekretów ja przed Pattie też nic nie ukrywam. Jest dla mnie bliższa niż moja matka. Mimo, że znam ją dwa lata zbliżyłam się do niej jak do nikogo innego tak samo również do Diane i Bruce. Jeszcze uwielbiam tatę Justina, Jeremy. Spoko koleś to mało powiedziane ale i tak wolę swojego.
-Isabello.? - popatrzyła na mnie babcia z troską.
-Tak jest super ale umieram z głodu. - skłamałam tylko o tym, że jest super głodna byłam na prawdę.
-Masz szczęście upiekłyśmy świeże gofry a Justin i dziadek...- nie dokończyła bo ci dwaj pojawili się w kuchni.
-Przynieśli syrop i nutellę. - dokończyła Pattie. Popatrzyłam na nich a ci jakby nigdy nic stali uśmiechnięci, no do puki mnie nie zobaczyli.
-Isabella.! Moja ulubiona wnuczka. - krzyknął dziadek przytulając mnie.
-Cześć dziadku. - cmoknęłam go w policzek.
-Ej ja jestem ulubionym wnukiem. - oburzył się Bieber
-Powiedziałem wnuczką. - odparł Bruce
-Haha. - pokazałam Justinowi język na co odgryzł się tym samym.
-No to zapraszam. - uśmiechnęła się Pattie i jak na zawołanie wszyscy kierowali się do stołu.
-Hej skarbie. Jak spałaś.? - zapytał Justin przytulając mnie od tyłu nim doszłam na swoje miejsce
-Dobrze a długo spałam.? - popatrzyłam na niego odwracając tylko głowę
-Całą podróż czyli jakieś 9 godzin i całą noc więc dość sporo. - zaśmiał się całując mnie w policzek.
-A tam. - wywróciłam oczami a ten mnie puścił i mogliśmy zjeść w spokoju. Zjadłam chyba z pięć gofrów z bitą śmietaną, świeżymi owocami, nutellą. Gdy byłam najedzona grzecznie podziękowałam i razem z Jusem poszliśmy do jego pokoju.
-To było dobre..- położyłam się na łóżku głaskając po brzuchu.
-Yhyy. Jak tam.? - zapytał mój  parzysto kopytny przyjaciel kładąc się obok mnie.
-Świetnie. Tęskniłam za tym wszystkim. - uśmiechnęłam się zamykając oczy.
-Ja też. Jej skarbie patrz na to.! - krzyknął bo chwili powodując to, że spadłam z łóżka.
-Bieber masz pięć minut na uciecz....o boziu.! - wzięłam do ręki wielką ramkę ze zdjęciem. Naszym zdjęciem.
-Pamiętam ten dzień. - zawołał wesoło Justin. Też go pamiętałam idealnie. To było jakiś tydzień po naszym poznaniu się. Zaczęłam się znów uśmiechać dzięki temu idiocie.
 -Isabello rusz się tutaj Justin przyszedł. - usłyszałam krzyk mojej rodzicielki i od razu zbiegłam na dół. Bieber stał opierając się o drzwi chowając ręce do kieszeni. 
-Hej skarbie.. - uśmiechnął się a ja podbiegłam do niego całując go w policzek.
-Jak gotowa.? - zapytał pokazując koszyk z jedzeniem. 
-Jak zawsze. - złapałam go za rękę wychodząc z domu.
Byliśmy wtedy na super pikniku. Sami w wielgaśnym parku. Dwa razy JB wrzucił mnie do jakiegoś małego stawu ja go raz. Grubas. Po całym dniu wróciliśmy do domu.
-Jak skarbie maraton filmowy.? - zapytał poruszając zabawnie brwiami
-Yhhyy puszczaj. - wskoczyłam na łóżko ze świeżo zrobionym popcornem.
 Wtedy Justin puścił mega straszny horror, który musiał po dwudziestu minutach wyłączyć bo był za straszny. Jak głupi śmiał się z mojej miny i musieliśmy uwiecznić ten moment zdjęciem. Na tej fotce raczej Bieber ma głupszą minę ale to jak zawsze.
-Tęsknię..- przytuliłam się do niego
-Teraz tylko ty, ja i cały rok razem.! - pocałował mnie w policzek.
-Oooo tak. - położyliśmy się z powrotem na łóżko. Zaczęliśmy oglądać jakieś stare fotki i komiksy, które miał gdy do pokoju weszła Pattie.
-Wstawać. Cały dzień przegapicie a jest śliczna pogoda po za tym ktoś chciałby was widzieć. - powiedziała tajemniczo.
-Kto.? - zapytał ciekawski Justin
-Nie powiem. A teraz szykujcie się bo wszyscy jedziemy na plażę. Musze po przebywać trochę z synkiem. - uśmiechnęła się Pattie a ja tylko powiedziałam głośne Awwww. 
-Ok daj mam dziesięć minut. - powiedział Justin a ta wyszła. Wiedziałam, że Pattie jedzie z nami w trasę to oczywiste i nie dziwię się że chce po przebywać z nim trochę. Nie widziała go przez mnie długo.
-Ruszaj tyłek Williams. - klepnął mnie w niego Justin
-Spadaj..- pokazałam mu język i poszłam do walizki po jakieś nowe szorty i strój kąpielowy. Weszłam do łazienki biorąc błyskawiczny prysznic no nawet nie wiem czy można nazwać prysznicem wejście i opukanie się tylko. Ubrałam strój i dżinsowe szorty. Wyszłam kierując się do pokoju, w którym Justin już stał gotowy.  Miał na sobie granatowe kąpielówki z pod których wystawały mu jego białe bokserki a na głowie niebieską ful cap. Uśmiechnęłam się do niego biorąc torbę i wsadziłam do niej ręcznik, krem do opalania, mojego iPhone, słuchawki i jakieś żelki. Na nos założyłam moje czarne nerdy a na głowę fioletową ful cap Justina, która pasowała do mojego fioletowego stroju.
-Come on skarbie. - Bieber złapał mnie za rękę i wyszliśmy z pokoju. Ledwo zdążyłam popatrzeć ale moją uwagę przykuła tylko jedna osoba.
-Tata.! - wrzasnęłam rzucając się na niego a on mnie przytulił i wziął na ręce. Mocno go ścisnęłam a ten się tylko zaśmiał. Gdy się od niego odkleiłam przywitał się z Justinem.
-To jak jedziemy na plażę.? - zapytała Patteir z szerokim uśmiechem
-Tak a macie wszystko dzieciaczki.? - popatrzyła na nas babcia a my tylko przytaknęliśmy i wyszliśmy z domu. Pattie, mój tata i dziadkowie jechali białym Range Rover'em mojego tatusia. Justin i ja jechaliśmy jego  czarną Frisker Karmą, która dostał na osiemnastkę.
-Skarbie.?- odezwał się po chwili Justin
-Huh.? - popatrzyłam na niego widać było, że jest zmieszany.
-Bo na lotnisku ty no ten...tego. - zaczął a ja od razu wiedziałam o co chodzi
-Pocałowałam Niall'a.? - uniosłam brwi
-Tak, sorrki, że pytam ale dla mnie to było ciut dziwne bo tak przez niego cierpisz i w ogóle. Czy ty serio chcesz o nim zapomnieć.? - zapytał
-Zapomnieć.? Yyyy...raczej nie. Zacząć żyć tak jakby go nie było. - uśmiechnęłam się a raczej wymusiłam uśmiech. Wiem, że Justin chce jak najlepiej i nie winie go za to.
-Czemu się zatrzymałeś.? - zapytałam gdy Justin stanął.
-Bo zabieramy tych debili. - pokazał na dwóch chłopaków bez koszulek, którzy zmierzali w naszą stronę. Obaj mieli spodenki i trzymali ręczniki, jednego poznałam od razu.
-Hej skrzacie.! - od razu powitał mnie Ryan
-No siemka.! Co tu robisz.? - zapytałam
-No wiesz byliśmy u ciebie wczoraj ale tak słodko spałaś, że oprócz zdjęć nic nie zrobiliśmy. - tak cała trójka zaczęła się śmiać.
-Ej skarbie to jest Dylan i jest moim nowym tancerzem. - przedstawił mi chłopaka i dopiero teraz zwróciłam na niego uwagę. Popatrzyłam na niego od góry do dołu i otworzyłam buzię ze zdziwienia na co się zaśmiał. Jedyna słowo, które zabrzmiało w mojej głowie to śliczny.
-Ta niemowa siedząca obok mnie to Bella. - zaczął się nabijać Justin
-Zrób zdjęcie zostanie na dłużej. - odezwał się Dylan. Co jak co ale nawet imię ma śliczne.
-Spadaj. - pokazałam mu język. Bieber uruchomił samochód i odjechał.
-Kto ostatni w wodzie stawia lody.! - krzyknęłam gdy ściągnęłam spodenki na kocu, który rozłożyła Pattie.
I cała czwórką wbiegliśmy do wody gdzie pływali już mama Justina i mój tata. Nie żeby coś ale dobiegłam pierwsza zostawiając tych lamusów za sobą. Wbiegli do wody zaraz za mną. Cały czas nie mogłam się na dziwić temu jakie oni mają klaty. Justina to widza co dziennie ale Rayn i Dylan...wow. Ten nowy jest nie zły, nie że mi się już podoba czy coś ale może. Zaczęłam nowe życie i chyba w nowym życiu można mieć chłopaka.? Nie od razu ale z czasem. Nie mogę żyć przeszłością o której tak staram się zapomnieć. Dylan ma śliczne czekoladowe oczy jak Zayn a posturę Niall'a...no i kurwa nawet jego porównuję do nich. Jestem geniuszem ale ten chłopak jest nie zły.!
-Bella.! - usłyszałam swoje imię i musiałam przestać krzyczeć na siebie wewnętrznie, że nie potrafię wyrzucić z serca osób, które mnie tak skrzywdziły. Tak to jest po prostu dziewczęca logika mimo, że ją skrzywdził, okłamał, oszukał dalej kocha. Panie i panowie jestem dziewczyną chodź to nie żadna nowość.
-Chcesz.? - zapytał Justin
-Co.? - popatrzyłam na nich dziwnie.
-No żebyśmy się wyrzucili w górę. - krzyknął zadowolony
-Pewnie.! - uśmiechnęłam się.
Dosyć użalania się nad sobą. Teraz będę korzystać z życia jak umiem i koniec. Zostawiam za sobą osoby, które ja skrzywdziłam i te które skrzywdziły mnie.
Cała trójka wzięła mnie za ręce i zaczęła huśtać i wrzucać do wody. Było super.
-Hej Chris rób zdjęcia patrz jak wysoko.! - krzyknęła Pattie jak chłopaki wyrzucili mnie strasznie wysoko. Chwilę popływaliśmy a potem wyszliśmy na koc. Wzięłam od taty mój telefon i zobaczyłam to zdjęcie, które zrobił i faktycznie wysoko mnie wyrzucali. Od razy musiałam wstawić je na twittera.
"@justinbieber, @itsRyanButler oraz @dylanobrein dzień w Stratford z wami jest genialny.! Wariaty moje..:D Bicz plis podbijamy świat..:) xxx" 
O tak dzisiejszy dzień mimo, że dopiero południe zapowiada się genialnie. Popatrzyłam jeszcze na tweety Justina i zobaczyłam jak Dylan do mnie napisał...okey.?
"Wiesz, że ci się z tyłu strój rozwiązał.? :)xx" Od razu dotknęłam ręką stroju, z którym było wszystko w porządku.
"Oczekiwałem takiej reakcji a teraz rusz tyłeczek i chodź na lody..xxx"
Pokręciłam tylko głową uśmiechając się i wstałam z ręcznika otrzepując się z piasku, który miałam na sobie. Podeszłam do Justina łapiąc go za rękę. Splotłam nasze palce a mina Dylana była bezcenna.
-To kto stawia.? - zapytałam patrząc na nich
-Ja skarbie. - powiedział Biebs całując mnie w czoło. Chodź by nie wiem jakie ciacho stało przede mną to i tak bym wolała trzymać za rękę Justina. Uśmiechnęłam się i doszliśmy do butki z lodami.
-Proszę młodą damę. - uśmiechnął się starszy sprzedawca
-Poproszę czekoladową, truskawkową, tą zieloną i ta fioletową - zaczęłam pokazywać na smaki lodów a ten mi nałożył to co poprosiłam. Uśmiechnęłam się dziękując i odeszłam robiąc miejsce innym. Odwróciłam się żeby usiąść na ławce jak na kogoś wpadłam. Nie spodziewałam się tej osoby tutaj, teraz i po tym wszystkim. Jak.? Po co.? Dlaczego.? I co powie.? Serce zaczęło mi walić jak szalone a mój lód wypadł mi z rąk.

______________________________
Jak się podoba.? Przepraszam, że znów tydzień czekania ale sami rozumiecie, że zakończenie roku i ciepło jest więc mało czasu przed kompem się siedzi..xDD Mam ogromną nadzieję, że się podoba. Jak myślicie kto przyjechał.? Kogo Bella się tak jakby wystraszyła.? Proszę o szczere opinię i podpisujcie się w komentarzach skarby.! 
Kocham was..:)x


niedziela, 9 czerwca 2013

Chapter forty two.!

-Hej skarbie, cicho. A teraz powiem coś co cię jeszcze bardziej zdołuje..- powiedział Justin a ja na niego spojrzałam. Westchnął  już wiedziałam, że nie będzie mu łatwo tego powiedzieć. Zmartwiłam się tym, bo wyglądał strasznie poważnie. Głośno przełknął ślinę i zaczął bawić się palcami.
-Bo wiesz, że wydaję nową płytę i na prawdę ciężko mi to i.....Bella wyjeżdżam w trasę. - otworzyłam szeroko oczy mając nadzieję, że się przesłyszałam ale mówił cholernie poważnie.
-Co.? - wyjąkałam
-Po jutrze. Nie chciałem ci nic mówić ale okłamywanie cię jest jeszcze gorsze. - zrobił skruszoną minę
-Jadę z tobą. - odpowiedziałam co totalnie go zaskoczyło.
-Serio.? Chcesz być ze mną w trasie przez cały rok.? - zobaczyłam lekki uśmiech na jego twarzy
-A co nie chcesz mnie.? - uniosłam brwi
-Chcę.! - krzyknął i mnie przytulił.
-Chcę być cały czas przy tobie a tu mnie nic nie trzyma więc jadę. - szczerze się uśmiechnęłam.
-Fajnie, ale się cieszę bałem się, że będę musiał cię zostawić ale przyznam, że taki obrót spraw mi bardziej odpowiada. - siedzieliśmy i Justin opowiadał do ilu krajów pojedziemy i wow. Odwiedzimy praktycznie wszystko. Po jakiejś godzinie przyszli do nas Nessi i David.
-Hej miśki.! - krzyknęła brunetka przytulając nas dopiero teraz dostrzegłam na jej palcu zaręczynowy pierścionek. Jestem głupia przez moje problemy nie pogratulowałam najlepszym przyjaciołom wejścia w kolejny etap.
-Tak po za tym gratuluję wam gołąbeczki. Musimy to uczcić, tak wiem mam refleks ale co powiecie na wesołe miasteczko a potem kolacja.? - zapytałam a wszyscy się zgodzili. Trzeba nadrobić ten czas bo już po jutrze wyjeżdżamy. Trzydziestego będziemy w drodze do werble proszę...Stratford Nie mogę się doczekać aż znów tam będę on pewnie tak samo. Ubrałam krótkie dżinsowe spodenki i do tego białą bluzkę w której widać pępek. Włosy zostawiłam rozpuszczone i biorąc moją kartę kredytową do kieszeni i okulary wyszłam z mojego pokoju i pognałam na dół gdzie wszyscy czekali. Wyszliśmy w dobrych humorach. Nie miałam ochoty myśleć o tym co było. Mimo, że boli trza to ignorować.
-Kierunek wesołe miasteczko.! - krzyknął David obejmując swoją narzeczoną....jej jak to słodko brzmi. Nawet nie wzięliśmy samochodu tylko piechotą poszliśmy do parku a z parku 20 minut do ogromnego wesołego miasteczka.
-Ja stawiam, chodź Bieber pomożesz. - wzięłam przyjaciela za rękę i pognaliśmy do kasy.
-Poproszę cztery bilety całodniowe na wszystkie możliwe atrakcje. - uśmiechnęłam się a ona zmierzyła nas wzrokiem.
-Proszę. - podała nam bransoletki VIP. Wow, ale co ja się dziwię mój przyjaciel to Justin Bieber. Zapłaciliśmy koło tysiaka za jednego ale co tam, przyjaciele są warci każdej cenie. Ubraliśmy bransoletki i zaczęło się szaleństwo. Jeździliśmy na wszystkim. Od jakiś małych karuzel dla dzieci po ogromne kolejki górskie. Najlepiej było na takiej ogromnej kolejce górskiej, którą aż trzy razy pod rząd jechaliśmy. Było super. Najlepszy dzień w najlepszym towarzystwie. Po kilku godzinnej bieganinie pomiędzy różnymi urządzeniami nikt nie miał dość. Mieliśmy masę zdjęć. Ja głównie robiłam fotki naszej zakochanej parze a oni mi i Jusowi. Moje ulubione zdjęcie wstawiłam od razu na twittera.
"Najlepszy dzień z najlepszymi.! Kocham was...@justinbieber, @LoveNessi, @LoveDavid"
                               
Justin i ja genialnie na nim wyszliśmy. David zrobił to zdjęcie jak czekaliśmy w kolejce do domu strachów, w którym ani trochę nie było strasznie. Po całodniowym szaleństwie mimo, że byliśmy cali spoceni i padnięci piechotą poszliśmy do jakiejś restauracji. Byliśmy już prawie w środku gdy obok nas zjawił się tłum paparazzich. Mocniej złapałam rękę Justina i założyłam okulary. Wszyscy ci frajerzy z aparatami zaczęli się przekrzykiwać a ja miałam dość.
-Jak tam twój związek z Zayn'em.? - krzyknął jeden. Nessi i David weszli do środka i też miałam wyjść ale coś mnie zatrzymało. Odwróciłam się do nich i od razy przy mnie pojawiły się też mikrofony.
-Odwalcie sie ode mnie bo ja już z One Dirction nie chcę mieć nic wspólnego. - moja wypowiedź ich mocno zaskoczyła ale niech mają o czym gadać. Weszłam razem z Biebsem do środka. Nessi już siedziała przy stoliku a David tłumaczył ochronie, że nie chce żeby jaki kol wiek paparazzi nam przeszkadzał. Usiedliśmy przy niej i za chwilę przyszedł Collins a po nim kelnerka. Każdy coś zamówił i siedzieliśmy gadając o tym co będziemy robić jutro. Chyba pójdziemy do Zoo a może aquapark.? Nie wiemy jeszcze.
-Smacznego. - powiedziała kelnerka, która po prostu rozbierała wzrokiem Justina, który totalnie ją olewał bo bawił się moimi włosami. Widzisz suko.. pomyślałam sobie. Ja zamówiłam sobie jakieś krewetki i coś jeszcze ale było bardzo dobre. Wyszliśmy z restauracji po dwóch godzinach. Zamówiliśmy taksówkę i wyczerpani wróciliśmy do mieszkania. Najlepszy dzień od wielu tygodni. Napisałam nawet o tym na twitterze. Było dużo wiadomości od chłopaków ale to olałam. Przebrałam się w piżamkę i razem z Justinem poszliśmy spać.

Dzisiaj już wyjeżdżamy, jest dopiero dziesiąta a u nas od samego rana wszyscy biegają jak oszalali. Wczoraj cały dzień spędziliśmy w domu oglądając stare fotki i filmy, które kręciliśmy. Mieliśmy iść do ZOO ale Nessi źle się czuła więc razem zostaliśmy w domu. Całą czwórką teraz siedzimy i jemy pizzę, którą ktoś przed chwilą przyniósł. Takie jakby śniadanie. Liam wczoraj miał urodziny, chciałam do niego zadzwonić ale nie odbierał więc nagrałam się na pocztę. Po prostu złożyłam mu życzenia. Tak wiem nie powinnam bo mam ich przecież wyrzucić ze swojego życia ale tak z dnia na dzień nie idzie. Walizki już w samochodzie a samolot do Kanady mamy o 12 więc dwie godzinki czasu ale nim tam dojedziemy. Biorąc mój nowy telefon, który zdążyłam sobie kupić. Tak musiałam się zaopatrzyć w nowy bo tamten jakoś wyszło, że rzuciłam nim o ścianę. Kupiłam czarnego iPhone 5 i do tego obudowa fioletowa. Wyglądał super. Kupiłam sobie jeszcze do kompletu nowy laptop bo tamtego starego nie opłacało się brać z domu.
-Bella skrzacie.! - krzyknął David wyrywając mnie z zamyślenia
-Co jest.? - uśmiechnęłam się
-Jedziemy. - powiedział Justin jakoś bez emocji. Zrobiłam smutną minkę i podeszłam do Nessi i jej narzeczonego. Wyściskałam i wycałowałam ich mocno ale wiedziałam, że za kilka miesięcy jak oni będą mieli wolne od szkoły wpadną do nas. Po dwudziestominutowym żegnaniu się zjechaliśmy z Bieberem na dół i wsiedliśmy do samochodu.
-Jak gotowa.? - zapytał z uśmiechem.
-Z tobą, zawsze. - odwzajemniłam uśmiech a ten odpalił samochód. Włączyłam Twittera bo wypadało by poinformować Belieberki, że ich idol wyrusza w trasę.
"W drodze na lotnisko....Stratford szykuj się.! :) #BeliveTour" Schowałam mojego iPhone'a do kieszeni i gapiłam się na drogę. Droga zleciała dość szybko a na lotnisku roiło się on fanek Justina. Widzieliśmy, że Moshe i jacyś inni ochroniarze panują nad tłumem a po chwili jacyś kolesie też z ochrony przyszli po nasze bagaże.
-Panie Bieber. - przywitał go jakiś koleś, Justin lekkim skinieniem głowy odpowiedział i uśmiechnął się
-Chodź skarbie mamy jeszcze godzinę do lotu. - złapał mnie za rękę i przeszliśmy obok tłumu piszczących nastolatek.
-Ej ty Bieber weź nie bądź taki daj kilka autografów. - krzyknęłam do niego i wszystkie laski zaczęły głośniej piszczeć
-Oczywiście Williams. - pokazał mi język i zaczął rozdawać autografy i cykać sobie fotki z fanami. Lubił to widać było na pierwszy rzut oka.
-Dobra chodź skarbie. - po jakiś dwudziestu minutach byliśmy już w środku gdzie rozszalały tłum nie miał wstępu. Usiedliśmy tam gdzie za jakieś 15 minut zacznie się odprawa i czekaliśmy. Ochrona przyniosła nasze walizki i czekali z nami. Znaczy tylko Moshe.
-Jak Bieber cieszysz się, że wracasz do domu.? - zapytał z uśmiechem
-Tak dawno nie widziałem dziadków a po za tym słyszałem, że mama sprzedała dom w Holmes Chapel i też wróciła do Strantford.- tak to fakt Pettie wspominała, że tam nic jej nie trzyma. Siedzieliśmy tam gadając o wszystkim i o niczym.
-Pasażerowie lotu do Stratford proszeni o udanie się do odprawy. - usłyszeliśmy jakiś kobiecy głos.
-Chodź skarbie. - wzięłam swoje dwie walizki i poszłam za chłopakami. Ustawiliśmy się w kolejce gdy nagle usłyszałam jak ktoś woła moje imię. Odwróciłam się i stanęłam jak wryta.
-Justin..- szarpnęłam go a on od razu wkurzony stanął przede mną.
-Czego wy do cholery chcecie.? - warknął mój przyjaciel zasłaniając mnie
-Chcieliśmy się pożegnać. - usłyszałam tą znajomą chrypkę. Wychyliłam się zza Justina i moim oczom ukazało się całe One Direction.
-Skarbie.? - popatrzył na mnie mój przyjaciel
-Jest spoko Justin. - poklepałam go po ramieniu i stanęłam przed pięciorgiem chłopaków, którzy stali jak wryci. Pierwszy otrzeźwiał Harry i rzucił się na mnie.
-Boże Bells nigdy mnie tak nie strasz. Martwiałem się o ciebie, nie wyjeżdżaj. Proszę cię zostań przy mnie.- zaczął gadać jak najęty a ja się zaśmiałam.
-Też cię kocham pudelku. - uśmiechnęłam się i podeszłam do Liam'a.
-Będę za tobą bardzo tęsknił. I dziękuję za życzenia.- mocno mnie przytulił.
-Ja za tobą też olbrzymie. Nie ma sprawy. Impreza sie udała.? - zapytałam się z uśmiechem
-Pewnie. - cmoknął mnie w policzek i od razu przybiegł do mnie Louis.
-Co mam zrobić żebyś nie wyjechała.? - przytulił mnie
-Nic bo cokolwiek zrobisz i tak nie zmienię zdania ale będę za tobą tęsknić marchewaczko. - on też cmoknął mnie w policzek i mocniej przytulił. Po chwili podeszłam do Zayn'a. Ten od razu mocno mnie do siebie przyciągnął.
-Mała proszę cię nie wyjeżdżaj. - szepnął mi do ucha
-Zayn proszę cię nie zaczynaj. - popatrzyłam na niego
-Nic mnie już tutaj nie trzyma. - lekko się uśmiechnęłam zaciągając jego pięknymi perfumami.
-Zostań dla mnie proszę, wiesz, że cię kocham.- powiedział a mi ciarki przebiegły po plecach. Poczułam, że w oczach gromadzę mi się łzy ale muszę być silna.
-Zayn też cię kocham ale muszę lecieć. - lekko skinął głową i w jego oczach też dostrzegłam łzy. Czyli, że on mnie tak kochał, kochał.? W sensie jak chłopak dziewczynę a nie jak brat siostrę.?
-Do zobaczenia mała..- cmoknął mnie w czoło a ja stanęłam na palcu i dałam mu buziaka w policzek.
-Cześć Zayn. - odwróciłam się i zostało najgorsze. Stanęłam na przeciwko Horana i otworzyłam usta żeby coś powiedzieć ale nie mogłam po prostu się rozpłakałam i mocno go przytuliłam.
-Nie jedź proszę. - zaczął a ja poczułam jak jego koszulka robi się mokra od moich łez.
-Niall to już nie ma sensu. - na moje słowa przytulił mnie jeszcze mocniej.
-Kocham cię, przecież wiesz. - szepnął.
-To wtedy..- zaczął.
-Nie wracaj do tego. Stało się, trudno ale nie mogę wam ufać a to podstawa. - znów wybuchnęłam płaczem.
-Jedne głupi błąd..- poczułam, że on też się rozkleja.
-Kocham cię. - szepnęłam
-To nie wyjeżdżaj. - spojrzał mi w oczy ale pokręciłam głowa.
-Też cię kocham i zawsze będę. - jeszcze mocniej mnie objął
-Pasażerowie..- znów ten debilny głos.
-Muszę iść. - wychlipiałam
-Proszę nie odchodź. - powiedział mocno mnie przytulając. Staliśmy tak chwilę ale wiedziałam, że samolot nie będzie czekać. Odsunęłam się od blondyna i teraz dokładnie widziałam, że płakał.
-Nie zapomnij o mnie. - szepnęłam i musnęłam jego usta.
-Nigdy. Kocham cię..- powiedział a ja popatrzyłam na chłopaków, którzy obserwowali całe to przedstawienie.
-Cześć. - powiedziałam i przytuliłam się do Justina. Przeszliśmy przez odprawę i kierowaliśmy się już do korytarze, którym mieliśmy dostać się do pojazdów, które miały zawieść nas do samolotu.
Czułam na plecach palące spojrzenia chłopaków ale nie mogłam się odwrócić. Objęłam mocniej Justina i zamknęłam oczy. Otworzyłam je dopiero gdy siedzieliśmy w samolocie. Kurczowo trzymałam rękę Justina.
-Czas zacząć nowe życie. - powiedziałam patrząc w jego czekoladowe oczy.
-Ja zawsze będę przy tobie. - uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek. Wtuliłam się w niego i zasnęłam nie miałam ochoty myśleć o czym kol wiek więc sen był najlepszym rozwiązaniem.

_____________________________________
I jest kolejny. Przepraszam, że czekałyście tydzień ale nie miałam czasu, mam nadzieję, że rozumiecie. Myślę, że takiego obrotu spraw się nie spodziewaliście ale mam wielką nadzieję, że się podoba. Proszę o szczere opinie. 
Kocham was..:)x

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Chapter forty one.!

Wróciłem do domu dopiero rano. Nie wiem gdzie tak długo zabalowałem ale miałem strasznego kaca i nie pamiętam nic z tej imprezy. No początek pamiętam, jak Harry poznał mnie z tą jak jej tam....Angelika. Louis cały wieczór no przynajmniej do kąt pamiętam spędził z Eleanor, Liam z Danielle a Zayn ku mojemu zdziwieniu nie przyprowadził Perrie. Nie miałem sił nawet iść do swojego pokoju. Rozłożyłem się na kanapie i zasnąłem.
Obudziłem się późnym południem od razu poczułem suchość w gardle. Poszedłem do kuchni a tam siedzieli wszyscy nad pizzą.
-Jak tam.? - zapytał zadowolony Liam
-Kac morderca...- wzruszyłem ramionami i wziąłem butelkę wody z lodówki. 
-Nie ma serca, wiemy a teraz jesz pizze czy mamy sami dokończyć.? - uśmiechnąłem się na same słowa Tomlinsona i usiadłem z nimi przy stole biorąc kawałek gorącego placka. Głowa mi pękała ale wziąłem jakieś tabletki i dało się przeżyć.
-Widział ktoś dzisiaj Belle.? - zapytał Harold.
-Faktycznie nie.- odpowiedział Malik. Też nie widziałem dziś mojego skarba więc jak zjem pójdę do niej. Też tak zrobiłem. Zjadłem pizzę i wypijając kolejną butelkę wody poszedłem do pokoju Belli. Otworzyłem drzwi i moje serce stanęło.
-Gdzie do cholery są jej rzeczy.?. - powiedziałem sam do siebie i poczułem się jakby ktoś mi dokopał. Wszedłem do pokoju i zobaczyłem leżącą na łóżku kartkę.
"Mnie się kurwa nie okłamuje.!" odwróciłem kartkę i zrobiło mi się słabo. To było zdjęcie na którym całowałem się z tą całą Angeliką. Co ja kurwa narobiłem.? Oparłem się o drzwi pokoju bo bym upadł. Nagle obok pojawił się Liam.
-Bella...o ja cię.! Niall co się stało?! - wrzasnął widząc praktycznie pusty pokój
-Chłopaki.!! - usłyszałem przerażony krzyk Styles'a. Razem z Liam'em pobiegliśmy do łazienki, z której krzyczał.
-Co się tu do cholery dzieje.? - po raz kolejny Payne wrzasnął. Rozejrzałam się po łazience. Szkło, rozwalony telefon i krew. Gdzie jest Bella.? C tu się do cholery stało.? Krzyczałem w myślach na siebie ale po chwili zrozumiałem. Kurwa...osunąłem się po ścianie i schowałem twarz w dłoniach. Co ja narobiłem.?

                                                   *******Bella*******
Nie pamiętam kiedy zasnęłam ale nie spałam długo, może jakieś dwie godziny to tyle. Koło siódmej siedziałam już w kuchni z kubkiem gorącej herbaty w ręce i chęcią zabicia kogoś. Takie dziwne uczucie po prostu rozdzierało mnie od środka a w głowie wciąż miałam kłamstwo i zdradę Niall'a. Potrząsnęłam kilka razy głową. Nic, wciąż czuję się jak nic nie warta szmata. Zamknęłam oczy, wzięłam kilka wdechów i wydechów a następnie otworzyłam oczy i mało co zawału nie dostałam.
-Słońce wyglądasz jakbyś ducha zobaczyła.! - krzyknęła Nessi a ja bez słowa ją przytuliłam. Wiedziałam, że nie wie o co chodzi ale tez mnie mocno objęła a ja znów poczułam łzy spływające po policzkach. Znów przegrałam. Tak przegrałam bo moje słabości wzięły na de mną górę Może powiecie, że to tylko łzy ale dla mnie to najgorsza oznaka słabości. Jedna z głupot, na których zostałam wychowana.
-Ciii, słoneczko. - zaczęła mnie uciszać ale to dało odwrotny efekt. Zawsze tak jest, że gdy ktoś cię próbuje pocieszyć jeszcze bardziej się rozklejasz.
-Mycha ciii.. - przytulił mnie David. Nie pozostało nic jak wtulić się w nich i bez opamiętania płakać, tak.?
-Nareszcie jesteście z powrotem.! - usłyszałam krzyk Justina i poczułam jak przytula się do nas. Od razu się uśmiechnęłam.
-Co się stało.? - zapytała po kilku chwilach Nessi.
-Ja...Justin.? - popatrzyłam na niego a on od razu zaczaił o co chodzi.
-Skarbie idź do sypialni a ja im powiem. - poczułam się jak małe dziecko ale chyba to mi było potrzebne. Jak Justin powiedział tak zrobiłam. Usiadłam na łóżko i wzięłam jego czarny laptop do rąk. Nie wiem czego szukałam ale po prostu coś wpisałam. Nie patrząc na klawiaturę kliknęłam enter i bum...youtube. Wiedziałam, że to co teraz zrobię i to jest złe i to bardzo ale to było silniejsze ode mnie. Musiałam go zobaczyć, usłyszeć jego głos. To chore wiem. Włączyłam nagranie z ich koncertu i jak głupi mały bachor znów się rozpłakałam. Po połowie piosenki przyszedł czas na solówkę Niall'a. Zrobili na niego zbliżenie a te śliczne niebieskie oczy jakby patrzyły i śpiewały tylko dla mnie. Kolejne nagranie i kolejny ból w klatce piersiowej. Tak to jest to.
-Po co się torturujesz.? Huh.? - do pokoju wszedł Justin siadając obok mnie i zabierając mi laptpa.
- Patrz lepiej na to. Wpisał coś ale nie widziałam co i włączył na cały ekran.
-Czy to.? - zapytałam poznając słowa.
-Nasza piosenka.? Tak.- zaśmiał się a ja wpatrywałam się w ekran. Genialny teledysk a Justin świetnie tam wygląda. As long as you love me.... Teraz słowo love kojarzy mi się tylko z jedną osobą.
-Świetne.! Mój przyjaciel jest geniuszem..- cmoknęłam Justina w policzek a on zaczął mnie gilgotać. Po chwili do pokoju wbili Nessi i David z lodami. Cały dzień spędziliśmy leżąc, oglądając filmy i jedząc słodycze. Robili wszystko żeby mnie pocieszyć. O tak to osoby, którym naprawdę na mnie zależy.

                                            *******Louis******
Minęły już dwa dni od imprezy a my dalej nie wiemy co dzieję się z Bellą. Dzisiaj ma do nas przyjść Paul z informacjami czy coś w tym stylu. Chciałbym z nią pogadać bo ona jest dla mnie jak taka malutka, rozwydrzona, nieprzewidywana, szalona siostrzyczka. Od samej imprezy Niall jest załamany. Nie wychodzi z pokoju chyba, że do łazienki a tak to nawet nic nie je. Nie wiem co narobił ale żal mi go i to strasznie. Czasem słychać jak płacze lub wrzeszczy ale nie chce nam powiedzieć co się stało a my nie naciskamy. Zayn   i Harry też nie są w najlepszej formie ale i tak Horan jest w najgorszym stanie. Liam próbuje wszystkich pocieszyć chodź widać, że jemu też jest ciężko. Żeby nie wiedzieć co stało się we własnym domu i gdzie jest Bella to trzeba być genialnym. Właśnie próbuję po raz chyba tysięczny zadzwonić do Justina. Już zrezygnowany chciałem odłożyć słuchawkę lecz usłyszałem odpowiedź.
*-Justin.? - zapytałem dla upewnienia się
-Louis..- w jego głosie można było czuć pogardę.
-Co się stało z Bellą.? Gdzie ona jest.? - zaczęłam zadawać najbardziej denerwujące mnie pytania.
-Jest bezpieczna. - usłyszałem tylko taką odpowiedź
-Ale cz mogę z nią pogadać.? - zapytałem chodź wiedziałem, że odpowiedź i tak będzie NIE.
-Nie. Cześć Louis. - tak jak przewidziałem. Chciałem jeszcze coś powiedzieć ale nie było mi dane bo się pan Bieber rozłączył. Zrezygnowany usiadłem na kanapie i po chwili przyszedł Paul.
-Chłopaki, Paul przyszedł. - wydarłem się a oni po chwili zeszli. Popatrzyłem na każdego nie było tragedii ale jak spojrzałem na Horana ujrzałem czystą kupkę nieszczęścia.
-No więc za godzinę macie wywiad a potem przyjeżdża rodzina Liam'a bo chyba pamiętasz Payne, że jutro masz urodziny.? - spojrzał na nas
-Pewnie. A teraz co jest z Bellą.? - zapytał Liam i widać było, że się trochę zawahał.
-Byłem u nich i wygląda normalnie, uśmiecha się i jest taka jak była. A nie mieszka z wami bo chce więcej czasu spędzić z Justin'em i tą no jak ona ją nazywa Nessi.? Tak, mają gdzieś wyjechać czy coś w tym stylu. - powiedział ale to było mało wiarygodne.
-Tu macie numer jak chcecie do niej zadzwonić ale..- nie dokończył bo Nialler wyrwał mu kartkę.
-Dzięki Paul. Za godzinę będziemy gotowi. - uśmiechnąłem się a Higgins skinął głową i wyszedł.
-Kto gada pierwszy.? - zapytał Liam a Niall nieśmiało podniósł rękę.
-Masz pięć minut Horan. - poklepał go po plecach Harry i wszyscy wyszliśmy zostawiając go samego.

                                                          *******Bella*******
Dzisiaj już dwudziesty ósmy. Ale ten czas szybko leci jeszcze tylko dwa dni wakacji ale nie dla mnie. Ja mam wolne cały rok. Nie wracam do domu no chyba, że z Justin'em ale na razie się na to nie zapowiada. Leżałam na kanapie starając się myśląc o wszystkim tylko nie o 1D jak nagle usłyszałam jak telefon domowy dzwoni. Wzięłam go do ręki i z powrotem rzuciłam się na kanapę.
*-Słucham.? - powiedziała ale nikt się nie odezwał.
-Hallo.? - ponownie nic. Usłyszałam tylko przełknięcie śliny.
-Niall.? - zapytałam niepewnie.
-Ja...Bella nie dzwonię żeby się tłumaczyć bo wiem, że jestem totalnym idiotą ale dzwonię bo wszyscy się o ciebie martwią. Ja szczególnie, nie mogę znieść chwili, że coś ci się stało przeze mnie. Skrzywdziłem osobę, która kocham najbardziej na świecie i nie mogę sobie tego wybaczyć. Bella.? Skarbie, słyszysz.? - poczułam łzę spływającą po policzku.
-Niall przepraszam ale to koniec. Powiedz chłopakom, że ich kocham. - chciałam się już rozłączyć ale coś jeszcze powiedział.
-Przepraszam, powiem. - wiedziałam, że też nie czuł się zbyt komfortowo.
-Dzięki. Cześć Niall..- powiedziałam.
-Kocham cię Isabello Williams..- usłyszałam po drugiej stronie i wybuchnęłam płaczem. Usłyszałam tylko jak Horan pyta się czy wszystko okey, chodź sam wiedział, że nie.
-Cześć Niall...- rozłączyłam się rzucając telefon na fotel. Justin od razu przybiegł do mnie.
-Jak mała.? - usiadł obok mnie.
-Wiesz, powiedział, że mnie kocha. - już miałam w coś uderzyć ale mnie powstrzymał.
-Hej skarbie, cicho. A teraz powiem coś co cię jeszcze bardziej zdołuje..- powiedział Justin a ja na niego spojrzałam. Westchnął  już wiedziałam, że nie będzie mu łatwo tego powiedzieć.

________________________________________________
Skarby.! Mam next..:D Tak wiem wredna ja przerywa w takim momencie ale chyba się domyślacie co Justin chce jej w końcu powiedzieć.? Mam ogromną nadzieję, że się podoba i chciałabym podziękować za wszystkie komentarze. To wiele dla mnie znaczy. Najlepiej się czyta te długie bo piszecie w nich wszystkie sugestie ale za każdy komentarz was mocno kocham. Dzięki jeszcze raz wiem nudne już to dziękowanie i mam nadzieję, że się spodoba..:D
Kocham was..:)x